Śliwki dojrzały. Nawet bez kalendarza i pustych gniazd bocianów wiadomo, że lato rusza w drogę. Mistrz Gałczyński wiedział najlepiej.
Gdy trzcina zaczyna płowiec, a żołądź większy w dąbrowie, znak, że lata złote nogi już się szykują do drogi. I gdy śliwkowe kompoty i powidła startują.
A poza tym powódź jabłek, był już Jabłkowy Spas, po nim będzie orzechowy, a jeszcze miodowy, to takie lokalne święta błogosławienia zapasów, święcenia płodów. Jabłek urodzaj. Śliwek też.
Nie było nas, bo byliśmy nad morzem, w Słowińskim Parku Narodowym. Bardzo lubimy morze.
W tej części wybrzeża turystów niewielu, naprawdę częste były puste kilometry plaży. A wiatr jak zawsze wolny i morze głaszcze serce i duszę.
Pogoda taka sobie, ale kto się przejmuje. Horyzont tak samo piękny, a parady chmur na niebie cudne.
I nie chcę myśleć, że się kończysz, moje wielkie, złote, dobre Lato...
Zazdroszczę owoców, u nas wymarzły w czasie kwitnienia., czasami trafi się parę jabłek. Szkoda!
OdpowiedzUsuńPodlasie jakoś w tym roku wyjątkowo bez traum 🙂
UsuńOch, Kalino - jak zwykle tak pięknie u Ciebie! Też mi żal lata i kończącego się urlopu... Jak dobrze, że zachowamy wspomnienia :)
OdpowiedzUsuń