22 listopada 2015

Szarówka.

W padającym deszczu, w szarościach listopada one też wydają się szare, wtapiają się w tło. Stare, maleńkie chałupinki. Coraz ich mniej.


Urodziłam się w podobnej. Mieszkaliśmy tam dwiema rodzinami, pojęcia nie mam dzisiaj, jak. Bez wody i łazienki. Po drugiej stronie ulicy była studnia. Obok apteka. Prało się na tarze, albo nad rzeką. Babcia poszyła nam wojłokowe portki na szelkach, byśmy mogły z siostrami raczkować po zimnej podłodze.

Przez takie okienka wypatrywałam cygańskich wozów pod cerkwią. Tak mieszkaliśmy. Chyba byłam szczęśliwa, bo nie pamiętam, by mi było źle. Świat był taki ciekawy, pełen niespodzianek. Całymi dniami można było się bawić między jabłoniami, krzakami porzeczek, między chałupkami na stareńkim rynku.
A wieczorami skubało się pierze, kiedy przychodziła szarówka.

Podoba mi się to słowo: szarówka. Szarówka.  Kto dzisiaj o nim pamięta? Tak szybko zapalamy nasze lampy, odganiamy mrok. Nie mamy czasu na to, by celebrować powolne stawanie się nocy.  Dzisiaj nawet nie zauważam nadejścia szarówki. Przeskakuję nad tym czasem jak nad zbyt płytkim strumieniem. Pstryk! Jasno w kuchni, poświstuje wesoło czajnik, mam herbatę, miód, książki, domową, swojską przytulność.
Szarówka jest jak niechciana krewna, z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę żalu. A ja dzisiaj przyciskam czoło do szyby i patrzę, jak się wysnuwa z deszczowego ogrodu, znad cytrynowego blasku lamp przy ulicy Cichej, znad puszczy na horyzoncie, znad ługa, mgieł i listopadowej ciszy. Dobrze mi z szarówką. Nie zapalam lampy. Deszcz pada i opowiada o tysiącach mil czystego, mrocznego powietrza nad nami. Polubmy szarówkę:)

8 komentarzy:

  1. Jesteś niesamowita,wyjątkowa,ciekawa,oryginalna.Uwielbiam Twój blog.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalino, jak ja się rozkochałam w tych podlaskich chałupkach. Szkoda, że tyle z nich zostało już porzuconych, że nikt się o te domeczki nie troszczy. Stoją osamotnione, wspominając dawne (czy lepsze?) dni. Spacerując między nimi na każdym kroku czułam się, jakbym znowu wróciła do babci, do tego sielskiego okresu mojego życia. U nas też mówi się "szarówka", ale chyba tylko o tej porze roku, kiedy granica miedzy dniem i nocą zupełnie się zamazuje, a światło jakby zostało gdzieś wessane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię szarówke, ale dawno jej nie widziałam. Deszczowego ogrodu mi brak i puszczy na horyzoncie.W mieście ciągle świecą jakieś lampy i czas pędzi na złamanie karku. Kiedyś się jednak zaczaję i ją zobaczę. Szarówkę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja znajoma , której od dawna nie ma w takiej chałupce mieszkała i kiedy jedyny raz byłam u niej wydawało mi się , że głowa sięgam powały. Dzis kiedy odeszła, Rodzina , pobudowała nowy dom ale chałupinkę zostawili A co do szarówki- nostalgicznie się porobiło. Lubie tę porę roku , to przemijanie. Małgosia..

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dziś pamiętam ten dom.Nazywaliśmy go "stara chata".Pierwszy raz byłem tam latem 1969 roku. Na nowo kupionym telewizorze "Topaz" oglądaliśmy z twoim tatkiem lądowanie amerykańców na księżycu.Ech to były piękne czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawie baśń dla mnie, nie, nie prawie- prawdziwa baśń. Stara chata, telewizor Topaz, lądowanie na Ksieżycu...:)

      Usuń
  6. Teraz możemy tworzyć własne baśnie. I tylko żal, ze czas nie zatrzymał się dla tamtych domów, tamtych ludzi i tamtych dawnych baśni..
    uściski
    Asia z Siedliska pod Lipami

    OdpowiedzUsuń
  7. Dom pana Gumisia! Bardzo sympatyczngo, spokojnego pana z dużym brzuszkiem. Tak nam się skojarzył z bajkowym gumisiem i tak go z siostrą kiedyś nazwałyśmy :) Nie ma już pana Gumisia, dom opuszczony też powoli odchodzi..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)