Czerwcowe wieczory są jak nasi starzy, kochani przyjaciele. Kiedy jesteśmy zajęci i zabiegani, kiedy omijamy ścieżkę do ich domu, zapominamy o ich urodzinach, kiedy nasz wewnętrzny spokój kurczy się jak wełniany sweter w gorącej pralce - oni ciągle tam są. W swoich domach, z cierpliwą, czekającą na nas herbatą, bezwarunkowym uściskiem ramion i poklepaniem po plecach - tak, rozumiem, kochana, ciężko było, prawda? A teraz siadaj, opowiedz, zrobię ci herbaty w twoim ulubionym kubku, i świetnie trafiłaś, akurat dzisiaj upiekłam szarlotkę... co u ciebie?
Mimo wielu wspaniałych rzeczy, które robiliśmy, w wirze zajęć, przygotowań, setkach rozmów, wyjazdów, spraw, nie miałam ostatnio czasu, by przytulić się do przytulii, by zanurzyć nos w zielonym, pachnącym kwiatami swetrze starej łąki, a ona wciąż czekała na mnie, owinięta w białą chustę mgły, jak siostry Czechowa, jak Rachela Wyspiańskliego, tak zwyczajnie czekała pod brzozami, bym mogła złożyć głowę na jej ramieniu. Razem z mruczącym kotem wieczoru, świętojańskim i magicznym.
Nie musiałam nic tłumaczyć - starzy przyjaciele rozumieją wszystko. Zostałam obdarowana w obfitości. Dostałam głosy wilg przed deszczem, kosy i kukułki, zapach mokrego lasu, mgły, chmury w ukochanych turkusach i gołębich cieniach, spokój, kubek ciszy, bukiet przytulii.
I mogłam nareszcie, z utęsknieniem, znowu poczuć się w sobie jak u siebie, wrócić do lekko zachwianej równowagi, wyciszyć się i do woli być z Łąką i Świętojańskim Wieczorem, a w końcu, wracając do najmilszego, kochanego domu, przypomnieć sobie ten genialny cytat z Bułhakowa, nad którym zawsze wilgotnieją mi oczy:
„Oto twój dom, oto twój wieczysty dom, który otrzymałeś w nagrodę. Widzę już okno weneckie i dzikie wino, które wspina się pod sam dach. (...) Wiem, że wieczorem odwiedzą cię ci, których kochasz, którzy cię interesują, ci, co nie zakłócą twojego spokoju. Będą ci grali, będą ci śpiewali, zobaczysz, jak jasno jest w pokoju, kiedy palą się świece. (...) będziesz zasypiał z uśmiechem na ustach. Sen cię wzmocni (...). Ja zaś będę strzegła twego snu.”
A fotografował Średni.
Ps. Dziękuję wam za 300 tysięcy odwiedzin bloga, za cierpliwość i bycie razem. Jestem, nawet trochę znikając czasami - robię ten kubek herbaty w waszym ulubionym kubku i staram się zawsze mieć szarlotkę i świeży bukiet na stole.
Wasza Kalina
Za całokształt plus szarlotkę dziękuję, ale do popijania to ja tam cuś wolę z piwniczki swojego...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wzajemnie, wachmistrzu, zawsze się ubogacam, zaglądając do Ciebie.
UsuńKalinko, dobrze, że jesteś z nami, ze piszesz i dzielisz się swoim spojrzeniem na świat. dzięki Tobie jest on piękniejszy! Z wielką chęcią łapię się za kubek i rzucam na szarlotkę. :)))
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie w tym najgorętszym teraz dla Was okresie!
Buziaki
Trzymam się, chcę czuć radość zbliżającego się wesela nawet w wirze przygotowań, a przy tym nie zamknąć oczu na boże cuda wokoło:) Trudna sztuka, ale musi sie udać! Następne czeresnie, mgły świętojańskie i róże dopiero za rok.
UsuńA jaki dom tak naprawdę Bułhakow miał na myśli? Jedno słowo w tym cytacie daje do myślenia...
OdpowiedzUsuńDaje, Urszulo do myślenia i do marzenia też:)
UsuńPrzychodzę do Ciebie na tą szarlotkę i herbatę regularnie Kalino ,tylko nieraz tak cichaczem w kąciku sobie przycupnę ,dlatego nie zawsze mnie widać :))) Dziękuję za gościnę i proszę bądz zawsze w tym miejscu Kalino :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę jeszcze długo, Mario:)
UsuńJak dobrze, że wir cię nie wciągnął do końca, zawsze potrafisz się uchronić przed pochłonięciem przez rzeczywistość. I to jest piękne. Przytulia też, przytulam się więc i ja. Cytat wspaniały. Uściski.
OdpowiedzUsuńTo pewnie kwestia ciężaru, MIko, nie tak łatwo wciągnąć mnie i wyciągnąć gdzies też. Uściski:)
Usuńanioły w gumowcach wędrują po niebie
OdpowiedzUsuńa ja deszczem przemoczona uśmiecham się do Ciebie ;))
:)
Myśmy tęsknili za deszczem, więc cieszyłam się z niego ogromnie, ogród odżył. Dziękuję Mamusiu Maminka:)
UsuńJa też Ci dziękuję za bycie razem, za to, że zapraszasz nas do Twojego świata, uchylasz rąbka... i choć też czasem znikam, to jestem, gdzieś tam. Niedaleko ;)
OdpowiedzUsuńPewnie zapracowana, znając życie:) Ja tez podglądam wasze zmagania i to, jak pięknieje wam wasze miejsce na ziemi, Inkwi.
UsuńZapominam o troskach czytując Ciebie :)
OdpowiedzUsuńA ja, pisząc:)
UsuńLubię zaglądać do Twojego świata, dziękuję, że na to pozwalasz. Pomagasz mi uporządkować rzeczy, zatrzymać się nad tym, co naprawdę istotne, często zawstydzasz. Uczę się od Ciebie i wciąż nie mogę nadążyć.
OdpowiedzUsuńO, dziękuję za te wzruszające słowa, z nadążaniem to ja też mam problem, choć pomaga mi miejsce, w którym mieszkam, jego swoista powolność, inny od miejskiego rytm, pory roku, szanowanie czasu...
UsuńPrzychodzę zawsze, ale ostatnio tak cichaczem. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPrzymykam oczy i przenoszę się Kalino do Ciebie aby wspólnie wędrować wśród mgieł, wdychać zapach łaki , jeść szarlotkę i marzę i całe lato będę widziała Twoimi oczami bo kiedy otwieram moje oczy to widzę kule , które przykuły mnie jak łańcuchy do domu. Marze o dniu kiedy wyjdę z mojej złotej klatki.Małgosia
OdpowiedzUsuńMałgosi, serdeczne uściski, Owieczko, dla Ciebie też. Niech ci się Małgosiu wyprostuje, ułoży, uleczy, dziękuję, że jesteście.
UsuńAmazing blog and very interesting stuff you got here! I definitely learned a lot from reading through some of your earlier posts as well and decided to drop a comment on this one!
OdpowiedzUsuń