Majowe śniadanko. Pierwsze zbiory, można w klapkach wybiec do szklarni, zerwać, co trzeba, co wyrosło i co się uśmiecha. Tym większa zaleta, że z racji kolapsu majówka - Wielkanoc wszystko trzy dni zamknięte, więc doceniam bardzo przydomowy warzywnik.No i smak, nie do porównania.
Mimo deszczu jest ponad dziesięć na plusie i wiosna wybucha. Kiedyś Noys mówiła mi o tym, że w porównaniu z Anglią wszystko u nas wolniej, ale jak już zacznie się, to nadrobi błyskawicznie tygodnie zaległości. I to prawda, staję oniemiała, patrząc na te przyrosty, rozkwitające w oczach tulipany, na otwierające się, białe piąstki jarzębin. Jaka siła. Jaka wola życia. Dzikie ałycze zaczęły kwitnienie, teraz są najśliczniejsze, bo połowa kwiatów to jeszcze alabastrowe kulki pączków, a w tle buroszare trawy po starej zimie, i mgiełka zieleni na brzozach.I tyle ptaków, że symfonia.
W ogrodzie zaczynają pstrokacieć rabatki. Mam takie małe, skupione tulipany botaniczne Korsarze i Eichleri. Czytałam w ich opisie, że eichleri to nazwa tkaniny, z której upina się turbany. Więc te małe, wesołe korsarze i turbanki kwitną pierwsze, wabiąc cudownie pszczoły, a pszczoły to my kochamy ogromnie i z takich wizyt jestem przeszczęśliwa.
Ogródek kuchenny już kiełkuje. Pierwsza rzodkiewka zaznacza rządki, ale tam będzie i mała, paryska okrągła marchew, i szpinaki, i sałaty, i sporo nagietków i ziółek. Na śniadanie szybkie naleśniki, Duży z Elfem i dwoma kotami i siostrą Elfa przyjadą na majówkę. Może coś zostanie:)
A na ugorku i Cichej jest tak. Też mamy swoją Ścieżkę Brzóz. Można nią spacerować i myśleć o tym, co powiedziała Lucy Maud Montgomery, że wiosna nie zna różnic wieku - każdy
wydaje się młody i radosny.Troski idą na chwilę w zapomnienie, a serca
pulsują przeczuciem nieśmiertelności.
Lubię patrzeć, jak odnawiają się liście, frędzelki kotków brzóz, pierwsze grona czeremch. Cokolwiek by się nie działo, wiosna znów nadchodzi i nikt jej nie zatrzyma, korzonki uparcie zrobią swoje, a liście staną w szeregu. Człowiek robi się wtedy pokorniejszy, "bo jestem tylko jedną z rzeczy wielu".
Ale smakowity wpis! :)
OdpowiedzUsuńMoje rzodkiewki jeszcze, jeszcze daleko... ale za to szczypiorek jemy teraz garsciami (z twarogiem), teraz jest najlepszy. Ladnie piszesz o brxozach :)
Ale piękne te korsarze i turbanki. Pozdrawiam serdecznie. Ewa
OdpowiedzUsuńU nas tymczasem brzozy bardziej zielone niż u Was, ale wyrówna się w tydzień albo dwa. Czyli że jest tak, jak lata temu mówiłam ja - Noys!
OdpowiedzUsuńBuziaki 😘