Valancy Jane Stirling w starym tłumaczeniu, na które trafiłam najpierw i które zakorzeniło się we mnie głęboko, była Joanną Walencją. I tak mi zostało, choć przeczytałam już Zamek w dwóch nowych tłumaczeniach z Valancy i Barneyem, a teraz pracowicie dziubię oryginał, porównując z polską wersją. Joanna mi pasuje absolutnie, za co mogę winić tylko fakt, że książka trafiła do mnie w okolicach moich piętnastu lat i nastoletnie serce przyjęło wszystko jak leci.
Tak więc u mnie będzie Joanna i Edward, niech mi wybaczą wielbiciele Valancy i Barneya:) Troszkę wstępu:
Kiedy Joanna miała rok, umarł jej ojciec, Fryderyk Stirling. Od tej pory mieszkała z matką i kuzynką Stickles w brzydkim domu przy ulicy Wiązów. Jej matka pochodziła z rodziny Wansbarra, ojciec pani Fryderykowej, czyli dziadek Joanny był oryginalnym, ekstrawaganckim staruszkiem, którego mała Joanna obdarzała sympatią. Podobno twierdził, że był swoim własnym, ponownie urodzonym pradziadkiem:) Kiedy Joanna obchodzi swoje 29 urodziny, a cała rodzina pogodziła się już z myślą, że zostanie na zawsze starą panną, nagle dowiaduje się, że pozostał jej rok życia z powody ciężkiej choroby serca. Postanawia pozostawić swoją czcigodną, wiktoriańską familię i zatrudnić się jako kucharka i opiekunka umierającej na gruźlicę Cesi Gay, swojej koleżanki z lat szkolnych i córki miejscowego stolarza - alkoholika, Ryczącego Abla. Oczywiście, wybucha soczysty skandal, ale o tym każdy musi już przeczytać sam. Ja za to zrobię co innego - pójdę dla was tropem Joanny, nizając jak koraliki wszelkie wiktoriańskie i kanadyjskie smaczki, dotyczące ówczesnej mody, kultury i konwenansów. Przy okazji odbywając smakowitą podróż:)
"Brzydotę tego pokoju znała na pamięć i szczerze nienawidziła. Nienawidziła żółtej podłogi z ohydnym szydełkowanym dywanikiem przy łóżku, ozdobionym groteskowym wizerunkiem psa, szczerzącego wiecznie zęby. Spłowiałych, brunatnych tapet, wyszczerbionej umywalki, sufitu z zaciekami, brązowego, papierowego lambrekinu w purpurowe róże, upstrzonego plamami i pękniętego lustra na toaletce, pudełka oklejonego muszlami, wykonanego przez kuzynkę Stickles w czasach jej mitycznego dzieciństwa. Twardego, żółtego krzesła, spłowiałego napisu wyszytego kolorową nicią wokół fotografii prababki Stirling, głoszącego: "Odeszli, ale żyją w pamięci", starych fotografii, dawno wyrugowanych z dolnych pokoi. Tylko na dwóch nie było kogoś z rodziny. Stary dagerotyp przedstawiał psiaka, siedzącego na ganku, a na sporego formatu portrecie(...) schodziła po schodach piękna księżna Louise. Przez dziewiętnaście lat Joanna patrzyła z nienawiścią na piękną, pewną siebie księżnę. Nigdy jednak nie odważyła się zniszczyć wizerunku lub zdjąć go ze ściany"
Księżna Louise.
Królowa.
"Zamek" został napisany w 1926 roku, cztery lata po wakacjach Montgomery w Muskoka. Królowa Wiktoria panowała do 1901 roku, w sumie 64 lata. Była Królową Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii, Królową Nowej Zelandii, Królową Kanady, Królową Australii i Cesarzową Indii. Wydarzenia w powieści mocno poprzedza właśnie wiktorianizm. No i teraz to, co wszyscy wiemy. Epoka wiktoriańska to czas rewolucji przemysłowej, kolonializmu, gdy Wielka Brytania stała się największym mocarstwem światowym. Wiktoriańska moralność zostawiła głębokie ślady nie tylko w Anglii. Piszą wtedy Dickens, siostry Bronte, Kipling, Conan Doyle, Verne.
