Codziennie cuda.
Cud pierwszy: kaczeńce. Wybraliśmy się z Miłym na spacer, na nowo budowany most, a potem zeszliśmy z mostu na łąki, bagienka i ugory. Jak dawno nie widziałam kaczeńców. Kojarzą mi się z dzieciństwem, gdy w białych podkolanówkach i sandałkach wmanewrowałam się w mokradło nazrywać żółtego kwiecia. Zwiędły nim doszłam do domu, nie umieją żyć bez wody. Ubłocone podkolanówki i łzy pamiętam do dziś.
A kaczeńce w Kalinowie wyglądają tak.
Lasy i łąki już majowe. Umajone. Zielenią, złotem, tym ulotnym kolorem młodych liści, przesianym w szmaragdy i poblask. Czereśnie i wiśnie w pełni kwiatów. A w ogrodzie tulipanowy zawrót głowy.
Będą czereśnie...
A tak kokoszą się tulipany.
Bardziej od tulipanów, ładnych, ale krzykliwie jaskrawych kocham jednak niezapominajki, zakątki pełne dzikusów...
A poza tym lubczyk gotowy do ścięcia, wystartowały ogórki i pomidory już przenoszę do szklarni i wysadzam. W maju jak w raju.
Szczególne dzięki za kaczeńce.Nie uwierzysz, Kalino, ale w ty roku na wiosnę zmieniając tapetę w komputerze ustawiłam sobie obrazek łąki z kaczeńcami, bo takie pamiętam je z dzieciństwa. I jak zawsze pragnę "wycisnąć" z Ciebie troche pożytecznej informacji. Czy wykopujesz latem tulipany? Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńNie wykopuję:) Ścinam tylko po przekwitnięciu główki, liście zostawiam aż same zaschną, podsypuję kompostem. Tak samo żonkile i narcyzy. Mają się dobrze:)
Usuń