Już po Franciszku. Nasza kicia ze stoickim spokojem przygotowuje się do jesieni. Jak Mimbla: spała wtedy, kiedy miała ochotę, i budziła się wtedy, kiedy było warto. Teraz głównie śpi, czasem parę razy przewłóczy się po szeleszczących liściach w księżycowy czas, przyniesie jakąś biedną mysz, mignie pasiastością wśród złotych kokoryczek. A potem znowu śpi. I puchacieje. Wszystkie koty moim zdaniem to takie Byrony jesieni. Nonszalancko mrużą oczy, wędrując po promieniu.
So, we'll go no more a roving
So late into the night,
Though the heart be still as loving,
And the moon be still as bright.
Pora grabienia liści. Jestem z tych, co uwielbiają. Zapach. Suchą fakturę, skórzastą, jedwabistą. Każde drzewo ma inne liście, inaczej pachną, inaczej układają się w dłoni. Orzechy gorzkie. Jesiony jak anyż i mięta. Wierzba jak aspiryna. Lipa słodko.
W warzywniku jeszcze jesienny koperek z nowego siewu, pietrucha i selery. Dają radę przymrozkom. Aronie zmarzły, zmarszczyły się, zostawiłam parę gron dla ptaków. Orzechów mnogość, wiadro co jakiś czas wyzbieramy z Małym i mamą. Potem łuszczymy. Straszna robota, mamo, straszna robota, Mały wzdycha, bo rzeczywiście, żmudne to obieranie łupinek.
A po drodze do szkoły mam tak. Samotny, samotny domek. Przyroda wygrywa i czas wygrywa. Trochę smutno patrzeć, choć pięknie. czekam, aż złoto zasypie go całkiem.
e?
Brodzimy coraz głębiej w październiku, w szeleście i jesieni.
I teraz jest czas na TEN WIERSZ. I to zdjęcie, które zrobił mi kiedyś Duży.
Najwspanialszy jesienny. Taki wiersz zdarza się raz na milion wierszy. I genialne tłumaczenie Mieczysława Jastruna.
Panie: już czas. Tak długo lato trwało.
Rzuć na zegary słoneczne twój cień
i rozpuść wiatry na niwę dojrzałą.
Każ się napełnić ostatnim owocom;
niech je dwa jeszcze ciepłe dni opłyną,
znaglij je do spełnienia i wypędź z mocą
ostatnią słodycz w ciężkie wino.
Kto teraz nie ma domu, nigdy mieć nie będzie.
Kto teraz sam jest, długo pozostanie sam
i będzie czuwał, czytał, długie listy będzie
pisał i niespokojnie tu i tam
błądził w alejach, gdy wiatr liście pędzi.
Wiersz przepiękny, nie znałam poety, szczególnie poruszyła mnie druga zwrotka. Piękne, jesienne zdjęcie, takie malownicze :)
OdpowiedzUsuńMnie też zawsze w nostalgię wprawiają wszelkie stare i opuszczone domy, jak bym czuła ich tęsknotę za życiem czy ich poczucie głębokiego osamotnienia i zapomnienia. Gdybym miała możliwości finansowe to bym wszystkie stare rudery remontowała i dawałabym im nowe życie. Przepiękna twoja jesień i świetnie o niej napisałaś... a kot... kurcze, nie niszczy Ci tej przepięknej koronkowej narzuty? Pozdrawiam :D
Kicia nie niszczy niczego.Jest z tych kocich dam, elegancko przechodzi nawet między bibelotami na półce, nic nie strąci. Odkąd do nas przyszła, nie zdarzyło się jej pokazać złych manier:)
UsuńTeż bym kupiła ten dom, gdybym tylko mogła...
Przepiekne to ostatnie zdjęcie, jutro też wyruszę na jesienny spacer po lesie.
OdpowiedzUsuńPięknie...!! :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie cudowne, nawołuje do twórczości impresjonistów.Nazwałabym go "Babim latem". A w tym roku mamy bardzo sprzyjająca pogodę nie tylko do grabienia liści, ale nawet do segregoawania ich według zapachów. Podziwiam Cię, że w każdej pracy potrafisz znależć ten łyk poezji. Przyjaznej Wam jesieni życzę.
OdpowiedzUsuńZdjęcie piękne! Jak z bajki! Wiersz mnie niesamowicie wzruszył, ostatnia zwrotka dała do myślenia... Dla mnie "dom" to przenośnia. "Lato" w zasadzie też może być przenośnią...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Asia