Chyba już jestem gotowa na jesień. Jak krzak dzikiej róży Rilkego stoję sobie przed pomrokami jesiennego wieczoru.
Zobacz, jak stoję, jaka jestem bezpieczna,
jaka bezbronna i posiadam, co mi przydatne.
jaka bezbronna i posiadam, co mi przydatne.
Udało nam się zebrać zapasy, zgromadzić w słoikach lato, zabezpieczyć drewno do pieca, powrócić z urlopu, przepracować wrzesień, pożegnać kochanych, którzy odfrunęli z letnimi głosami ptaków. Ciepłe ubrania, które miały być wyciągnięte, zostały wyciągnięte, dom otulił się ciepłem z kominka, kocią, jesienną obecnością, tak w swojej nonszalancji intensywną, że jakikolwiek brak kota zauważa się teraz natychmiast. Liście spadają z orzecha, a sąsiadka ścina winogrona nożyczkami do plastikowego wiadra. Był już pierwszy przymrozek i był księżyc żniwiarzy, wrześniowa pełnia. Zaliczyliśmy pierwsze jesienne przeziębienia i babie lato. Pierwsze przygnębienia bez powodu. Wchodzimy w szeleszczącą, złotą pełnię jesieni. Pogodzeni z losem i zachwyceni. Duszy potrzebny jest taki przymrozek, coś, co pan Poniedzielski nazywa "okresem gorszych samopoczuć"- żeby nie była kulawa. Żeby poczuła, jak ziębną jej stopy ( nie wiem, czy nie posuwam się za daleko w metaforach, bo stopy duszy to trochę karkołomne^^) Stając w pustym pokoju po Dużym i Elfie poczułam to ziębnięcie stóp duszy jednak bardzo mocno. Wiem, że się przyzwyczaję, ale jednak zimna ta jesień ze swoimi odlotami...
Oddajemy ci więc Jesieni ostatnie marne pomidory i ostatnie, niesłodkie już poziomki. Ból głowy o poranku i szron na trawie. Astry i aksamitki. Winogrona i kosze. Dalie i chryzantemy. Płaszcze i szale. Zobacz, Jesieni, jak stoimy, bezbronni i bezpieczni.
A pan Poniedzielski napisał;
Nie martwią mnie drzewa bez liści
A ludzie
Co stoją jak drzewa
Bez – choćby, źdźbła sensu
Że już nie wspomnę o kiści
Za szybko rosną za szybko odlatują... sama nie wiem jak to jest bo jak ja odlatywałam, to nie myślałam, czy moim rodzicom ziębną nogi duszy z tego powodu, teraz wiem, że każdemu rodzicowi chyba ziębną, jak ... dzieci odlatują... mam jeszcze dwie nie odleciane, ale wiem, ze to nastąpi zanim o tym pomyślę na serio ;)
OdpowiedzUsuńściskam Cię w Twoich małych smutkach ;)
Ja i moje smutki machamy ci z okna pod jaśminem, Uluś. Ale przecież tak naprawdę już za pół roku wiosna, więc dam radę...póki co, posadzę narcyzy.
UsuńWspaniały wpis. Dziękuję. Ja mój ogród duszy zaniedbałam. Pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie będę gotowy na "jesień" czy "zimę". "Jesień i zima życia" dla mnie są straszne. Bardzo ciężko jest mi się pogodzić z upływającym czasem. Piękna jest TYLKO wiosna.I ta jako pora roku i ta związana z młodością. Cóż...nie można być zawsze młodym.
OdpowiedzUsuń