Mały obchodzi dzisiaj 11 urodziny.
W ramach wzruszeń i radości wrzucam nasza ostatnią rozmowę. Wracamy ze szkoły, w melancholii jesiennej kapaninki, jesiony już żółkną, nie śpieszy się nam, wędrujemy powoli.
- Mamo, a jak będę duży, to pojadę na ten wulkan na Sycylii, wiesz? Pani na przyrodzie pokazywała nam bransoletkę z lawy. I tam na wulkanie jest taki pan, który zbiera lawę i robi z niej bransoletki. Ale wulkan dawno nie wybuchł i lawy jest mało, szkoda, co nie, mamo? Ale może znowu wybuchnie. I wtedy będzie dużo bransoletek z lawy dla tego pana, żeby sobie sprzedał i zarobił. A ja ci kupię bransoletkę z lawy, mamo.
Malutki, dziękuję za wszystkie wyśnione bransoletki z lawy, za to, jakim skarbem jesteś, byłeś i będziesz. Za to, że jesteś żywym dowodem na cuda. Za to, że Bóg cię dał, kiedy urodziłeś się z jednym punktem i czekaliśmy ciemne, długie dni, czekaliśmy na ciebie, a ty walczyłeś, tak dzielnie.
Kubeczku, listku oderwany,
Wszystkiego najpiękniejszego.
Na zawsze.
Mały jak zawsze cudny ! 100 lat !
OdpowiedzUsuńŁadne to , Kalino.
OdpowiedzUsuńDzięki
Mama Muminka Prawdziwego.
Największy cud i radość dla rodziców. Małgosia
OdpowiedzUsuńO - jak tu pięknie i jasno - dla odmiany;)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńpięknie i prawdziwie napisane Kalino
OdpowiedzUsuńSto lat dla Małego! Niech mu się spełnią jego wszystkie piękne marzenia. To z wybuchem wulkanu niekoniecznie, ale już wyprawa na niego jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńSto lat dla Jonatana :)))
OdpowiedzUsuńA u nas lada dzień Mały zamieni się w Średniego...