- Mamo, chcesz zobaczyć? - głos Małego odrywa mnie od upychania talerzy w zmywarce. Zmywarka wydaje się mieć przestrzeń nieograniczoną, jak biblioteka Babel Borgesa.
- Co zobaczyć?
Jeszcze jeden talerz. Jeszcze miska...
- Jak robię się duży, a potem mały.
Brzmi interesująco.
- Chcę - staję nad jego ramieniem, wycierając ręce ścierką. Jasne włoski pachną, gdy wtulam w nie nos.
- To się nazywa Guliwer mode. Mogę być malutki, o taki, a jak nacisnę, to robię się duży.
- A co ten ludzik niesie?
- Klocek różowej wełny. A tu mam taki ogródek, a tu oni rozmawiają, jeden pokazuje palcem. Chcesz zobaczyć?
- Chcę.
...
- Mamo, chcesz zobaczyć, jakiego żuka znalazłem?
- Tato, chcesz zobaczyć, czy przeskoczę ten płot? Chcesz zobaczyć, jakich nazbierałem kamieni?
- Mamo, chcesz zobaczyć, jak wchodzę na drzewo, robię tosty, jak się bawię z kotem, chcesz zobaczyć?
- Chcesz przeczytać mój wiersz?
- Mamo, tato, zobaczcie, jaką prezentację zrobiłem, tu pierwszy slajd...
- Poznajcie Anię...
...
Kiedy Mały był jeszcze w świecie maminego brzucha, tak bardzo chciałam mu pokazać te wszystkie żuki, kamienie, dmuchawce, gwiazdy, stokrotki. Mogłam mu o tym opowiadać godzinami, prosząc, by walczył. I nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak to będzie, gdy w trzeciej minucie zostanie mu tylko jeden punkt. I gdy mnie nie będzie przy nim wtedy, gdy będą za niego oddychać maszyny, a Miły będzie stróżował pod drzwiami, niezłomny jak skała, kupujący pozwolenie na przebywanie przy inkubatorze za przemycane dla pielęgniarek słoiki z grzybkami w marynacie i miód.
- Mamo, chcesz zobaczyć, jaką laurkę dla ciebie narysowałem?
- Szczęścia, zdrowia, pomyślności i spokojnej starości... - czytam, a młody poeta stoi obok, uśmiechając się od ucha do ucha, dumny jak Szekspir.
Kiedy Średni przychodził na świat, a ja leżałam w narkozie, czekając na transfuzję, nie wiedziałam wtedy jeszcze, że będzie mi składał życzenia, niosąc własnoręcznie narysowany maminy portret. I że będę po wielokroć powtarzać sobie ten wers z jego wiersza, który sprawia, że miękną mi kolana:
Opadłe liście brzóz, które chrupią miło pod nogami, i mech, jak gdyby bez koloru, opiewający drzewo
mogłyby być bogami, przed którymi klękałyby matki
bowiem miłość ich i męka, to, jak uciekają z wiatrem, i jak ten wiatr odziera je ze wspomnień
w litości swej dla świata równe są Stwórcy
Kiedy Duży przychodził na świat przez dwanaście godzin i kiedy wieziono mnie pod szmaragdowy baldachim narkozy, nie wiedziałam jeszcze, że będę liczyć każdy uśmiech jego brązowych oczu i oglądać zaręczynowy pierścionek na szczupłych palcach Elfa.
- Mamo, chcesz zobaczyć?
Chcę, ogromnie, bardzo chcę. Proszę, pokazujcie mi wasze kwiaty, natargane z ogrodu, zachwyty, żuki, kamienie, prezentacje i dziewczyny, opowiadajcie swoje sny, pokażcie, jak zmieniają kolor gałęzie sosen o zachodzie, jaki ptak budzi w was wzruszenie w zimowy ranek. Jak może istnieć miłość bez dzielenia się, bez współodczuwania, bez bycia obok, razem?
