05 listopada 2017

O jabłkach, burakach, kotach i cytatach z Milosza

- Czy dzisiaj jest jakiś Dzień Jabłka? - zapytał Mały, patrząc na zastawiony stół. Ciasto z jabłkami, zapiekanka z jabłkami i placki z jabłkami, na które Mały Światowiec mówi pankejki.Ciasto podobne jak na biszkopt, tylko rzadsze, antonówki i cynamon.
- Tylko u nas w domu.
Antonówki są cudowne. To jedna z niewielu odmian jabłek do których mam niegasnący sentyment. Soczyste, kwaskowate, piękne w kolorze, przyjemne w dotyku, wspaniale się obierają, smażą, duszą, jabłko idealne. Posadziliśmy antonówkę u nas w sadku i w tym roku już owocowała. Antonówki na zdjęciu są z ogrodu elfowej cioci, Jasi.







Przy okazji Mały zaznajomił się z cynamonem, oglądając w skupieniu, wąchając i liżąc. Zdumiony, że to taka kora. Przypomniał mi dzieciaki z piatej klasy, którym  przyniosłam na lekcję daktyle i jedliśmy, przy okazji omawiania "W pustyni i w puszczy". Moje zdziwienie, że połowa klasy nigdy nie jadła daktyli... i ich zdumienie, że to takie coś, to właśnie jedli Staś i Nel, proszę pani? Rzeczy wcale nie są oczywiste.



Przerabiam na soki buraczki i marchewkę z antonówkami.  Buraczki też są piękne. I marchewki. Cieszę się jak dzieciak z kolorów warzyw, ze smaku wyciśniętego soku, z faktu, że to swoje własne, wyhodowane od nasionka. Może nie efektowne, może nieduże, ale nasze.  Małemu też sok z buraczków smakuje. No i żelazo. Wszystko, co podnosi w górę moje żelazo, jest w cenie.


 
 

Z nowin domowych - Elf i Duży przygarnęli kocurka ze schroniska. Kocurek jeszcze nie ma imienia, jest nieduży, bardzo "szworny" i puchaty, czerń z popielem.



Nasza kicia domowa na jesień pięknie się wygrubasiła, przypominając kształtem puchatą baryłkę. Łaskawie też okazuje względy, głównie męskiej części rodziny, nie bacząc na to, Kto ją w nocy wypuszcza i Kto ją karmi. Mnie tam na kolana przy stole nie wskoczy, a Średniemu i owszem.


Serdecznie dziękuję Danusi za prezent - ta niespodzianka, gdy pod drzwiami znajduję paczuszkę od kogoś, kto mnie podczytuje i zagląda do Kalinowa! List przeczytałam kilka razy. Przytulam Danusiu mocno. Jeszcze nie ochłonęłam! 
W przerwach między delektowaniem się Doliną w listopadzie, podczytuję Oskara. Tłumaczonego przez Czesława.
Symfonia listopadowa, obok Popielca Elliota jedne z moich ulubionych wierszy przedzimowych. Więc na koniec, Milosz dla wszystkich.



To będzie zupełnie, jak w tym życiu było. Nadejdą
Biedne zimowe głosy ze starych przedmieści,
Szklarz ze swoją powtarzającą się piosenką,

Babunia przełamana, która spod brudnej chustki
Wykrzykuje nazwy ryb[...]

To będzie zupełnie, jak w tym życiu było. Ta sama aleja:

I (w popołudnie jesienne) na zakręcie alei,
Tam, gdzie piękna droga schodzi trwożliwie jak kobieta
Zbierająca ostatnie kwiaty – słuchaj, dziecko –
Spotkamy się, jak kiedyś, tu.

A ty zapomniałaś kolor tamtej swojej sukni,
Ale ja chwil szczęśliwych poznałem niewiele.
Ty będziesz ubrana w blady fiolet, piękny żalu!
Kwiaty twojego kapelusza będą smutne i małe,

A ja nie będę wiedział ich nazwy: bo w moim życiu znałem
Jeden tylko kwiat, niezabudkę, dziwne ziele,
Co śpi w ciemnych dolinach, w kraju Zabawa w Chowane,
Daleko, daleko. Tak, serce, tak, studnio! Jak w tym życiu było.

2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę,że mogłam Ci sprawić radość!!Jak sama dobrze wiesz,trzeba się rozpieszczać w listopadzie drobnymi przyjemnościami:)Też przytulam ciepło i serdecznie!! Dana

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ tu miło i sympatycznie. I inspiracji mnóstwo :-)
    Pozdrawiam - ewa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)