28 czerwca 2024

Młodość w rytmie Lata z radiem.

 Głos Tadeusza Sznuka zapowiadający audycję zaraz po polce Dziadek, pani Irena Kwiatkowska czytająca "Lesia", Una paloma blanca w tle i niekończące się zrywanie porzeczek - to było moje lato przez całe lata. Ostatnio Mały puścił mi 1-800- Oświecenie, na której to płycie Taco Hemingway śpiewa, że "Lato trwało całе lata, teraz koło trzech tygodni, Lato dotyka inflacja, podatek od dorosłości".

 Tęsknię za latem z tamtych lat.


Porzeczki ciągnęły się pod jabłoniami, w przyjemnym półcieniu, przesuwało się stołeczek i osmykiwało krzaczek po krzaczku. Osmykiwanie porzeczek było ważne, bo jak się nie zrywało na czysto, to potem trzeba było jeszcze raz wybierać z wiaderka ogonki, podwójna praca. Chyba, że porzeczki jechały na skup, wtedy z ogonkami, szybciej i lżej. Bardzo lubiłam zapach porzeczek - czarne sa do dziś moimi ulubionymi - za to czerwone miały bardziej długie, dostojne, brązowe  gałązki, wiotkie i sprężyste, a grona wisiały jak kolczyki wróżek. 


 Jak się trafiła gałąź dorodna i obwieszona, to nazywaliśmy ją  caryca - każdy chciał trafić na carycę, jedna gałązka i już pół rondelka, nie to, co mały, pospolity drobiazg, poupychany w środku krzaczka czy na dole...

 

Caryca

Największym rarytasem były białe porzeczki, nie wiem czemu, ale może dlatego, że bylo ich mało? Szły tylko do jedzenia, trafiały na stół w szklanej salaterce, albo na wino dziadziusiowe.

Obrywało się długo, więc z konieczności byliśmy wszyscy znawcami każdej audycji Lata z radiem i wiernym fanklubem. W cienistym sadzie Dziadziusia wysłuchiwałam w naboznym skupieniu, jaki jest stan wody na Wiśle w Płocku i że ubyło sześć, a Warta w Poznaniu plus jedenaście. Wydawało mi się to niesłychanie ważne, by wiedzieć i wyobrażałam sobie przejętych ważnością swojej pracy poważnych panów, mierzących co rano jakąś długą linijką wpuszczaną do wody ile tej rzeki jest do dna, i że 180 tylko, i że trzeba to przekazać światu, bo ludzie czekają na ten komunikat. Ja na pewno czekałam.

Pierwsza cukinia i pierwsza kapusta

Ogórki startują

Tak samo jak czekałam na komunikaty o poszukiwaniach Paskudy na Zalewie Zegrzyńskim. Paskuda kojarzyła mi się z biednym stworem, o którym czytał Homek, który ośmielał się w miarę czytania - miałam nadzieję, że Paskuda też. Słuchaliśmy przebojów Lata z Radiem, Ramaya, Moonlight Shadow, a ja uwielbiałam Santa Maria de la Mer i chciałam mieć fryzurę na Mireille Mathieu. I miałam! 

O dwunastej grał hejnał mariacki i można było iść na obiad. Obiad był w południe, a babcia robiła najwspanialsze na  świecie pierogi. Robiliśmy wyścigi, kto zje więcej, a Dziadziuś ważył nas po przyjeździe do nich w lipcu i w sierpniu przed odjazdem, na wielkiej wadze Bytom z odważnikami z żelaza i porcelany,  i biada temu, kto nie przytył, przytyć należało!

O taka waga to byla:)


Tak mnie naszło na wspominanie, gdy dziś zrywałam porzeczki, w oflaktorycznych marzeniach, osmykując gałązka za gałązką. W sumie, to mogłaby byc doskonała porzeczkoterapia dla wszystkich zmęczonych, zestresowanych, tęskniących za arkadią. Przyjeżdżacie do mnie, bierzemy stołeczki, siadami pod wiśniaiami, jedna osoba z jednej strony krzaczka, druga z drugiej i rwiemy. A w tle Lato z radiem...:)



 

24 czerwca 2024

Pustynia znikła

 "Obfitość i brak istnieją w naszym życiu jednocześnie, jak równoległe brzegi. Kiedy postanowimy nie skupiać się w życiu na tym, czego nam brakuje, ale na obfitości, która jest obecna, miłości, zdrowiu, rodzinie, przyjaciołach, pracy i osobistych dążeniach, które sprawiają nam przyjemnośc, pustynia znika. "

Sarah Ban Breathnach


Te dwa zdjęcia, które zobaczycie teraz, dzieli dwadzieścia pięć lat.

