12 lipca 2015

Wakacyjna Księga Radości - na jagody.


Kiedy byłam mała, czytałam tę książeczkę z wypiekami na policzkach, a szczególną atencją darzyłam ilustracje, przepiękne, rysowane ręką Zofii Fijałkowskiej. Mowa oczywiście o "Na jagody" Marii Konopnickiej, jednej z cudnych książek dzieciństwa. Widziałam też wersję z baśniowymi ilustracjami pani Anny Stylo - Ginter, warta każdej ceny:) Tak sobie przypomniałam dzisiaj jagodową opowieść, przemierzając z Małym kilometry starej szosy i jadąc na jagody...


12 lipca. Jedziemy do Hajdukowszczyzny, zagubionej na skraju Puszczy wioseczki. Za Hajdukowszczyzną rozciągają się jagodowe pola, ale najpierw czeka nas 4 kilometrowa droga, między łanami zboża, kukurydzą, łąkami i ugorami. Mały jest dzielny, a ja znajduję kocankowe pole. Zrywamy wielki pęk, będzie cudny wianek do kuchni. Kocanki suszą się pięknie, a z lawendą i gipsówką tworzą trio letnich tenorów, śpiewające zapachami...

 

Hajdukowszczyzna jest malutka, większość domków wygląda właśnie tak.


Pomieszkuje tu Macierzanka, a sporo chatynek wykupiono na weekendowe dacze, trwają budowy, ogradzanie się ogrodzeniami z desek i spomiędzy starych jabłoni wonieją grille, słychać grające radia i poszczekiwanie weekendowych psów. Kiedyś zostawiałam tu rower przy studni z żurawiem, dostawałam mleko od krowy i szłam z koneweczką na jagody, co sił w dziesięcioletnich nogach. Dzisiaj pokazuję Małemu drogę, wpadającą w szumiący las i szeptem recytuję Gałczyńkiego:

A gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie
czy ma lat pięćdziesiąt czy dziewięć
patrzy w las jak w śmieszny rysunek
i przeciera oślepłe oczy;
dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy
i na serce kładzie mech jak opatrunek...



Na jagody! W zielone chaszcze, podgryzani przez mrówki, ocienieni łapami świerków,  wdychając zapach traw i poziomek, tulących się w rowach.

Aż drożyny mech wygładzi,
Aż nas dzięcioł poprowadzi,
Aż się w dziuplach pośpią sowy,
Aż zadrzemie dziad borowy,
Aż obeschną w trawach rosy,
Aż utkają dywan wrzosy.
Wtedy — niech się co chce dzieje,
Dalej, dzieci! Idźmy w knieje!




Jak się mama ucieszyła,
Jak wyborna kawa była,
Jak jagody zaraz dano
Z miałkim cukrem i śmietaną,

(...)
O tym chyba książkę nową
Napiszę wam innym razem!




A potem zmęczony powrót między żółknącym zbożem, polnymi drogami, w zapachu facelii, w brzęku pszczół, z obłokami nad głową, które dla mnie na szczęście nie są obłokami Miłosza, strasznymi stróżami świata, ale łagodnymi wędrowcami nad liliową i złotą ziemią, w upale lata, w dziecinnej radości Małego, w moich wspomnieniach i w tej pięknej, dobrej niedzieli:)


18 komentarzy:

  1. Też kochałam rysunki Fijałkowskiej w "Na jagody" :) Tylko wakacji jakoś ostatnio mało się zrobiło, przez co zamiast się delektować błogą chwilą, gdy już jest - chwyta się ją łapczywie jak tonący łapie haust powietrza. Coś trzeba zrobić by to zmienić, zanim mój Mały przestanie być mały, a Duża zrobi się naprawdę duża...
    Pozdrawiam Kalinko późną porą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego spędzamy z Małym czas na jagodach, zamiast zajmować się pieleniem ogrodu czy układaniem w szafie... co nie znaczy, że ucieknę od pielenia lub porządków. Zrobię je potem, a na razie rzucam wszystko, biorę Małego i jedziemy łapać wakacje za uszy. Średni zrobił się juz Duży, a Duży jeździ z żoną, co mi zostało? Pozdrawiam wczesną porą:)

