06 maja 2021

Filiżanka pełna deszczu

 


 Wielki wiatr dzisiaj. Brzozy się kołyszą, jakby chciały wystartować w niebo, przenikliwy ziąb, na termometrze 10, ale wydaje się, że zimniej o wiele. Ale jest pięknie. Lało ostatnie dni, zmoczyło ogrody, ale wszystko posiane, więc sobie spokojniutko rośnie, a naszym piachom podlaskim żadne deszcze nie straszne, ogród wypije, las wypije wszystko, mchy i sosny, łąki z purpurową jasnotą i szczawiem...

Szczypiorek zawiązuje pączki, na śniadanie już własne nowalijki ze szklarni, wzeszedł szpinak, sałaty i koper. Kupiłam na ryneczku wtorkowym młoda kapustę i seler, rosną. Pani proponowała mi pomidory, powiedziałam jej, że sieję sama, a ona wskazała mi bujne lasy półmetrowych pomidorów w skrzynkach :

- Pani, czego się męczyć, takie jak u nas nigdy dla pani nie wyrosną!

No zobaczymy. Myślę, że wyrosną. Dużo miłości, jedno południowe okno i wiara:)

 









Trudna do kochania ta wiosna, ale nie narzekam, jest zielono, roślinki dają radę, codziennie posuwam się do przodu z pracą, a to podetnę żywopłot, a to wypielę, a to podsypię zrębków, a to przesadzę coś.

I mam taki czas "do wewnatrz" bardzo,  że dobrze mi w zasadzie tylko u siebie, w najbliższym otoczeniu, że ograniczyłam do minimum internety, czytajki i wieści. Nie wiem, co jest modne. Co się stawia, dekoruje czy nosi. Podobają mi się małe, zwykłe rzeczy i dekoracje z tego, co jest: a to stare wiadro, a to jasnota, a to niezapominajki w wiklinowej osłonce. Kiedy zajrzę do sklepu, to zawsze przekonam się, ileż tam rzeczy, które są mi absolutnie zbędne. Do ogrodu, do domu, dla mnie. Mam zupełnie wszystko, co najwyżej jakieś roślinięta nowe przyniosę. Ostatnio werbenę.

 




 

Podoba mi się fizyczna praca, zabrudzone ziemią dłonie i czytanie wierszy w ogrodzie.

Podoba mi się bukiet z dzikusków łąkowych w dzbanku i błogosławiona, prowincjonalna stylizacja "włożyłam co było". Gumowce, dres, fufajka i koszula drwala. I czapka Małego.

Podoba mi się czytanie, milczenie, słuchanie ptaków i zapach ziemi  po deszczu. Przysługi miłości dla najbliższych  i kot na poduszce w szklarni, a jakże, kicia dostała swoją poduszkę do promieniowania królewskością. 

Czereśnia próbuje kwitnąć, tulipany papuzie... na ugorku ałyczki, czeremchy i startują już laki i konwalie, na razie w liściach, ale wiem, że będą i czekam. Lubczyk w splendorze, rabarbary, porzeczki. Stoję, patrzę na te cuda, po deszczach niebo wywiane na błękit, i chce się żyć zawsze, zawsze. Jak Mary i Colin.



Zostawiłam filiżankę na bańce koło stawku i jest teraz pełna deszczu.

I nawet jej tak ładnie.



3 komentarze:

  1. Jak miło że nie jestem sama w tej otaczającej nas rzeczywistości. Wracam z pracy i do ogrodu. Zapominam o całym świecie. Ciemność przypomina że czas do domu. Nie potrzebuję nic z otwartych galerii i dobrze mi z tym. Jedyne marzenie jakie mam to białe pelargonie do donic. Kupię je na ryneczku w sobotę. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję że jesteś tu że swoim postrzeganiem świata... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ubrałaś w słowa moje obecne życie. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)