06 grudnia 2015

Nie kupuj mi prezentów

- Co chcesz na prezent? - pytam Średniego.
- Nic, mam wszystko.

I ta odpowiedź olśniła mnie tak, jak kiedyś wiersz Maeterlincka, jak usłyszana pierwszy raz wiolonczela, jak sikorka na jaśminie we mgle. Nic! Ja też nie chcę nic. Mam wszystko. A dzisiejszy świat staje na głowie, żeby jednak udowodnić, że nie mamy wszystkiego i że powinniśmy, musimy za wszelką cenę czegoś chcieć.
Popatrz, takiego kubka nie masz. Takiego swetra. Pościgajmy się w chceniu. Pomacham ci przed oczyma półkami pełnymi towarów, wyprowadzę swoje zaciężne wojska reklam, piosenek z dzwoneczkami, zapachów makowca. Kubek to mało? Ostatnio widziałam reklamę firmy lotniczej, kup bliskim bilet na święta. O tak, wyślijmy ich do Hiszpanii, w kosmos nawet, o tym marzysz, prawda? (To rozwiąże dodatkowo problem świąt dla tych, którzy świąt nie lubią.)
Nie lubię złośliwości, mieści się dla mnie w definicji inteligencji bez dobroci, dlatego nie chcę być cyniczna, co najwyżej dziwię się, dziwię i smucę trochę.  Tym, że dajemy się tak łatwo oszukać, że można i wystarczy kupić prezent. Najpierw szukamy tych wysmakowanych, pod konkretną osobę. Potem już jakichkolwiek, w ostatnim odruchu desperacji rajstop dla babci czy  dezodorantu rozwiniętego w n nieskończoność. 
Dziękuję ci, Średniaczku.
Nie chodzi o pierwszą część zdania- że NIC. Ale o tę drugą, że WSZYSTKO. Przecież mam wszystko. Wszystko, czego konkretna, ta właśnie Kalina potrzebuje i dzięki czemu żyje zwyczajnie, radośnie, nasycona, szczęśliwa. A tego się nie da w żaden sposób kupić.
Jak kupić żółte brzuszki sikorek rano? Kota wieczorem? Smak zbożowej kawy w starym kubku babci. Radość robienia ciastek z chłopcami( patrz, mamo, to ciastko wygląda jak robal).
Wybieranie choinki we własnym lesie. Zapach umytej podłogi.
Podejrzewam, że Średni ma swój własny zestaw. I Duży, Mały, każdy z nich.
Nie kupuj mi prezentów. Daj mi czas, smak życia, śmiech. No, może jakiś drobiazg z uśmiechem, od którego nie ubędzie w kieszeni, a który stanie się kolejną częścią mojego WSZYSTKO.
Tylko nie kupuj mi, sugerując, że mi czegoś brak. I że to kupione mnie dopełni.
Ty mnie dopełniasz. Jesteś moim WSZYSTKO.
Pozwól mi wierzyć, delikatnie i z zachwytem, że ja jestem częścią twojego. Nawet, gdy stoję z pustymi rękoma.


14 komentarzy:

  1. Tak Kalino, ja też mam wszystko........
    Dzięki :)
    Chociaż nowe książki to wciąż lubię dostawać ;)))
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo mądre, co powiedział Twój Syn.
    Dajemy się złapać na lep komercyjnego przymusu. Wpadamy w kołowrotek kupowania kolejnych rzeczy, nie zawsze niezbędnych, przeważnie niepotrzebnych, ale ... nowych. Powtarzamy jak mantrę, że to dla przyjemności, jaką daje samo dawanie, dla tego uśmiechu na twarzy obdarowanej osoby ale już nawet nie widzimy, że często ten uśmiech również jest tylko grzecznościowy. Im bardziej pospieszne szukanie podarków, tym ta radość bardziej wymuszona przez konwenanse.
    Nawet, jeśli sama czuję, że mam wszystko i żaden wydumany prezent już nie jest mi potrzebny, to mam gdzieś z tyłu nieustannie atakujące "musisz to mieć", "jesteś tego warta"... Iluż z nas ma w sobie tyle siły, by temu nie wierzyć? Iluż wierzy, że to właśnie teraz, wreszcie, ten kolejny kubeczek, kolejna szmatka przyniesie spełnienie i jak amulet w magiczny sposób sprawi, że zaczniemy odczuwać szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe, piękne, mądre! Dziękuję Ci Kalinko dzisiaj za ten wpis. Jest jak balsam na złapane w komercję serce. Czuję dokładnie to samo. Tym bardziej, że wczoraj moje dzieci pisały list do Świętego Mikołaja i poprosiły tylko o jeden prezent. Cieszę się, bo to znaczy, że już zaczynają dostrzegać, co jest tak naprawdę ważne w te Święta.
    Ja też nie chcę Nic, bo Wszystko już mam - to czego kupić się i tak nie da.
    Całuski

    OdpowiedzUsuń
  4. W punkt!!! Buziaki dla Wszystkich Twoich;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałbym dostać w prezencie optymizm i spokój. Pierwszego nigdy nie miałem. Drugiego od wieeelu lat. Tak niewiele,a tak dużo.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja nie mam wszystkiego - bardzo bym się ucieszyła, gdyby ktoś podarował mi trochę czasu, takiego na "nicnierobienie", do wykorzystania w dowolny sposób, bez myślenia o tym, co jeszcze muszę zrobić, gdzie zdążyć, co przygotowac, bez zegarka natrętnie tykającego w głowie....

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie napisane. Jednak muszę powiedzieć, że ja osobiście lubię rzeczy. Lubię połyskliwość swoich kubków i delikatność ich wzorków, lubię błyski na grzbietach swoich książek, lubię szorstkie włoski swoich swetrów. Lubię miękkość swojej kołdry. Lubię dostawać prezenty i wzrusza mnie, że ktoś trudzi się i myśli o tym, co mi sprawi przyjemność.
    I wiem, że za jakiś czas kupię znowu kubek (chociaż naprawdę mam ich dużo), ale nie dlatego, że dałam się ogłupić reklamom, ale dlatego, że po prostu lubię kubki. (No i skądś przecież muszą się brać te stare kubki po babciach :))
    Tak sobie myślę jeszcze, że reklama właśnie po to jest - żeby sprzedać komuś niezmywalną farbę do włosów komuś, kto jej tak naprawdę nie potrzebuje. Nie wiem, czy w ogóle jest na to jakaś rada. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  8. To, co lubisz, mieści się we WSZYSTKO, moim zdaniem:)Pozdrawiam was też bardzo ciepło z moich Kresów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też mam WSZYSTKO. No bo czy chęć posiadania dobrej ściereczki do polerowania srebra wpisuje się w klimat "chcenia prezentów"? ;) Jedynie czego chcę tak naprawdę, to czas, żeby te srebra wypolerować, żeby wiosną wysiać wszystkie kwiaty, które mi się marzą w ogrodzie, żeby z Młodym pograć w gry na dywanie...

    OdpowiedzUsuń
  10. gratuluję syna. dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)