"Sierpień jest granicą między latem a jesienią; to najpiękniejszy miesiąc, jaki znam."
Tove Jansson
Jerozolimki dojrzewają. Lubię tę mgiełkę na owocach, na śliwkach, na winogronie, można ją ścierać palcem i to jest tak, jakby się nagle poczuło zapach magdalenek Prousta, albo spiżarni Dziadziusiów, albo liści porzeczek w rozgrzanym sadzie. Zaczął się sierpień, lato już dorosło, dojrzało, nabrało koloru w słoju roku. I hojnie oddaje swoje czary. W ogrodzie jest teraz tak:
Sierpniowe róże są inne, spokojniejsze, pojawiają się rzadziej, ale są świadome swego uroku, jak madame Pompadour w jedwabiach. To ciągle królowe ogrodu. Ale rudością i złotem pysznią się rudbekie i słoneczniki, a pstrokatymi kolorami floksy. Za to na ugorach i łąkach, na rozlewiskach nad rzeką fiolety wierzbówek, krwawnic i skoszone siano. Puchate osty i baldachy dzikich marchwi.
..a tak kilkadziesiąt lat temu. Na zdjęciu pierwszym jeszcze stary, drewniany most, potem przebudowany na nowszy, betonowy. Teraz buduje się trzeci, już prawie gotowy, mają oddać na jesieni. Pobiegnie nad rozlewiskami i zatokami. Rzeka skurczyła się, zmalała, zarosła; wodę zabrał zalew Siemianówka. O historii powstania zalewu można przeczytać tu. Dawnej rzeki już chyba nic nie wróci, a pamiętam, jak wylewała wiosną aż pod cmentarz...
Fotografie stąd.
A poza tym, kolorowy, pachnący sianem, latem, deszczami, pierwszymi grzybami, wrzosami i jabłkami czas.. Pielę, koszę, robię ogórki, nastawiam ser z czarnuszką i rysuję. Dzień dobry, witaj sierpniu.
Ser z czarnuszką. Niżej wodnik Mokraczek.
W prześlicznym miejscu mieszkasz. Te łęgi, "badyliska późnoletnie na nich, las. U nas też są podobne, urocze miejsca, ale trzeba do nich dojść przez gęste zabudowy- czar się ulatnia. Czytam Twój blog, patrzę na zdjęcia z ogrodu z każdej pory roku i robi mi się jakoś żal. Miałam, dużo miałam w ogrodzie- dużo warzyw, drzew owocowych, kwiatów. Z każdym rokiem redukowałam- siły już nie te, a zarazy i szkodniki ogród trzebiły, więc rezygnowałam po kolei: z warzyw, wycięłam chore drzewa owocowe, stare agresty, porzeczki. Pozostał tylko ogród bylinowy. Ale czasem mi tego brakuje, tej różnorodności, tego bogactwa. Dobrze, że chociaż u Ciebie mogę sobie popatrzeć i nacieszyć się Waszą radością.
OdpowiedzUsuńWodnik uroczy.
Niech się darzy. Miłego dnia.
Każda roślinka cieszy. Masz rację, trzeba na miarę sił. U nas ciągle sennie i trochę z boku świata, ale też się zmienia. Jednak natura nadal górą. Pozdrawiam!
UsuńOch, jak pięknie to wszystko pokazałaś i opisałaś! Uwielbiam tu zaglądać, czytać, odpocząć... U nas czas żniw, mgieł porannych i chłodów wieczornych, spadających papierówek i dojrzałych wiśni :) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńWiśnie. Właśnie.też trzeba zrywać, kwaśne w tym roku. Ale kompot pycha. My też pozdrawiamy ciepło!
UsuńJednego roku tak rzeka wylała, że jak pływaliśmy łódką ,to tylko czubki kopek siana nad wodą wystawały i tak aż pod cmentarz. Ale to se ne wrati,bo Siemianówka rzekę zniszczyła i...sorry,ale taki mamy klimat. Niektóre, szczególnie te stare zdjęcia, są wyjątkowo urokliwe i chwytające za serce.
OdpowiedzUsuń