Jakby się weszło do zielonej świątyni. Cisza, sklepienie liści, kolumny omszonych pni, cisza, przerywana psalmami niewidzialnych ptasich śpiewaków. Schodzimy coraz niżej, po śliskiej od deszczu ścieżce, stopnie z korzeni, nic nie zapowiada widoku, który za chwilę ukaże się naszym oczom. Nic nie poradzę, moje skojarzenie było natychmiastowe - śpiący olbrzymi, pokryci liśćmi, leśną ściółką, setkami zim i jesieni, tu wynurza się sklepione czoło, tu łokieć czy kolano, tu kamienna stopa...
Panama Rocks to dziwna grupa skał, w zasadzie skalny grzbiet, długi, wysoki na 60 stóp, ukryty w gęstwie lasu. Pełno tu jaskiń, szczelin, przełęczy, skalnych mostów, śliskich, fascynująco egzotycznych dla nas. Mieści się w Chautauqua County, przejeżdżaliśmy przez miasteczko Panama, gdzie na frontach kamiennych domków wyryto datę założenia - powstało w XIX wieku. Mottem parku jest hasło: Zagubienie nie jest stratą czasu. I można się tu zagubić, zamykasz oczy i otacza cię tysiące lat, zaklęte w skałach, w dzikiej naturze.
Lada szept wydawał się za głośny.
Byliśmy obok nich, patrzyliśmy. I odeszliśmy na palcach.
Lubię patrzeć na Małego, jak patrzy na ten nowy dla nas świat. Jakby ktoś się pytał, czemu reszty chłopaków na zdjęciach nie widać, to nie chcom być fotografowane one. Ale my z Małym używamy, a co, potem będziemy wspominać:)
Byliśmy obok nich, patrzyliśmy. I odeszliśmy na palcach.
Lubię patrzeć na Małego, jak patrzy na ten nowy dla nas świat. Jakby ktoś się pytał, czemu reszty chłopaków na zdjęciach nie widać, to nie chcom być fotografowane one. Ale my z Małym używamy, a co, potem będziemy wspominać:)
Niesamowite miejsce, wierzę, że poczułaś tam magię czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Fajnie się z Tobą podróżuje po Kanadzie :) Choć akurat te miejsca wydaja mi się takie bliskie. Przypominają mi Jurę Krakowsko-Częstochowską.
OdpowiedzUsuńJestem Twoją anonimową podczytywaczką i z ogromną przyjemnością czytam o Waszej podróży. Muszę Ci podziękować - dzięki Tobie odkryłam Błękitny zamek! Pisz, pisz , pisz jak najczęściej!!!!
OdpowiedzUsuńTo coś podobnego jak Skalne Miesto w Czechach ... moje nieosiągnięte marzenie wycieczki. Może kiedyś ... może w końcu ... dotrę tam ... pojadę :)
OdpowiedzUsuńPodróżujcie, podczytujcie, łatwiej mi tak inwentaryzować wspomnienia, krajobrazy, na bieżąco.
OdpowiedzUsuńA marzenia się spełniają, jestem tego dowodem:)
Pozdrawiam was serdecznie, staram się pisac gdy tylko znajdę chwilę:)
Takie nasze Błędne Skały trochę ;) A z Małym macie zdrowe podejście - ja np. na zdjęciach wychodzę zawsze kretyńsko (zero fotogeniczności), ale przynajmniej mam co wspominać :D
OdpowiedzUsuńHaha J. to żadne dyby się nie imają, za duże te otwory. Z niecierpliwością czekam na seans rzutnikowy po powrocie i ewentualną kiczowatą pamiątkę stanową :) Ja najprawdopodobniej zabieram się jutro z naszymi obozowymi Amerykanami na wycieczkę do Sopotu. Jakoś tak sobie staram się umilać czas tym co wychodzi mi najlepiej w takich sytuacjach, wędrowaniem po świecie. Dziś jest dobrze i sympatycznie, słonko nam przygrzewa na tych ziemiach żuławsko-warmińskich, podjadam sobie lody z Biedronki i cieszę się chwilami odpoczynku, po całym tygodniu biegania z dzieciakami. Może nawet dzisiaj będę miała zaszczyt zdemolowania łóżka koleżanki, która się wyprowadza i musi je zdemontować, więc czeka mnie ciekawy wieczór, a demolka i potem kreacja to coś, co lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w ten amerykański dzień niepodległości, ściskam i całuję. Jesteście super, tęsknię.
A.
My też tęsknimy, a opowiadania po powrocie będzie, oj, będzie! Niesamowite rzeczy się tu dzieją. Miłego demolowania, my dzisiaj ostatni dzień i noc na Family Week, od jutra już w Toronto. Uściski!
Usuń