      Usuń
  2. KAlino, jaki piekny post, cudnie piszesz, cudnie widzisz swiat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, codziennie dokopuję się do tej małej dziewczynki w sobie, która uparcie wiedziała, co ważne:)

      Usuń
  3. pamiętam niemalże większość dni spędzonych na wakacjach na wsi a było to rok w rok,. prawie całe wakacje u Babci... i te jagody i poziomki i maliny i grzyby, uwielbiałam zbierać i uwielbiam do dzisiaj, ale nie mam z kim chodzić do lasu, a sama się boję chodzić. Pięknie spędzacie czas i wieś też cudna taka jaką pamiętam i kocham najbardziej. A książki - te stare z dzieciństwa oj to moja miłość najpierwsza, niedawno skończyłam Porazińskiej "I w sto koni nie dogoni" - piękna! ta o której piszesz też lubię ale ie mam, upoluję sobie taka z lat 60-tych ;)
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulo, coraz mnie tej wsi, która ja tez kocham. Ale jest, jeszcze jest na szczęście:)

      Usuń
  4. A ja samej książki to zupełnie nie lubiłam, ale za to ilustracje - jak najbardziej tak. Te żagle z liści i domki z cukru (musiały być z cukru chyba, takie słodkie?). I te kapelusiki. No i same jagody - śliczne i pyszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym zdobyć taki archiwalny egzemplarz na kiedyś, dla moich przyszłych wnucząt:)

      Usuń
  5. A ja uwielbiam...... kocanki :)) Masz rację pięknie się zasuszają i pozostają takie słoneczne .
    Tak bardzo bym poszła do prawdziwego lasu, który w tej chwili jest dla mnie nie dostępny. To co mam pod ręką to jakieś nędzne namiastki.
    Fajnie że Ty swój masz, blisko. Jagódki "trochę sobie zjemy,się wysmarujemy", takie sobie wspomnienia z kolonii :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma lata bez jagód, prawda? Trzeba się po lesie nachodzić, on ma swój charakter i lubi byc traktowany serdecznie, lubi, żeby mu czas poświęcać. Wtedy zdradza sekrety, np swoich polan i skarbów:)

      Usuń
  6. W tym roku udało mi się przekonać dzieci do zbierania jagód. Niestety mąż zabrał nam ten wspólny czas przywożąc do domu 7 litrów już nazbieranych przez jego ciocię owoców :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham "Na jagody" i ilustracje Fijałkowskiej, a panny Borówczanki były kiedyś dla mnie tym, kim dziś są dla małych dziewczynek księżniczki Disney'a. Kiedy byłam w podstawówce (czyli jakieś pół wieku temu) było też piękne słuchowisko dla dzieci na podstawie tej książki. Do dziś, kiedy chodzę po lesie podśpiewuję sobie "Jagodowy król po borze, jak po własnym chodzi dworze". I tak sobie myślę, że chyba muszą "Na jagody" znowu przeczytać... Dzięki Kalinko za wywołani tych wspomnień. Po przeczytaniu Twoich postów zawsze jest jakoś jaśniej na duszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też rysowałam sobie panny Borówczanki namiętnie:) I dziękuję, ze czytacie i dołączacie się do jasnych wspominków:)

      Usuń
    2. Dokładnie taki sam odbiór Borówczanek miałam jak Aga :) Dzięki Kalino za przypomnienie mi tej książeczki, tych ilustracji.

      Usuń
  8. Lapac wakacje za uszy :) Jakie to fajne :)
    Za pare dni tez bede lapac wakacje za uszy z moim prawie trzynastolatkiem :)
    Pozdrowienia serdeczne Kalinko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to powodzenia na wakacyjnych szlakach, wspaniałych przygód, Orszulko!

      Usuń
    2. A ja ciągle się wzruszam mijając domek mojej ciotcznej babci w Hajdukowszczyźnie, gdzie zawsze był świezy biały ser i miód, cały dom pachniał właśnie miodem. Teraz pomieszkuję sobie w tej wsi, ale ten dom to wiesz,że nie jest moją bajką:)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)