24 października 2015

O jabłkach

 

Zerwałyśmy z Elfem jabłka, ostatnie, malutkie, parchate trochę, pełne takiego cichutkiego wdzięku. Siedzą w wiklinowych koszach, połyskując kolorami. Biała, stareńka drabina od dawnej wiejalni zboża nadała się akurat do wdrapywania na nią i osmykiwania gałązek. Przedtem służyła do obrywania winogron i jak weteran wielu bitew, nosi odpowiednie ślady.
- Prawdziwy shabby schick - powiedział Jabłkowy Elf, wskazując łapką w szarych mitenkach zaschnięte winogronowe plamy na bieli odrapanych desek.
- Lubimy rzeczy, które lubią nas, na przykład jabłka - zadeklamowałam - I koty.
Tak, jabłka nas lubią. Tak miło wślizgują się w dłoń, chrupią pod zębami. Sok z jabłek i tegorocznych marchewek, z selerem, gości ostatnio u nas bardzo często. Miły dodaje sobie korzenia imbiru, ja wolę słodziej.
Kota wygrubasiła się, puchata jest, apetyt szalony, śpi po całych dniach i ewidentnie czeka na chłody. Nadejdą, wiemy to wszyscy. Ale póki co, złoto jesieni.


A w powietrzu przestrzeń taka, jak kryształ, po deszczach słońce wyszło i czuję się jak postać z kreskówki Boga,wędrująca szeleszczącym światem. Tak jakbym schodziła wewnątrz siebie nieskończonymi schodami, w jasne światło. Pozdrawiamy jabłkowo.

4 komentarze:

  1. Moje jabłka też parchate, jedne duże, drugie małe. Wyhodowane bez oprysków, więc zjem je ze smakiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mojej babci w ogrodzie była jabłoń. Miała czerwone jabłka, cudownie chrupiące i soczyste. Zrywało się je późną jesienią. Czasem miałam szczęście i dostałam takie jabłko. Pyszne było. Podobny smak mają dzisiaj elizy (odmiana Elise).
    Twoje zdjęcia pachną chłodnymi jabłkami. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w tym roku pierwszy raz, od kiedy pamiętam ten ogród (czyli całe moje życie właściwie), miałam okazję spróbować jabłek z wiekowej jabłonki. Dotąd zawsze opadały przedwcześnie, albo w ogóle nie zawiązywały się owoce.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)