Podobno uczuciowość jest tylko jedną z postaci woli. Uczucia są niewyraźnymi przejawami inteligencji, które dają sie pojąc jako stany intelektualne. Tak uważają woluntaryści. Brochard: szczęście zalezy od woli mędrca. Foquet: u kobiety silniejsza jest pamięć uczuciowa. Pierwsze miłosne wzruszenie kobiety musi zawsze rozbrzmiewać echem w jej duszy.
(własnie usłyszałam kukułkę przez otwarte okno)
Rozdział 3, Antypatia, bardzo ciekawy.
Antypatia to odraza umysłu, głęboka i nie potrzebująca uzasadnienia. Antypatia jest złagodzoną formą instynktu samozachowawczego. Cudowny kawałek z Goncourta, o jego pierwszym spotkaniu z kierownikiem Via Parisienne:
"Po czterech zdaniach wydaje mi się nieznośny, już stał się dla mnie wstrętny, wskutek pewnej uwagi u Rubensie"
Kończę capucino, kukułka umyka między buki i świerki, a na jej miejsce przylatuje wilga, słyszę te piękne flety: zofija, zofija... Dochodzę do rozdziału 4. O istocie przyjemności.
Uważamy przyjemność za oznakę, że pewne dążności, popędy, potrzeby, zostały zaspokojone.
Hm, panie Ribot. Nie do końca. Owszem, przyjemnością jest to, że piję teraz capucino, a wczoraj leżałam na mojej niebieskiej ławce, grzejąc się w słońcu. Ale równie przyjemne jest samo myślenie i planowanie; że dzisiaj pojadę do lasu, że zakwitnie migdałek, że mlecze będą mogły zostać zerwane na mleczowy miód. Przyjemne jest marzenie o tym, że Duży będzie wędrował z kimś pod rękę, przyjemne jest nieosiągnięcie celu w postaci wyhodowania ziółek; skubane, nie wzeszły. Posieje jeszcze raz.
Mogłabym napisac traktat o istocie przyjemności w Kalinowie.
O obrusie z satynową kokardą.
O przecierkach na meblach w kuchni. O kocie sąsiadów, który wygląda jak miaucząca ścierka z futra, ale jest sympatyczny. O zapachu bułeczek. O dzieciach: "sam jesteś oślizgłym kosmitą!". O wiośnie nieustającej, Leśmianie i wafelku "Góralki", który uwielbiam do kawy....
Co do pamięci uczuciowej; są tam wszyscy moi ukochani. Mają osobne miejsca, królestwa wspomnień; od lilii we Włostowie, po pogawędki z babcią, czerwone kubeczki Miry, ryby z Tatą czy pergaminowe, suche i ciepłe ręce dziadka. Nie byłabym taka sama bez tej pamięci, bez zapamiętanych wzruszeń, gniewów, radości, usmiechów, czułych słów. Bzów i snów.
Pozdrawiam uczuciowo, majowo, sympatycznie i wrzucam na koniec piosenkę, która lubimy w maju:)
Myślę, że poczucie bezpieczeństwa i stabilności też jest jak najbardziej naszym dążeniem. Lubi się mieć punkt odniesienia do rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wyruszam po mlecze na miód. Spring is here :).
hehehe świetny esej...szczególnie ten odnośnik do pana Ribota, i tu zgadzam się z Tobą, mnie również najwięcej przyjemności sprawiają marzenia :)
OdpowiedzUsuńSpring is here, spring is here^ *nuci z Merenwen*.Prawda? marzenia sa tak samo miłe, jak ich spełnianie:)
OdpowiedzUsuń