Czasy.
Znalazłam fragment ze wspomnień Verne'a.
„Były to czasy latarni gazowych, szelek, straży narodowej i zapalniczek. Tak! Widziałem narodziny zapałek fosforowych, przypinanych kołnierzyków, mankietów, papieru listowego, znaczków pocztowych, krótkich spodenek, palta, składanych cylindrów, wysokich sznurowanych bucików, systemu metrycznego, parowców na Loarze, zwanych nieeksplodującymi, ponieważ wybuchały trochę rzadziej, niż inne, omnibusu, kolei, tramwajów, gazu, elektryczności, telegrafu, telefonu, gramofonu!"
(cytuję za Kamilą Wielebską, więcej na tej stronie.
Ulica w Toronto, 1923r.
1924r. Źródło
Reklamy, których nienawidziła Joanna.
I ulice miasta. Stąd
Rodzina Joanny Stirling zakrzepła w wiktoriańskim domu i wiktoriańskiej moralności, nakazującej ukrywanie uczuć, chociaż świat poszedł do przodu. Bo właściwie w którym roku toczy się akcja powieści? Lata dwudzieste? Wuj Wellington kupił sobie samochód, Edward jeździ już wtedy starym Grey Slossonem i pływa motorówką.
Są gazowe piecyki, tramwaje, turyści pędzą do Muskoka nowymi autami. Pociągi przyjeżdżają na stację w Derwood.
Korzystałam też ze strony
Moda.
Fryzura w stylu Pompadour; tak czesała się początkowo Joanna. Niżej inne pompadourki. Źródło.
Jakiś czas potem... Joanna kąpie się w jasnozielonym kostiumie kąpielowym ( pewnie firmy Catalina)...(zdjęcia znalezione na rockalily.com)
... obcina włosy na pazia z grzywką, nosi kapelusz "garnek" i sukienkę artdeco,
Wcześniej, w domu, nosi wiktoriańskie suknie mankietami, guziczkami, stojącym kołnierzykiem. Flanelowa halka. Buciki na gumie. Płaszcz.
Kuzynka Oliwia chodzi w jedwabiach, koronkach, kapeluszach z piórami i kwiatami, w woalkach. Ma kasztanowe loki. Bardzo dokładnie opisane są w powieści stroje ślubne, o tym jeszcze napiszę. Pięknej historii mody można nauczyć się przy okazji. Lata 20 zlikwidują gorset, uwolnią kobiecą sylwetkę. W latach trzydziestych pojawi się Coco Chanel i Elsa Schiaparelli. Popatrzmy sobie na fotografie z tego okresu, aby lepiej sobie wyobrazić rewolucję, jaka zachodzi w duszy i w ciele Joanny; od pompadourowskiej, wiktoriańskiej, zasuszonej starej panny, do wyzwolonego leśnego, secesyjnego elfa, patrzącego na nas przez ramię przez błękitną mgłę czasu...
och. Kalino.
OdpowiedzUsuńDoktorat z Joanny?
Wiesz, że nie czytałam Błękitnego Zamku?
to chyba zło.
Myślę,że tych co nie czytali zachęciłaś solidnie a tych co czytali uświadomiłaś w niektórych kwestiach.Megi dobrze mówi -doktorat.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było ,że Cię Megi zniechęci czy coś takiego.. Dla mnie mogłabyś pisać doktorat i epopeje o Błękitnym zamku! Jestem złakniona wszystkich szczegółów i wszystkich Twych obserwacji!. Także czytam zamek po raz kolejny i czuję ,że Joanna jest najbliższa memu sercu.... zaraz obok Jane Eyre... :))
OdpowiedzUsuńale dlaczego zniechęci?
