12 grudnia 2017

Czekanie na sprawy rozmaite, ukulele Schrödingera i uroki wieczorów. A na koniec Lorca.

Każdy ostatnio na coś czeka. W takim czasie granicznym wszystkie oczekiwania krążą jak puchate ćmy wokół lampy, białe, śnieżne ćmy wielkich i małych tęsknot.
Dzieci w szkole czekają na śnieg.
Jednego dnia zaczęło sypać, wszystkie nosy od razu przylepiły się do szyby a dziesiątki głosów błagać:
- Proszpani, wyjdziemy?
- Nie wyjdziemy, mamy lekcję o czasownikach i będzie im smutno, jak zostawimy je same.
- Ale proszpani, śnieg pada!


No niby wiem, że można czasowniki poznawać na podwórku, zwłaszcza w praktyce, czyli zjeżdżać, lepić, robić orły w śniegu, rzucać, obrzucać się i być zwyczajnie szczęśliwym, ale niestety, niepocieszone towarzystwo musiało się zadowolić odmianą przez przypadki śniegu na tablicy.
Zresztą, stopiło się za oknem to maleństwo szybko i od paru dni znowu mamy zieloną zimę. Róże ciągle kwitną. Pelargonie też. 
Mały czekał na ukulele. To było jego świąteczne marzenie, ale kiedy przyszła paczka, nie mógł powstrzymać się i zaczął tulić pudło w ramionach. 
- Nie możemy tego rozpakować, to ma byc prezent na święta - próbowałam wyjaśnić, ale Mały wytłumaczył mi:
- Ale ja tylko chcę poczuć i pocieszyć się przez pudełko, mamusiu, nie będę otwierał, poczekam do choinki, mogę? Mogę?
No i codziennie chodzi teraz z pudełkiem i ukulele w środku, schowanym jak kot Schrödingera, gra na niewidzialnych strunach i mruczy zadowolony jak kot.
Nasza kicia z kolei chyba w ogóle nie czeka. Rozkoszuje się teraźniejszością.


Ciepła podłoga z podłogowym ogrzewaniem zawsze na czasie.


I miejsce na kolanach Miłego, który ma specjalny, koci status Królewskiego Wybrańca. To on dostępuje zaszczytu trzymania kota, powitania kota, pieszczenia kota i głaskania kota.
A ja czekam na Święta. Dekoruję dom. Wyciągam orzechy, jabłka, jakieś papierowe ozdoby. Oglądam przepisy, już parę razy zinwentaryzowałam bombki, a w sypialni nawet zawisł świetlny wąż, tak na próbę, pocieszyć się, no co. 
Czytamy historie o Elżbiecie i Zachariaszu, którzy też czekali i o Marii, która czekała. Czekamy na kurierów z kolejnymi paczkami, czekamy na powroty ze szkoły i pracy, na kolacje, wspólne czytanie opowieści i przyjemne, długie wieczory. Śniegu nadal nie ma, ale ciemnych, długich wieczorów jest pod dostatkiem. 
Jeszcze trochę.
Aż się przełamie w stronę przybywającego dnia.





Od wschodu aż do zachodu
Noszę twe światło okrągłe
Twe wielkie światło
Co mnie trzyma
W swym natężeniu ostrym
Od wschodu aż do zachodu
Ile mnie trudu kosztuje
Dźwigać się z Twymi ptakami
I z ramionami Twoich wiatrów
Ile mnie trudu kosztuje
Dać Ci przeminąć dniu

2 komentarze:

  1. Takiemu to dobrze! Oczywiście mam na myśli kota.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak podstawą egzystencji jest kuchnia, czyli że żołądek rządzi tak naprawdę człowiekiem. Nie wiem czy warto stać kilka godzin w kuchni, aby potem to zjeść w ciągu kilku minut?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)