Może gdzieś o tym czytałam, może wymyśliłam sama, nie pamiętam. Aby zachęcić czwarte klasy do pracy, czyli niewdzięcznego robienia ćwiczeń zbyt drobnych na ocenę, a niezbędnych - powiedziałam, że będe im za wykonaną pracę dawać nalepki. Pięć nazbieranych nalepek to dodatkowa piątka. Liczyłam na odzew kilku co bardziej pilnych lub chcących się wykazać jednostek. Nie przewidziałam armagedonu.
- Proszę pani, a u nas też będą nalepki? - dwie piegowate dziewczynki z piątej klasy dopadły mnie w okolicach szkolnej palmy. Szybko kalkulowałam - aha, wieści już doszły.
- Może wprowadzimy, jeśli to was zachęci... - wymruczałam, sądząc, że się zniechęcą.
Nie zniechęciły. Dołączyły do nich kolejne osoby, błagające o nalepki za dodatkowe ćwiczenia dla klas piątych też. Złamałam się. Dokupiłam więcej nalepek. Przed każdą lekcją niemal zafascynowane dzieciaki dopytywały się, czy "dzisiaj robimy na nalepki".
Na nalepki były gotowe szukać informacji o pisarzach, wypisywać wyrazy bliskoznaczne, ba, nawet nie straszna była zgroza dyktand czy potworne ćwiczenia ortograficzne online. Nalepki!
Jakiś tydzień potem mili młodzieńcy z klasy szóstej oczekiwali mnie uroczyście pod nauczycielskim pokojem.
- Uważamy, że to niesprawiedliwe, że klasy czwarte i piąte mają nalepki, a szóste nie. - oznajmili z godnością, tudzież żądzą wymalowaną na pryszczatych twarzach.
- Ale... ale nie myslicie, że to trochę.... dziecinne? Za mało poważne na klasę szóstą? - zaapelowałam do rozsądku, oszołomiona wizją kolejnych nalepkowych zakupów. Pokręcili głowami zgodnie. Skąd! Wcale nie dziecinne. Żądają nalepek, po sprawiedliwości.
No dobrze. Klasa szósta dostała nalepkowe ćwiczenia. W ramach eksperymentu, dramatycznym rzutem na taśmę, wprowadziłam też nalepki na dodatkowej godzinie zajęć wyrównawczych z polskiego. Dla tych na bakier z połszczyną i literaturą. A nuż zadziała?
Najpierw miałam pięcioro niedobitków - bo kto lubi dodatkowy polski na ósmej lekcyjnej?
Ale fama o nalepkach poszła. Na dodatkowych też dostają nalepki!
W ostatnim tygodniu było juz dziewięcioro. W tym dwie głowy wyzszy od wszystkich drugoroczny. Dzisiaj dwie piegowate z szóstej przyszły zapytać. "czy można jeszcze dopisac się na dodatkowy polski".
A mój drugoroczny wywąchał, gdzie trzymam nalepki i zwinął mi całą stronę, obklejając sobie zeszyt. Z tupetem zjawił się przy biurku, domagając się dwóch piątek "bo nazbierałem dziesięć nalepek psze pani już".
Wydali go koledzy i koleżanki z klasy, którzy zapałali gniewem większym niż anioł z mieczem ognistym. On ukradł nalepki psze pani! Z pani biurka! NALEPKI!
Zawstydził się, zarumienił dwunastoletni ananas, który jako ten przysłowiowy diabeł w ornat się ubral i ogonem dzwonić próbował.
Tak więc... jesli macie wolne nalepki, każdą ilość przyjmę :)))
Niżej: rysujmy, rysujmy, za każdy rysunek będą nalepki!
Piękne i wzruszające :)).
OdpowiedzUsuńAle,ale - czy już sobie w duchu powtarzasz "sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.." ;)? ;))
Barbara
Samaś tego chciała, Kalino, oj, samaś chciała!
UsuńPięknie Kalino! Jakich nalepek potrzebujesz?
OdpowiedzUsuńTakich duzych plansz na ktorych są rozmaite male nalepki, moga byc jednego rodzaju, sezonowe czy inne, np: http://zabawkizpasja.pl/userdata/gfx/0d835211cdedefc2c6cd323714e0242b.jpg
Usuńhttps://filcowegadzety.files.wordpress.com/2014/12/nalepki.jpg
Już wiem. odezwę się.
UsuńNie wiem dlaczego ale ze zdumieniem obserwuję ,że dzieci uwielbiają coś dostawać, drobiazg, cukierek, lizak albo właśnie naklejkę. Na początku to działa, motywuje i zachęca ale przychodzi taki moment że zapominasz o tym albo z różnych powodów chcesz się wycofać i jest rozczarowanie, czasem nawet rodzaj powiedzmy fochów , i co wtedy robić. Piszę to jako dłuuuuuugoletnia nauczycielka, szukam wciąż nowych pomysłów, szperam , ale nie jestem zwolenniczką takiej motywacji .Pozdrawiam Halina
OdpowiedzUsuńU nas dzieciaki dostają dodatkowy bonus za 100 zużytych baterii w ciągu semestru. Nauczyciele tylko nie przewidzieli, że żeby je zdobyć, uczniowie są zdolni prosić o baterie w sklepach, które je zbierają :(
OdpowiedzUsuńAno,koń też lepiej ciągnie jak dostanie kostkę cukru.
OdpowiedzUsuńMoże lepiej tytuł: "Jak rozpętałam..." :)))
OdpowiedzUsuńWyzwoliłaś Nalepkowe Potwory. Nienasycone - piękne! :)
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio tyle nalepek wyrzuciłam w trakcie sprzątania! Ale jak coś jeszcze wykopię w domu to wiem, gdzie słać :)
OdpowiedzUsuńNo to sobie sama bat ukręciłaś... Ale z drugiej strony to popatrz, jak od najmłodszych lat dzieci chcą dostać "coś za coś", jakoś uczenie się dla siebie, dla wiedzy w ogóle nie trafia. Niestety nie mam nalepek:((
OdpowiedzUsuńJolanta
OdpowiedzUsuńNieprawdopodobne! Nalepki górą!