Naszło mnie na czebureki.To dlatego, że rozkopywaliśmy kompost, żeby się dobrać do ziemi pod spodem, długo byliśmy na rześkim wietrze, kiedy ciągaliśmy gałęzie z zimowych cięć, będą na zrębkowanie. Dobrze byłoby zjeśc coś gorącego, bardzo gorącego i sycącego. No i stąd czebureki.
(Mama mężowa mówi czuburyki, też fajnie)
Nie są to takie prawdziwe w stu procentach pierogi - nie pasuje mi farsz z surowej, mielonej baraniny lub innego mięsa. Ale uwielbiam ich gorąc, smażenie i jedzenie prosto z patelni, więc powiedzmy, że to takie niby czebureki, trochę po wegetariańsku.
W farszu jest baza z czerwonej soczewicy, ugotowanej na mięciutko, do tego przesmażona cebulka, czosnek i wszystko doprawione czubrycą, kminkiem i solą z pieprzem.
Ciasto - przepisów jest w internecie mnóstwo, zasada jest taka, że to ciasto parzone, więc zagotowujemy wodę z solą, masłem, odrobiną octu, dodajemy mąkę jak na ciasto ptysiowe, mieszamy aż zgęstnieje. Potem na stolnicę, dodać żółtka, więcej mąki, rozwałkować cienko. Proporcje choćby tu.
Wycinać dość duże placki, farszować, sklejać, smażyć na oleju - ja smażyłam na ryżowym, nie pali sie - na złoto z obu stron, jakieś trzy minuty z każdej, może więcej. Bardzo długo farsz trzyma cieplo, jemy więc gorrrrące. Do tego, do popicia, albo barszczyk, albo - zupa dyniowo - jabłkowo -pasternakowa. Pokroić dwa jabłka, potarkować pasternak (może być seler też), do tego dynia, tak z pół szklanki potarkowanego miąższu, wrzuciłam mrożony. Gotujemy do miękkości, blendujemy, doprawiamy solą, pieprzem, dwiema łyżeczkami curry, na wierzch pietrucha. Można dać grzanki, albo makaron... Pyszne, rozgrzewa jak nie wiem. Kto lubi, niech doprawi śmietaną.
A z nowości - posiałam w doniczce groch na młode pędy, ma wyrosnąć za dziesięć dni, zobaczymy. I sałatę na baby listki. Zrobiło się chłodno, temperatura plus jeden, wiatr nagonił chmur. Ciekawe, czy coś z tych chmur spadnie! Śniegowa pierzynka bardzo by się ogrodowi przydała.
Ale mi narobiłaś smaka :D
OdpowiedzUsuńMy pochlonelismy totalnie wszystko, w jakies kilkanascie minut:)
UsuńAch. Ale by się zjadło.
OdpowiedzUsuńA dziada listki też będą? :-)
To już rzodkiewki z brodą. Agniecha A filmy Charlesa Dowdinga o ogrodach znasz? Siedziałam wczoraj jak przy najlepszym serialu przy odcinku o robieniu kompostu.
OdpowiedzUsuńChyba powinnam poznać, wobec tego.
Usuń