Patrzę przez okno, pisząc ten post. Piwonie ciągle śpią; suche, brunatne liście przezimowały w sennym sąsiedztwie bodziszków, ale wiem, że pod ziemią korzeniowe karpy śnią o czerwcu, brzęczeniu pszczół i porannej rosie. Moim najprzyjemniejszym sposobem na czerwcowe i lipcowe poranki jest obejście na boso ogrodu z kubkiem porannej kawy w ręku i obejrzenie, co urosło przez noc i co rozkwita:) W zajmowaniu się ogrodem jest coś jasnego, czystego, niewinnego, jakby się wracało do dzieciństwa świata, gdzie wszystkie rzeczy były proste i dobre.
Przyjechały do Kalinowa razem z Jagodą i Pierrem fiołkowe i różowe ziemniaczki, pomidory Carbon, Gregori Altaj, Apelsin, Opalka, oberżyna i czekoladowa papryka. Jutro zostaną posadzone w doniczki i będziemy czekać na pierwsze listki. Kocham zapach liści pomidorów - skondensowane lato. Dzisiaj znalazłam w sklepie wysyłkowym Gęsią Szyję, czyli tojeść orszelinową, w której zakochałam się u Watki - mam już dla niej upatrzone miejsce, gdzie ta eteryczna, kojarząca mi się z elfimi klimatami dama zamieszka już na wiosnę.
Myślę, że dobrze jej będzie obok kokoryczy, modlących się w półcieniu białymi dzwonkami.
Co roku ogród zmienia się, coś zostaje dosadzone, coś usunięte. Musiałam wykopać miniaturową wierzbę, bo spróchniała i przełamał się jej pień, to miejsce zajęło poletko żonkili, podsypane miękką ziemią z kompostu. Czekam z zapartym tchem na ich objawienie, może już w marcu, jeśli pogoda pozwoli?
Powstał jesienią nowy ziołowy ogródek w czterech kwaterach, obrzeżony truskawkami. Przeniosłam tam też porzeczki i jeżyny, którym wiosną zbuduję podparcie na wiotkie pędy.
Zanim ogród obudzi się, chcę tez przemalować na niebiesko ławki, ta wiosna będzie wiosną fiołków, więc na oparciu ławki powstaną fiołkowe bukieciki. Moja fiołkowa polanka powiększa się systematycznie, więc i w tym roku będę mieć fiołkowy cukier i muffinki.
Patrzę za okno, z czułością. Śpią krzaki bzu, choć pączki już brzemienne przeczuciem liści, podobnie jak u porzeczek, migdałków i mirabelek. Dwa ciepłe tygodnie, tyle trzeba, by zaczęły się zmiany. Na razie czuję się jak Mary Lennox, która zwiedza tajemniczy ogród. Brunatne, na pozór zamarłe pędy, aktinidia i winorośle, róże, zbrązowiała trawa, mech na trawnikach, suche kwiatostany hortensji szepczące swoje pacierze. Ale z uporem wywieszam pranie na dwór, żeby pachniało wiatrem, wczoraj pospacerowałam w swetrze i nacięłam gałązek wiśni do dzbanka.
Jakoś tak jest, że przy roślinach czuję się taka jasna w środku. Grzebanie w ziemi ma wiele korzyści. Po pierwsze, jest coś do jedzenia, własnego i wyhodowanego.
Kwiaty na bukiety i do wąchania.
Pomidory i ziemniaczki, młody koperek i inne smakowitości, jak panna fasolla i kawalerowie pasternaki.
Po drugie, szalenie uspokaja, wprowadza mnie na wyższy poziom wyrozumiałości dla świata. Po trzecie, mam ujście swojej energii, w dodatku jest ładniej i przyjemniej.
Po czwarte, mam wymówkę, dlaczego nie maluję paznokci i dlaczego mam takie zniszczone ręce z malowniczym rysunkiem popękanej skóry. Pracuję czasem w rękawicach, ale tylko do grubego darcia darni czy innych takich spraw. Pieleni zawsze bez rękawic. Lubię dotyk ziemi.
