29 sierpnia 2024

Pożegnanie Królowej

Dopiero teraz o tym piszę, bo potrzebowałam czasu, by się wypłakać. Tak z miesiąc.  Nasza Kicia odeszła, Królowa, która zjawiła się pewnej jesieni bezdomna na naszych schodach,  jak w wierszu Roberta Burnsa, "udręczony sierota, który znalazł czuły azyl w naszych zgłodniałych sercach".

I została wtedy. Na prawie 13 lat.

Ukochany kierownik budowy, najmądrzejsza kotka, jaką mieliśmy, kłębek mruczenia, przytulacz, gdy chorowaliśmy, władczyni poduszek, Patrząca w szafkę, odeszła.

Zawsze będziemy cię kochać, Kiciu.






18 sierpnia 2024

Jabłkowy spas, czas śliwek, urlop, morze i już wrzosy. A bocianów już nie ma.

 

Śliwki dojrzały. Nawet bez kalendarza i pustych gniazd bocianów wiadomo, że lato rusza w drogę. Mistrz Gałczyński wiedział najlepiej.

 Gdy trzcina zaczyna płowiec, a żołądź większy w dąbrowie, znak, że lata złote nogi już się szykują do drogi. I gdy śliwkowe kompoty i powidła startują.


 

A poza tym powódź jabłek, był już Jabłkowy Spas, po nim będzie orzechowy, a jeszcze miodowy, to takie lokalne święta błogosławienia zapasów, święcenia płodów. Jabłek urodzaj. Śliwek też.





Nie było nas, bo byliśmy nad morzem, w Słowińskim Parku Narodowym. Bardzo lubimy morze.

W tej części wybrzeża turystów niewielu, naprawdę częste były puste kilometry plaży. A wiatr jak zawsze wolny i morze głaszcze serce i duszę.





Pogoda taka sobie, ale kto się przejmuje. Horyzont tak samo piękny, a parady chmur na niebie cudne.

 

I nie chcę myśleć, że się kończysz, moje wielkie, złote, dobre Lato...