Ze szkolnych wieści, to objawił się kolejnym opowiadaniem autor historii o królu, co zbierał liście. Tym razem miało powstać opowiadanie na temat dyni. Były historie o dyniowych ludkach, żyjących wewnątrz jak lilipuci od Guliwera, o kosmicznej dyni, o dyniowej czarodziejce, o zaczarowanych dyniach, a mały pisarz od króla stworzył opowieść o dwóch sąsiadach. Otóż żył sobie pan Dynia w swoim domku, aż tu pewnego razu wprowadził się do okolicy pan Kabaczek, nowy sąsiad. Pewnego ranka pan Dynia wyjrzał przez okno i zobaczył nowego.
- Kabaczek - krzyknął.
- Co? - zapytał Kabaczek.
- Chcesz się zaprzyjaźnić?
- A chcę - powiedział Kabaczek.
I się zaprzyjaźnili.
Jak to nie jest prawdziwa, trzymająca w napięciu literatura, to ja nie wiem, co nią jest. Czwartoklasiści mają unikalną świeżość pisania, brak zmanierowania, zaskakują mnie ich pomysły. I choć forma bywa nieporadna, to jednak zamiana tych jasnych, dziecięcych historii na rutynowe opisywanie lektur byłoby wielką stratą, tak myślę. Duża lekcja pokory przy czytaniu i ocenianiu. Zwłaszcza, gdy tak serdecznie przepraszają za brak Epitetów:)
Super :))))
OdpowiedzUsuńBajka o panu Dyni i Kabaczku cudna, przeczytam mojemu trzyletniemu wnusiowi :) List do Drogiej Pani Nauczycielki rzeczywiście w stylu z Avonlea, a zawarty w nim postulat późniejszego rozpoczynania lekcji jak najbardziej popieram, biedne te dzieciaki , wyciągane nocą z ciepłych łóżek. Chociaż te Twoje i tak wygrały los na loterii, że mają taką Panią .
OdpowiedzUsuńale super:)
OdpowiedzUsuń