Po piąte, poznaję fantastycznych ludzi. Jestem zaszczycona i zbudowana rozmowami z innymi ogrodomaniakami, wymianą nasionek, waszym zrozumieniem i serdecznością.
Po szóste, czuję się spełniona. Moje truskawki, zioła i róże mnie kochają.
Po siódme, nigdy się nie nudzę. Mogę robić tak szalone rzeczy jak lepić domki dla owadów i przenosić dżdżownice.
Jeśli ktoś ma pomysł, czym obsadzić wokół oczko wodne, żeby zakryć brzeg z czarnej folii, czymś, co będzie się płożyło i zasłoni tę czarną krawędź, będę bardzo wdzięczna.
I jakiś pomysł, jak się pozbyć topinamburu, który dokonał aneksji wyspy na stawie i pobrzeży tegoż?
Wiosna przychodzi czasami niepostrzeżenie, ale Ty jej na pewno nie przegapisz :) Piękne zdjęcia, tchną wiosną i radością!
OdpowiedzUsuńPostaram się, Elu, będę codziennie jej wyczekiwać i zdawać raporty:)
UsuńU siebie zasłoniłam folię płaskimi kamieniami, lekko wysuniętymi nad lustro wody, poprzerastały roślinami płożącymi i są, jakby tu były od zawsze; a jeszcze przy pracach ogrodowych słońce muśnie na brązowo wyblakłe po zimie ciała, nie trzeba leżeć bez ruchu na rozpalonej plaży, strasznie mnie to męczy; na razie cieszę oczy wschodzącymi paprykami, wczoraj posiałam pomidory i ... czekamy, czekamy; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBędę siać jutro. Też myśle o tych kamieniach, może odpady od znajomego kamieniarza?
UsuńChciałam podpowiedzieć, jak Marysia.
UsuńKalina - nazbierać Ci kamieni? Tu na mazurskich polach zatrzęsienie, do wyboru, do koloru. Są też olbrzymy, prześliczne głazy - ale weź je przetransportuj :(
Wpadłam do Ciebie przypadkiem, ale zostaję, pozwolisz?
Pozdrawiam serdecznie
Właśnie wróciłam z przeglądu swojego ogrodu,zaglądałam co już wychyla główki z pod ziemi, co trzeba przyciąć, co pobudzić do ładnego rozwoju. Wąchałam, głaskałam, uśmiechałam się do wszystkiego wokoło. Pranie obowiązkowo suszy się na dworze. A zapach lisci pomidorów przywołuje na pamięć mamusię która nie jadała pomidorów,/ nawet w największym wojennym głodzie nie przemogła się aby zjeść pomidora/ ale właśnie uwielbiała zapach liści pomidorów,rozcierała je w palcach i wąchała.Uwielbiała też zupę pomidorową. Basia
OdpowiedzUsuńJa jutro jeśli nie będzie padać rozbieram stroisze i zaczynam ogrodowanie. Basiu, robię to samo, niucham te liście pomidorowe i niucham:)
UsuńPięknie piszesz o ogrodzie. Ja parę razy próbowałam jakoś urządzić ogródek, ale miałam tyle porażek, że się zniechęciłam, a potem przez dłuższy czas nie mogłam przy nim pracować. I na razie jest dzicz z paroma grządkami i krzaczkami.
OdpowiedzUsuńPapryka czekoladowa? Musi świetnie wyglądać. :)
Nie wiem jak zwalczać rosnący topinambur, ale bulwy chętnie kupię. :))) (44margra@wp.pl)
Pozdrawiam :)
Przypomnij mi się w marcu, Grażynko, to wykopie i ci wyślę. Tylko nie ręczę za spokój w ogrodzie, topinambury są jak marsjanie, atakują:)
UsuńChętnie. :)
UsuńZobaczymy, czy przeżyją u nas, czy je coś zeżre. :))) Bo u nas jeśli nie susza czy inne klęski żywiołowe, to robale różne atakują.
