24 czerwca 2024

Pustynia znikła

 "Obfitość i brak istnieją w naszym życiu jednocześnie, jak równoległe brzegi. Kiedy postanowimy nie skupiać się w życiu na tym, czego nam brakuje, ale na obfitości, która jest obecna, miłości, zdrowiu, rodzinie, przyjaciołach, pracy i osobistych dążeniach, które sprawiają nam przyjemnośc, pustynia znika. "

Sarah Ban Breathnach


Te dwa zdjęcia, które zobaczycie teraz, dzieli dwadzieścia pięć lat.

Na pierwszym jestem ja i mój tata, z zafrasowaniem oglądający pustkowie, które kupiliśmy, by wybudować dom. Tu tylko piach rośnie, powiedział wtedy. Czy cokolwiek z tego będzie?

Na zdjęciu jest walec do walcowania posianej trawy, betoniarka, nasze stare auto i bezkres horyzontu.

Na zdjęciu drugim to samo miejsce, sfotografowane wczoraj, z balkonu.

Tato, skądkolwiek patrzysz, zobacz, co nam wyszło.


 Jest pierwszy dzień wakacji, pada rzęsisty, rośny kapuśniaczek, na zagonki i trawę, na każde z posadzonych drzew. Tam, gdzie rósł owies, posadziliśmy mieszany las, są sosny, buki, brzozy i modrzewie, parę świerków, jarzębiny, czeremcha na obrzeżach, bo lubię wiosną, jak jej kępy pierwsze się bielą. Dzisiaj maluję ścianę w spiżarni, będę robić etykiety na słoiczki truskawkowego dżemu, ugotuję zupę pomidorową na rosole z wczoraj i będę malować dalej ilustracje do Mysiborku.

A w ogrodzie teraz jest tak:


Zimowa cebula i czosnek juz położyły się pokotem, więc zebrałam przed deszczem urobek. Jeszcze ostatnie truskawki, zerwaliśmy też czereśnie. Wiosenny czosnek i cebula ciągle stoją, na miejsce zimowych posieję jeszcze koper, sałatę, krótkoterminowa pietruszkę i szpinak.

Dobra jest teraz tyle, że ręce trzeba zakasywać codziennie do roboty, bo trzeba przerabiać. A jeszcze nie ruszyłam porzeczek - mam z dwadzieścia krzaków czarnej i z dziesięć czerwonej i jeden krzaczek  biały, ten jest dla mnie najsmaczniejszy. Agrest jest i jeżyny będą, maliny przemarzły. Obrodziła ulena i nektarynka, ale moreli nie ma, przemarzły też przy kwitnieniu. Wiśni też niewiele.

Światło czerwca.


Pierwsze własne ogórki i cieniutka, przerywana marchewka

Malutkie cebulki, uwielbiam z białym serem i razowym chlebem

I tak się toczy, kolejny dzień w swoim malutkim zakrzątaniu. Nie robię sobie presji, co mi się uda, to zrobię. Jak nie dziś, to jutro. Na zdjęciu na dole osiemnastoletnia Kalina na drzewie, tak, na DRZEWIE, a na drugim zdjęciu trzydzieści trzy lata starsza ze swoimi różami - bo jak wielce mądrze zauważył angielski poeta William Browne - żadna pora roku nie daje tyle radości jak lato, jesień, zima i wiosna:)






2 komentarze:

  1. Kalino - uwielbiam oglądać zdjęcia Twojego ogrodu! Czasem sobie myślę, że u Ciebie chwasty nie rosną, bo przychodzą wszystkie do mnie... Praca w ogrodzie daje tyle radości! I miło popatrzeć na to, jak pakujesz wszystkie dobra do słoiczków - dziś tak mało osób robi przetwory. Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosną rosną. Te z grządek pielę, te w innych miejscach zostawiam jako dzikusy ozdobne. a słoiczki to balsam dla serca rozważnej romantyczki 😉

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)