Nie napiszę nic nowego - Niagara wygląda tak, jakby Bóg zapragnął wziąć kąpiel i odkręcił największy na planecie kran. Bo pierwsze, co poraża, to rozmiar. Stałam tam sobie w osłupieniu, zastanawiając się, skąd się ta woda bierze i dlaczego jest jej tyle, jakby rzeka zaplotła gargantuiczne, jadeitowe warkocze, przerzucając je w nieskończoność.
Na dole wszystko staje się spienioną, kipiącą bielą, ale wyżej, na załomie skały, gdzie rzeka robi ten straceńczy skok w otchłań, woda jest ciemna, gniewna, pełna kłębiących się cieni. Wodospadów jest więcej niż jeden, ten mniejszy, czy też te mniejsze, poprzedzające chlustającą nieskończoność są łagodniejsze, bardziej ustrojone w warkocze, wdzięczą się do rozkrzyczanych mew, pozują na tle brunatnej skały, mając u stóp olbrzymie głazy. Stateczki z turystami na zmianę to w niebieskich, to w malinowych pelerynach wydają się drobinami przy tym wodnym szaleństwie. Też zadekowaliśmy się na taki statek, odbywając mrożącą podróż aż do stóp kolosa, mokrzy i niebotycznie szczęśliwi.
A potem schliśmy sobie, podpatrując mewy - Mały złapał jedną, młodziutką:) - czipmanki, żebrzące od niezliczonych turystów, niebieskawe budynki majestatycznych hoteli, kasyno, wieżę, gości wszelkiej barwy i narodowości, zmieniające się barwy wody, gdy wędrowało się deptakiem...
Potem pojechaliśmy tam, gdzie nad rzeką na linach jeździ kolejka, też pełna turystów, a potem tam, gdzie stoi kwiatowy zegar. A potem do St. Catharines, gdzie zobaczyłam urokliwy kosciółek.
- Popatrzcie, kościół z wieżą! - oznajmiłam chłopakom przez szum silnika. Mały aż podskoczył podekscytowany:
- Gdzie kościół zwierząt? Jaki kościół zwierząt?
I chyba od tej pory kościół zwierząt zadomowi się w rodzinnym słowniku na stałe... podobnie jak następująca rozmowa.
Zajadamy pizzę w Boston Pizza, w nocnym St. Catharines, pod sufitem podwieszony wielki telewizor, transmitujący zawody rodeo, Calgary Stampede. Mały z zafascynowaniem śledzi kolejnych kowbojów na podskakujących rumakach, a widząc triumfatora z czekiem na 100 tys. dolarów oznajmia:
- Mamo, byłabyś dumna, gdybym tak jeździł na koniu i wygrał?
- Cóz, wolałabym, żebyś miał w przyszłości bardziej bezpieczny dla zdrowia zawód...- oznajmiam ostrożnie.
Mały chwilę myśli, myśli, po czym stwierdza pogodnie:
- No to będę rozwoził owoce!
Fotografował Duży:)
Oj tak, podobno nieźle moczy ;) Moja Mama zawiozła nad Niagarę w zeszłym roku znajomych, wizytujących USA.
OdpowiedzUsuńAch ten maly, skarbnica wesolosci i pomyslow.
OdpowiedzUsuńAch Kalino , ile wrażeń .Pozdrawiam miłośnie i jarzynowo dziś małego wozibaranka szczególnie.
OdpowiedzUsuńZdjęcie z tęczą wygląda jak fotomontaż, albo inny fotoszkop! Czy ona (tęcza) jest tam zawsze? Zawsze wyobrażałam sobie, że najbliższa okolica Niagary jest bardziej dzika.
OdpowiedzUsuńNs słowo Niagara od razu pojawia mi się Merlin Monroe. Pewnie nietypowe skojarzenie, ale już tak mam. :))) Piękny, ach zobaczyć go z bliska!
OdpowiedzUsuńNo widzisz, jakiego madrego i kochanego masz synka! To chyba najbezpieczniejszy zawód świata. :)))
Pozdrawiam
Ewa
Mały wozibaranek zawsze zaskakuje pomysłami:) Uściskam go bardzo miłośnie. Haniu - nie fotomontaż, ale prawda szczera, tęcza nie jest zawsze, ale akurat była, gdy myśmy byli, za co jej jesteśmy wdzięczni ogromnie! Ewo, pozdrawiamy też, z ulgą, że jednak kariera Małego pójdzie w kierunku że tak powiem, flory, nie fauny:)
OdpowiedzUsuńAleż piękne zdjęcia zrobiłaś, fantastyczne widoki, wycieczka pełna wrażeń, na pewno na długo pozostanie w Waszej pamięci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Nie tylko w pamięci - w sercach też:)
UsuńFajnie się to czyta i od razu marzy .... kiedy ja? Mam już sterty zdjęć, wysłuchałam dziesiątki opowieści, teraz przeczytałam kolejną ... niby miejsce to samo, niby woda płynie ... Jednak każde z Was zostawiło w swych opowieściach siebie, przekazało mi cząstkę własnych emocji i pozostawiło nad tym pięknym wodospadem niewielką cząstkę własnego serca ... Kiedy ja? Kiedyś mam nadzieję tam będę ... odnajdę wasze cząstki, pozostawię swoją :) To takie urocze miejsce gdzie kąpiel chciał wziąć Bóg, a serca zostawiają ludzie...
OdpowiedzUsuńMożna się rozmarzyć czytając twój tekst. Czuję się jakbym tam była. Może kiedyś odwiedzę Kanadę. Życzę Ci jeszcze wielu takich cudnych podróży. Ściskam mocno.
OdpowiedzUsuń