- Mamo, chcesz zobaczyć?
- Tato, chcesz zobaczyć?
Chcę. Chcemy. Chcemy chcieć zawsze.
Mały
Średni
Duży
Kwiaty, które wręczają dzieci są zawsze najpiękniejsze. Bardzo miło czyta się Twoje wspaniałe teksty. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe polne, te z ugorów, te gałązki ałycz czy wiśni, mlecze czy maki... zerwane małymi łapkami czy dużymi rękami dorastających już najpiękniejsze, Gigo, masz rację;)
Usuńniedawno robiłam porządek w pudle ze zrobionymi prezentami dla nas przez synów .Też powspominałam radośnie i łzawo
OdpowiedzUsuńMam to samo. Trzymam pieczołowicie swoje koślawe portrety, laurkę z czołgiem od Dużego, ich powieści i gryzmołki. Skarby.
UsuńZaszkliły mi się oczy Kalinko...
OdpowiedzUsuńMnie też, jak pisałam, bo dzisiejsze odrywanie mnie od roboty przez Małego mnie natchnęło. Pomyślałam, że za jakiś czas będę tęskniła za tym pytaniem i że to jedno z najwspanialszych pytań świata, pełne zaufania.
UsuńWzruszyłam się:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się oczy zaszkliły...
OdpowiedzUsuńTwój wpis przypominał mi kwiaty dawane a nie te otrzymywane. Te pierwsze marcowe przylaszczki, kaczeńce, które więdną szybciej nim je się zerwie i jesienne gałązki i letnie jaskry te wszystkie, które przynosiłam swojej mamie. Od wielu lat moje ręce są już puste, gdy wracam do rodzinnego domu. Kwiaty dawane, kwiaty otrzymywane i kwiaty, które już nie mamy komu dać …
OdpowiedzUsuńNiezapomniane słowa,laurki, kwiatki od synów .Nie mniej a może nawet więcej miłe słowa " babciu kocham cię, babciu chcę się do ciebie przytulić, babciu przyniosłam ci kwiatki, babciu,prawda że ty nigdy nie umrzesz." Albo ostatnio podsłuchana rozmowa synowej z wnuczką -skąd ty Olu tyle wiesz ,kto ci to pokazał i nauczył? -no jak kto ,babcia."Basia.
OdpowiedzUsuńTak pięknie zatrzymane wspomnienia! I jak pięknie to "chesz zobaczyć?" zmienia się wraz dorastaniem dzieci!
OdpowiedzUsuńA oprócz "mamo, chcesz zobaczyć?", mam też często "mamo, chcesz posłuchać?" :))
Chcę, pewnie, że chcę!
Ściskam Cię mocno
no to se popłakałam od rana :)
OdpowiedzUsuńślicznie opisujesz swoje życie
też mam dzieci, też troje i to jest najpiękniejsze co mi się w życiu przydarzyło
Pozdrawiam :)
Wzruszające...Pozdrowienia dla całej Rodzinki :))
OdpowiedzUsuńOkropnie, obrzydliwie i niestety z całego serca zazdroszczę Ci tych uczuć i tych wspomnień. I tego, że Oni są tacy. A są "Tacy", bo Ty, bo Wy jesteście wspaniałymi ludźmi i mądrymi rodzicami. Gratuluję i cieplutko pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńjeny.. jaki przepiękny wpis.... przecudowny... balsam dla duszy.... chyba zacznę go znów czytać od początku.... od początku.... od początku....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
jeny.. jaki przepiękny wpis.... przecudowny... balsam dla duszy.... chyba zacznę go znów czytać od początku.... od początku.... od początku....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I ja się wzruszyłam i oczy mi się zeszkliły... Cudny tekst - dziękuję! I też chcę chcieć zawsze!
OdpowiedzUsuńNo i spóźnione (i do tego ściągnięte) życzenia - szczęścia, zdrowia, pomyślności i spokojnej starości! :-)