Usuńja czuję się zachęcona. Tylko że nie mam 15 lat, więc nie wiem, czy jest sens. Jane Eyre też nie czytałam i już nie będę, wszystkie Austenki za późno, żeby się wkręcić.
Trochę zazdroszczę np. swojemu dziecku, które z przyjaciółkami przeżyło piękny czas i głębokie rozczarowanie, gdy okazało się, że pan Darcy nie istnieje;-) za to istnieją ideały.
Ja bede teraz odrabiac, zakupilam "Blue Castle" i zamierzam sie zanurzyc w lekturze dzisiaj wieczorkiem. Los daje nam rozne dary na naszej drodze w postaci ludzi.
OdpowiedzUsuńTylko Joanna!
OdpowiedzUsuńZamek jest dla mnie archetypiczny, bo trafił prosto w moje serce, gdy go potrzebowałam, te dwadzieścia parę lat temu i trwa we mnie do dziś:) Miałam nad łóżkiem w internacie obok plakatu Michaela Biehna cytaty z Zamku. Teraz mam czas by nurzać się w tej atmosferze, a co więcej, chodzić śladami autorki i podpatrywać jej inspiracje. Coś najmilszego. Musicie mi wybaczyć, bo to jeszcze trochę potrwa. I to nie tak, że nie widzę wad w pisarskiej manierze autorki, albo gloryfikuję ją i jej życiorys. Dla mnie Zamek jest osobnym cudem sam w sobie. A swoją drogą, Umberto Eco powiedział: "Jeśli fikcyjne światy są takie przyjemne, dlaczego nie mielibyśmy czytać prawdziwego świata, jakby był fikcją. Lub skoro fikcyjne światy są tak małe, a przyjemność, którą dają, jest jedynie złudzeniem, dlaczego nie mielibyśmy wymyślić fikcyjnych światów, które byłyby tak samo złożone, sprzeczne, cudowne i prowokacyjne jak świat rzeczywisty? Wiadomo, dlaczego fikcja tak nas fascynuje. Stwarza bowiem możliwość nieograniczonego wykorzystania naszych możliwości postrzegania świata i rekonstruowania przeszłości. (...) W każdym razie nie przestaniemy czytać fikcyjnych powieści, w nich bowiem upatrujemy wzoru, który nadałby znaczenie i naszemu życiu."
UsuńBłękitny zamek - jedna z moich ukochanych książek. Mam ją schowaną głęboko w szufladzie, przechowywaną dla wnuczki, która dziś jest jeszcze mała jak muszelka. Książka zaczytana, poplamiona łzami najpierw moimi, a potem moich córek. To Joanna uczyła mnie odwagi i wiary. To ona pokazała, że trzeba radować się tym, co jest tu i teraz. Że trzeba marzyć, ale nie wolno żyć tylko marzeniami. Że trzeba o siebie walczyć. Że strach zabija duszę. To ona była tematem dobrych rozmów z córkami. Dziękuję Ci, Kalino, za kanadyjskie opowieści o Joannie, która dla mnie - tak jak dla Ciebie - zawsze będzie Joanną Walencją. Tak jak Edward zawsze Edwardem będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Megi, na Błękitny Zamek NIGDY nie jest za późno. Dowód - wraca się do tej książki co parę lat i za każdym razem odkrywa coś nowego. I Joanna zawsze będzie Joanną, a Edward Edwardem. Ten Barney to jakaś profanacja ;) Och jak ja chciałam i nadal chcę być takim leśnym elfem ;)
OdpowiedzUsuńKażda z nas jest w duszy dziewczyną z tęsknotami, a Joanna jest dowodem na to, że warto te tęsknoty zrealizować, to mój wniosek, do którego dochodzę zawsze czytając Zamek:) Mam ogromną frajdę, realizując teraz własne marzenia:)
Usuń