27 listopada 2024

Kołdra mimblowa

 Listopad snuje się powoli, ranki są czasem żelaziste od mrozu, czasem toną w mżawce i mgle.

Odpoczywam, rysuję, gram na wiolonczeli, czytam, gotuję. Takie są moje dni.

Nie mam wielkich planów, pozwalam sobie zwijać się w kłębek jak Mimbla na kołdrze. pamiętacie z Doliny w listopadzie?


Na dworze padał deszcz. Za kilka godzin będzie akurat na tyle głodna, żeby zjeść przygotowaną przez Filifionkę kolację, i może będzie miała ochotę porozmawiać sobie z kimś. Na razie nie musiała nic robić, mogła pogrążyć się w otaczające ją ciepło, cały świat był jedna wielką, miękką kołdrą okrywającą Mimblę, wszystko inne pozostawało na zewnątrz. 









15 listopada 2024

12 listopada 2024

Jesień, białe talerze, wieloryby i nowe plany

 Bardzo zlistopadziało. Brzozy już prawie nagusieńkie, ledwie trochę halek złotych.

Koty nam myszy do domu przynosza i wypuszczają. Rudy się włóczy - stał się weteranem walk, ciągle jakiś pogryziony, nocuje na dworze, ogon tylko nad suchymi trawami się unosi, gdy biega po ugorkach. Za to Kulka wyleguje się przy kominku, zalega na fotelach, mruczy bajki i nigdzie się nie wybiera. Kot domowy.

 

Rudy kiedyś, tak spali z Kulką

A tak Kulka wygląda teraz. 


 

Nie przypomina już tego biednego zamorka, który przywlókł się ledwo do nas pod schody, chudy jak szkielecik i prawie ślepy.

Tak więc koty mają się u nas dobrze... a ja powiesiłam w kuchni białe talerze. Jakoś mnie naszło na biel w listopadzie. I na samowary. Sprzatam sobie, kiedy nie maluję.

Obrus haftowała mężowa mama.

Taka okładkę zimowa ostatnio namalowałam. To będzie myszkowo- wróżkowa kolorowanka.


Z projektów nowych, to zajęłam się książeczką dla dzieci o tym, czy wieloryby śpią. Mam już kilka rozkładówek, sa na nich myszki i wieloryby. MOOOOże uda mi sie pod święta, ale bez presji, maluję impulsami, gdy mnie "najdzie":).

Mamo, czy wieloryby śpią?





07 listopada 2024

Listopad, nie wiem kiedy. I różne tęsknoty.

 Listopad nadszedł, zimnymi palcami postukał w okna. Poranki z przymrozkami, dni wyziębione, ale słońce złote, jasne, zimne jak metal. Budzę się rano i ciągle się dziwię, że nie idę do pracy. Wyniki rezonansu takie sobie, zobaczymy, co dalej. Na razie sa koty w ilościach hurtowych, kominek, kawa z mężem, czytanie książek rano, rysowanie (tez w ilościach hurtowych) i nas dwoje w dużym, pustym domu (nie licząc kotów).

Tak dziwnie, gdy ostatni synek zaczął dorosłe życie. Mały, Średni i Duży, tak strasznie tęsknię. Wiem, że tak musi być, i to dobrze, pięknie i sprawiedliwie, ale ciągle mam w sercu pustkę i w pamięci wiersz, że brak jednego głosu w domu jest jak wycięcie drzew baśniowgo lasu...

 
Brzoza złota

Trawy rude. W szklarni ostatnie pomidory.

 
Na zagonkach pusto, kompost rozrzucony, zagrabiony, czekamy na zimę.

Koty zalegają, wiadomo

Liściopad

Złotopad, zimnopad

 

Buka nadchodzi