Zrobiliśmy kiedyś doświadczenie:kupiliśmy na targu ziemniaki. Piękne, dorodne, ale koszmarne w obróbce, rozsypujące się, robiła się paciaja z wierzchu, w środku twarde. Ciężko było coś jadalnego z nich zrobić. Mąż się wkurzył i posadził je w ogródku. Oczywiście robale się nimi zajęły. :) To co ocalało było małe, ale ładne i bardzo smaczne. I nie sprawiało żadnych problemów. :) Okazało się, że tamte były pryskane, miały zbyt dużo nawozów - słowem sama chemia. Czyli własne najlepsze, tylko te robale... :)
Pozdrawiam :)
Jak to fajnie ,że jesteś Kalinko i piszesz to wszystko i ja już nie muszę :-). Czuję toczka w toczkę tak samo .Nie otworzyło mi się to ostatnie zdjęcie, podejrzewam ,że tam jest to wspominane oczko . Nie wiem więc jak to wygląda ale może sposobem byłoby zrobienie strefy bagiennej czyli wybudowanie głębiej w oczu jakiegoś kamiennego oporu a od brzegu dosypanie żwiru i wsadzenie bagiennych roślinek. Tyle ,że ja się nie znam . Nie mam oczka bo u mnie pewnie stało by się ponikiem w wsiąknęło w piasek mimo folii i czego tam jeszcze. a topinambury kupiłam bo mam zamiar sobie wsadzić j zjadać jesienią.
OdpowiedzUsuńMarzy mi się ta bagienna strefa z rdestem, kosaćcami i niezapominajkami. Może spróbuję? Tam są takie półki schodzące. Jak dobrze, że czujesz to samo, to możemy się zrozumieć poza słowami. Topinambury posadź tak, żeby nie mogły wyemigrować. Moje są wszędzie. Nawet na kompost jakaś wyrzucona bulwa osiedliła się i sprowadziła stu kuzynów:)
UsuńNad oczko koniecznie niezapominajki, bardzo ładnie się rozrastają :) z płożących,to może tojeść rozesłana? Ja u siebie mam też dwie irgi.
OdpowiedzUsuńO tak, uwielbiam je. Chcę koniecznie. Irgi nad wodą ładnie rosną?
UsuńPo ósme mam siłę i kondycję bez siłowni.
OdpowiedzUsuńPo dziewiąte jestem pięknie opalona bez biegania do solarium.
Po dziesiąte i chyba najważniejsze ogród( ziemia) uczy pokory. Ziemia po łacinie znaczy humus; stąd pochodzi nazwa pokory – humilitas.
Mam duży ogród i sad a właściwie to sad i ogród ma mnie:).
Sadu zazdroszczę, nasze drzewka jeszcze malutkie. Ale już pierwsze jabłka były;) Piękne to z pokorą, nie znałam źródłosłowu, a jest bardzo głęboki. To prawda, że uczy pokory. Ile porażek, ile zaciskania zębów, zaczynania na nowo, zostawiania swego lenistwa w domu, za sobą, przełamywanie sie, by znów... Nic dziwnego, że zostaliśmy stworzeni w ogrodzie z obowiązkiem zajmowania się nim:)
UsuńZazdroszczę Tobie, że możesz zimą wietrzyć i suszyć rzeczy na dworze. W mojej miejscowości królują czarne, śmierdzące dymy o każdej porze dnia, nawet latem przy 30 C :(
OdpowiedzUsuńJak widzisz na zdjęciu, Wietrzyku, do suszenia mam miły zakątek pod pergolą, w zaciszu, z dala od drogi. Jak urosną czereśnie, to rozciągnę sznur pod nimi:)
UsuńDuże liście funkii mogą zasłonić folię.
OdpowiedzUsuńPoranne obejście ogrodu z kawą to też moje ulubione zajęcie:)))
Funkii mam sporo, mogę je rozsadzić, genialne. Tak pomieszać z innymi, plożącymi, no i te kamienie... plan już mi się rysuje.