Na pierwszym jestem ja i mój tata, z zafrasowaniem oglądający pustkowie, które kupiliśmy, by wybudować dom. Tu tylko piach rośnie, powiedział wtedy. Czy cokolwiek z tego będzie?

Na zdjęciu jest walec do walcowania posianej trawy, betoniarka, nasze stare auto i bezkres horyzontu.

Na zdjęciu drugim to samo miejsce, sfotografowane wczoraj, z balkonu.

Tato, skądkolwiek patrzysz, zobacz, co nam wyszło.


 Jest pierwszy dzień wakacji, pada rzęsisty, rośny kapuśniaczek, na zagonki i trawę, na każde z posadzonych drzew. Tam, gdzie rósł owies, posadziliśmy mieszany las, są sosny, buki, brzozy i modrzewie, parę świerków, jarzębiny, czeremcha na obrzeżach, bo lubię wiosną, jak jej kępy pierwsze się bielą. Dzisiaj maluję ścianę w spiżarni, będę robić etykiety na słoiczki truskawkowego dżemu, ugotuję zupę pomidorową na rosole z wczoraj i będę malować dalej ilustracje do Mysiborku.

A w ogrodzie teraz jest tak:


Zimowa cebula i czosnek juz położyły się pokotem, więc zebrałam przed deszczem urobek. Jeszcze ostatnie truskawki, zerwaliśmy też czereśnie. Wiosenny czosnek i cebula ciągle stoją, na miejsce zimowych posieję jeszcze koper, sałatę, krótkoterminowa pietruszkę i szpinak.

Dobra jest teraz tyle, że ręce trzeba zakasywać codziennie do roboty, bo trzeba przerabiać. A jeszcze nie ruszyłam porzeczek - mam z dwadzieścia krzaków czarnej i z dziesięć czerwonej i jeden krzaczek  biały, ten jest dla mnie najsmaczniejszy. Agrest jest i jeżyny będą, maliny przemarzły. Obrodziła ulena i nektarynka, ale moreli nie ma, przemarzły też przy kwitnieniu. Wiśni też niewiele.

Światło czerwca.


Pierwsze własne ogórki i cieniutka, przerywana marchewka

Malutkie cebulki, uwielbiam z białym serem i razowym chlebem

I tak się toczy, kolejny dzień w swoim malutkim zakrzątaniu. Nie robię sobie presji, co mi się uda, to zrobię. Jak nie dziś, to jutro. Na zdjęciu na dole osiemnastoletnia Kalina na drzewie, tak, na DRZEWIE, a na drugim zdjęciu trzydzieści trzy lata starsza ze swoimi różami - bo jak wielce mądrze zauważył angielski poeta William Browne - żadna pora roku nie daje tyle radości jak lato, jesień, zima i wiosna:)






17 czerwca 2024

Wypisałam świadectwa, kalarepka dojrzała, róże oszalały a kolendra kwitnie i koper się brzuchaci

 „Zastanawiam się, jak by to było żyć w świecie, w którym zawsze jest czerwiec”.

– LM Montgomery


 Czerwona Red Berlin zakwitła. To moja największa róża, kwiaty mają ponad dziesięć centymetrów średnicy - a sam krzak jest wyższy ode mnie:) Teraz czuję się jak Joanna z Błękitnego Zamku, kiedy szła z naręczem czerwonych róż:)

Tak wygląda krzak, a tak bukiet

Czerwiec jest absolutnie cudowny. Nigdy ogród nie jest tak piękny, jak teraz, chyba, że w październiku:) Warzywka rosną jak szalone. Kapusty się co prawda nie zawiązują, a cebula lezy płasko, choć to jeszcze nie lipiec, ale kalarepki są pyszne, koper włoski brzuchacieje, kolendra kwitnie, a groszki i fasole się pną. Zawiązują się ogórki i pomidory, a na czereśniach bobrujemy aż miło:)

Organiczny ogród żyje swoim życiem. Są dzikuski chwaściorki, są zrębki, są owady, są nadjedzone kapusty, jest światło, gwar ptasi i radość, że sobie wszystko rośnie.

Prawda, że cudne formy i kolory?:)

Będą kompoty!

Szczęśliwy, zmęczony nauczyciel:)