08 lipca 2014

Kleinburg - piernikowe domki, Inuici, First Nation i łapacze snów.

W tym tygodniu zostałam zaopiekowana przez Watkę, która po pierwsze, zaprowadziła mnie do muzeum McMichael, a po drugie, w straszliwe bezdroża i BOG- na, o których jeszcze napiszę.
Najpierw jednak pojechałyśmy do Kleinburga.
Jak sama nazwa rzecze, jest to niewielkie miasteczko, położone na wzgórzach,  bardzo letniskowe w atmosferze, posiadające coś w rodzaju starówki skrzyżowanej z planem filmowym westernu. 





Starówki europejskie wydają się wrastać kamiennymi korzeniami w ciszę dawnych wieków, tu łypnie gargulec, tam błyśnie gotycka cegła, nawet gołębie celebrują historię. Kleinburg jest inny. Założyli go niemieccy osadnicy, w XIX w., kiedyś nad rzeką Humber turkotały młyny, a teraz stoją tu gingerhouses, piernikowe domki, wyglądające jak skrzyżowanie zamku Gargamela z filmową dekoracją. Sklepy mają drewniane werandy, nazwy ulic pisane są niemieckim gotykiem, wieżyczki i strome dachy zdobione są cyzelowaną snycerką, a okoliczne uliczki dumnie obnoszą się z dziesiątkami małych i większych domków otoczonych wystrzyżonymi trawnikami i wypieszczonymi ogródkami. 



W Kleinburgu Watka pokazała mi McMichael Gallery, gdzie mogłam nie tylko obejrzeć  niezwykłe obrazy tutejszej Grupy Siedmiu, ale i przenieść się głęboko w sen historii, śladami First Nation, czyli tutejszych Indian i Inuitów. 


 Drzwi do szopy, w której niegdyś spotykali się malarze z Seven Group.



Podróż w sen tej pięknej, olbrzymiej krainy niesie trochę smutku - dużo cienia w tej historii, historii Kanady, ale i historii pojedynczych osób, jak Norval Morisseau, malujący oniryczne ryby, metafizyczne zwierzęta, świat, pulsujący dziwną harmonią, wzięty z legend plemienia Ojibwe. 



Albo Emily Carr, odważna kobietka malująca puszcze i góry, przemierzająca konno zimne strumienie i indiańskie wioski, zachowująca na płótnach totemy i wszystko to, co niewidzialne, a żywe i zachwycające głęboką, barwną obecnością...

Wędrowałyśmy z Watką nie tylko chłodnymi salami muzeum, oglądając srebrne bransolety, totemy, kapelusze, obrazy i kamienne misy, ale obejrzałam też otaczający muzeum park, rzeźby wilków, kamiennego ludzika Inuitów, widziałam kieł narwala i wdychałam żywiczny zapach białych sosen, bo w końcu Kanada pachnie żywicą...
Sny miałam po tym zielone i głębokie, to pewnie przez łapacze snów, które mrugały do mnie turkusowym okiem z kleinburskiej galerii. A jutro opowiem wam o Zimnym Strumieniu, o tym, jak Mały odkrył BOG - no i o ulubionej roślince Megi, której niestety nie udało mi się zobaczyć, a która nazywa się linnea borealis.

7 komentarzy:

  1. Wiesz Kalino mielismy dzisiaj duzo szczescia bo pada caly czas z malymi tylko przerwami! Mam nadzieje, ze jutro sie tez uda. Twoj opis jak zwykle bajkowy, jakbym w ogole tych miejsc nie znala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja je poznaję twoimi i moimi oczyma:)
    Pewnie, że miałyśmy szczęście, jakżeby inaczej. Ale przyznasz, że deszcz w tej włoskiej piekarnio- kawiarni smakował wyjątkowo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawdzalam, ma byc tylko zachmurzenie i przeblyski slonca. Dobra pogoda! Kawa tez byla dobra, z deszczem :) Musze zrobic liste jakie mam naprawde rosliny szukac bo mam goraczke roslinna. Moze jutro tez ksiegarnia i sushi?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny drogie, pozdrawiam was obie bardzo serdecznie i zazdroszczę, zazdroszczę, jakże nisko zazdroszczę... Piękne miejsca, piękny czas. Dziękuję Kalino za takie wnikliwe opisy tego co oglądasz, to przyjemność tak sobie z tobą podróżować. I tyle się dowiadywać...
    U mnie od wczoraj leje cały czas, mam nadzieję, że jutro wam się przejaśni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Miko! Staram się zapisać i zapamiętać jak najwięcej, choć to dopiero początek. jeszcze śladami Montgomery nawet nie ruszyłam!
      U nas dzisiaj słońce mimo chwilowych chmur.

      Usuń
  5. a, no właśnie. Ulubiona roślinka Megi. Jak zwykle czytam od przodu i nie komentuję, ale czytam:-)
    Bo jest cooo.
    Już Kleinburg w tytule przypomniał mi, jak Watka o nim opowiadała, a zobaczyć jej drugi ulubiony świat twoimi oczami, przejrzeć go w lustrze- metafizyczne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kalinko, przepiękne miejsce. Naprawdę. Te domki jak z bajki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)