UsuńPodobno świnki są najlepsze na topinambur - wyjedzą wszystko i zostawią ładnie przygotowaną ziemię pod uprawę:) Tylko, nawet jakbyś miała skąd pożyczyć, jak je dostarczyć na wysepkę?:)) Mam już obiecane trochę, ale też chętnie kupię/przyjmę niechcianego:)
OdpowiedzUsuńA do korzyści dodałabym jeszcze edukacyjne, bo przecież ogrodnik uczy się przez całe życie, no i to nieustające zadziwienie, że można od ziarenka do owoców:)
Pozdrowienia serdeczne.
Bazylio - nie ma świnek. Jak się ociepli i rozkopię wyspę, to zobaczę ile tych bulwe tam jest i chętnie się podzielę. Topinambur nam się rozpanoszył, bo mama Miłego przyniosła go i posadziła - o, takie słoneczniczki od sąsiadki. Nie wiedziałysmy, co to, potem przy pieleniu zaczęłam wykopywac bulwy i obejrzałam zdjęcia w internecie. Okazało się okropnie inwazyjne, przenosi się z wiatrem chyba, pojęcia nie mam, rozrasta się co roku więcej i więcej, zostawię kawałeczek korzonka w ziemi, a odbije. Zagłuszyło na wyspie wszystko, a miałam tam piękne ziołowe kępy, oregano, goździki, zioła, bergenie... poszło wszystko, teraz jest tam tylko topinamburowy las, bo rośnie to to wysokie na dwa metry. I wokól oczka taki sam las dwumetrowych badylków, dżungla. Musze chyba wykopać ziemię, wybrać ją, przesiać te bulwy i korzonki, bo ja wiem... potężna robota.
UsuńNieustające zadziwienie- tak:)
No to szkoda wysepki! Roboty nie zazdroszczę... W którejś z książek Chmielewskiej była postać zdesperowanego ogrodnika walczącego z odrastającym bambusem. Obyś nie musiała posuwać się do jego metod:) Sam topinambur wygląda ładnie, ja go bardzo lubię (na razie z wyglądu). Mam dosyć sporą nieogrodzoną działkę i chciałabym od strony lasu zrobić zasieki z topinamburu przed dzikami. Może zadowolą się nim i nie przyjdą do warzywnika?:) A też kilka topi-plam w innych miejscach.
UsuńNie znalazłam nigdzie kontaktu do Ciebie, w jaki sposób przypomnieć się w marcu? Jako komentarz tutaj?
Pozdrawiam!
A ja po topinambur to się chętnie zgłoszę w przyszłym roku - w tym nie dam rady już ogarnąć miejsca dla niego. W ogrodzie pierwsze prace wykonane, ale lista już rośnie w zatrważającym tempie. A w poniedziałek rozpocznę siewy :) Ach, móc już pogrzebać w ziemi... Sama radość :)
OdpowiedzUsuńA proszę, na pewno przetrwa zagładę, nic go nie rusza:) A siewy w domu, doniczkowe?
UsuńTopinambur musiałam potraktować środkiem chwastobójczym i to wielokrotnie, bo też mi się rozniósł po całej działce. Teraz mam go pod płotem a od ogrodu oddziela go trawnik. Całkowicie ścisła kontrola:). Warto poczytać o tej roślinie.
OdpowiedzUsuńhttp://bez-ogrodek-blog.blogspot.com/2014/01/szalony-ogrodek-topinambur-i-jego.html
Topinambur najlepiej zjeść ;) A tojeść o przewieszających się kwiatkach jest damą, niemal jak królewskie lilie - lubi mieć nóżki w chłodzie, ale głowę wyciąga chętnie do słońca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOgród to żyjący organizm. Dbając o niego, dba się o życie. Poza tym, to fajnie jest obserwować, jak wokół dochodzi do zmian, na jakie zazwyczaj nie zwracamy uwagi. No i ma się pod ręką własną żywność, jak i kwiaty.
OdpowiedzUsuńtopinambur? wpuścić dziki :)
OdpowiedzUsuń