Od Ciociuni suwalsko- białostockiej dostałam piękną rodzinkę talerzy do kolekcji i urokliwy dzbanuszek, z powodzeniem mogący konkurować z dynastą Ying Yang, Ustawiłam na kuchennej szafce i podziwiam. To jeden z przyjemniejszych sposobów na jesienną chandrę- podziwianie piękności misternych rzeczy, kruchych, filigranowych cudów rąk... Do porcelany mam słabość ogromną, zwłaszcza do tej w róże i błękity. Moge przyjść zmęczona, przewałkowana przez osiem lekcji i dyżury, ale wystarczy mi herbata w Ładnej Filiżance i nagle świat łagodnieje.
Serdeczności, Ciociu, jeśli to czytasz, już mi weselej w te październikowe chłody. Miły dostał zadanie zrobienia wysokiej, rogowej witrynki, bo mi się porcelana nie mieści, co stwierdzam z lubością chomika.
Poza tym pochłodniało, posłoneczniało, noce zimne, pełnia piękna, a w lesie pachnie jesienią. Nigdy piękniej i soczyściej nie wyglądają kolory, niż teraz- szkarłatne akcenty muchomorów na zieleni mchu... Wybraliśmy się z klasą na wycieczkę październikową, na stary cmentarzyk żydowski, wędrówką przez las, piaszczystą, tłumiąca kroki drogą. Jakie zapachy i kolory... Jaka cisza. Poza głosami dzieci, jak jasne plamy śmiechów w tej leśnej świątyni, trochę zapomnienia, trochę nostalgii.
Piękna pora. W powietrzu dużo przestrzeni, chłód, nabiera się ostrego powietrza w płuca, każdy oddech pachnie lasem. Wracając dzisiaj ze szkoły odkryłam kolejny opuszczony, skryty za krzakami dom. Drzwi miały piękną, starą klamkę. Kto tam mieszkał? Nie wiem. Od dzieciństwa pamiętam jego nieobecność, ślepe okna, czarny bez na ganku. Jakoś tak na uboczu, niewidzialny, mijany szybkim krokiem. Dzisiaj zatrzymałam się.
Niech ukochany mąż zagospodaruje kącik kuchenny, jak obiecał na prezent gwiazdkowy, a moja noga podzdrowieje, wówczas pochodzi się po mieście i może czasem coś się trafi. Tak dobrego i wyjątkowego pedagoga należy nagrodzić od czasu do czasu chociaż skorupą w różyczki. Może jednak jest jakaś sprawiedliwość na świecie i doczekam, że Ci będą wręczać Nagrodę Kuratora i Nagrodę Ministra. Oby tak się stało!- ciociunia emerycka
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do tych życzeń!
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę, Teresa
Znam takie domy i miejsca.Z dzieciństwa pamiętam jak tętniły życiem,pełne dzieciarni i zwierząt.Teraz pozostały po nich fundamenty zarośnięte krzakami.I,co bardzo przykre i dziwne,nawet ta dawna wychowana tam dzieciarnia ich nie odwiedza.Takie widoki dają do myślenia i nastrajają niezbyt optymistycznie do człowieka.
OdpowiedzUsuń