10 lipca 2015

Wakacyjna Księga Radości. Rzeka, stare domki i sprawy niefrasobliwe.

Kiedy przyjeżdżaliśmy do dziadziusiów na wakacje, na początek odbywało się uroczyste ważenie wnuczek. Na starej wadze, z odważnikami. Potem Dziadziuś ważył nas jeszcze raz na koniec wakacji, by sprawdzić z satysfakcją, ile wnuczki przytyły. Nieprzytycie było obrazą dla dziadziusiowej i babcinej kuchni. Potrafiłam zjeść wtedy dwadzieścia pierogów z truskawkami! Patrzę na Małego, zajadającego się rogalikami z truskawkami i widzę siebie, pełną szczęścia - bo są wakacje, bo jestem u dziadziusiów, jutro też jest wolne, i pojutrze, a na obiad pierogi, a wiśnie dojrzały,  a...
Prowadziłam wtedy Wakacyjną Księgę Radości. Pod okazałą nazwą ukrywał się stary zeszyt, w którym zapisywałam to, co wypełniało mi dni. Wpis przykładowy. 10 lipca - zbierałam żywicę z czereśni na korale, byłam w Dziada Lasku, znalazłam starą wierzbę. Narysowałam róże. Wspięłam się na orzech i jadłam papierówki. Znalazłam kamień w kształcie muszli...
Zatęskniło mi się za wakacyjną księgą i radościami. Zabrałam Małego i wybraliśmy się na małą, wieczorną włóczęgę. Dzisiaj zamiast starego zeszytu mam bloga. Piszemy więc wakacyjnie.  To będzie wpis pierwszy:)


10 lipca 2015. Osiemnasta. Wypogodziło się, ale wiatr przenikliwy, chłodny, musieliśmy włożyć swetry. Poszliśmy na most. Widzieliśmy rzekę. Te wierzby  mają ponad sto lat. Pochylają się nad wodą jak Wanda, co nie chciała Niemca. Z drugiej strony rzeki nowa przystań kajakowa. Bocianie gniazdo, jedno z dziesiątek we wsi. Mały chodził po kościelnym parkanie. Też chciałam, ale trochę wstyd:)


Kiedyś rzeka była szersza, tak ze dwa razy co najmniej. Zamiast krzaków była plaża, był stary, drewniany most. Ale nadal są raki w rzece, a wieczorami można zobaczyć bobry:)




Po rzece i po mostach pora na przykościelne łąki. I pola. Oglądaliśmy powoje, łapaliśmy motyle, szliśmy na skróty przez owies.


Potem znaleźliśmy zielone jabłka i wiśnie. Przy starym płocie, w chłodnym wietrze wieczoru smakowały niefrasobliwie jak esencja lata.



I jeszcze więcej starych domków, jeszcze więcej wieczoru, lata, spaceru z łapką Małego w mojej dłoni. Kwiatów w ogródkach, wakacyjnej radości i spokoju.


5 komentarzy:

  1. Jakie to proste, prawda? Na wyciągnięcie ręki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I aparatu:) Mogę zapamiętywać jego szklanym okiem to, co wczesniej tylko własnymi oczyma. Troszke łatwiej, zwłaszcza, gdy pamięć szwankuje.

      Usuń
  2. Też mam podobne wspomnienie z wyjazdów na wieś. Pierwsze słowa dziadka lub cioci: jaka ty jesteś chuda. I zaganianie do jedzenia...i niestety nie było to dla mnie miłe :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki śliczny ten ogródek na ostatnim zdjęciu!!! Prawdziwy wiejski ogródek przy wiejskiej chałupce. Lipcowa obfitość kwiatów i owoców jest wspaniała...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mały będzie zawsze kochał to piękno...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)