Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marzec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marzec. Pokaż wszystkie posty

22 marca 2024

22 marca, stary zachwyt, nowe życie. Grasmere - wiersz Dorothy Wordworth i szczęście Kaliny.


 W poprzedni czwartek miałam epizod niedokrwienny. Spędziłam tydzień w szpitalu i wyszłam z niego w Dzień Wiosny; 21 marca, w słońce, w ramiona rodziny, po staremu zakochana w świecie, po nowemu zdziwiona, że wszystko stałe może stać się nagle ulotne  i  kruche.

I ten wiersz, cytuje go Willoughby, gdy spaceruje z Marianną, a ja znałam go już wcześniej, z mojej ulubionej antologii  - ten wiersz dzisiaj smakuje tak cudownie, jak sama esencja wiosny.

"And I have felt
A presence that disturbs me with the joy
Of elevated thoughts; a sense sublime
Of something far more deeply interfused,
Whose dwelling is the light of setting suns,
And the round ocean and the living air, (...) ' 


William Wordsworth
Lines Composed A Few Miles Above Tintern Abbey, On Revisiting The Banks Of The Wye During A Tour, July 13, 1798 

 

Po polsku brzmi to tak:

"Odczułem
Obecność, która wzrusza mnie radością,
Obecność czegoś, co jakże głęboko
Przenika wszystkie tego świata rzeczy:
Łuną zachodu, przestwór tchnący życiem,
Wielki ocean i błękitne niebo,
I ludzką duszę; jakiś ruch i tchnienie" 


Tintern znajduje się nad rzeką Wye, kilkanascie kilometrów od Monmouth, po walijsku Trefynwy - nadal jest tam most z XIII wieku, a Rzymianie nazwali miasto Blestium. William Wordworth przybywa do Tintern ze swoją siostrą Dorothy, ta od żonkili, o której juz pisałam TU. Jest rok 1798.

Zaczęła pisać około 1795 roku, kiedy dzieliła z bratem dom w Dorset. W Alfoxden w Somerset zaprzyjaźniła się z  Samuelem Taylorem Coleridgem i podróżowała z nim i bratem po Niemczech, pisząc pamiętniki - dla siebie, nie dla świata, ale dzieląc się swoimi przemyśleniami z przyjacielem i bratem.  „Chociaż byliśmy trzema osobami” – napisał Coleridge – „była to tylko jedna dusza”.

 Patrzę dzisiaj na wstający dzień, odczuwając łaskę, szepcząc do siebie słowa i Williama, i Doroty, która nigdy nic nie opublikowała, pisząc przez całe życie, a ostatnie dwadzieścia pięć lat spędziła na walce z chorobami; Doroty, o której angielski literaturoznawca Ernest de Sélincourt, napisał, że to  „prawdopodobnie najwybitniejsza pisarka angielska, która nigdy nie opublikowała ani słowa. .

W wierszu "Do siostry" William pisze:

 

Moja siostro! (to moje życzenie)

Teraz, gdy nasz poranny posiłek się skończył, 

 Pospiesz się, zrezygnuj z porannych zadań;

 Wyjdź i poczuj słońce.

 


Wychodzę, poczuć słońce. Przepraszam za oszukańcze zdjęcia z innej wiosny, nowych jeszcze nie mam:)

 


Czytam dzisiaj, pijąc w końcu z mojego kochanego kubka poranną kawę, smaczną, nie szpitalną, wspaniały, cudowny wierszo-opis Dorothy Wordsworth - Grasmere. To jej azyl, dom Dove Cottage, gdzie mieszkała z bratem. Tak wygląda rękopis: znalazłam zdjęcia na European Romanticism in association, oryginał można oglądać w Muzeum Wordsworth w Grasmere.


Poczytajcie ze mną:) Dwugłos siostrzano - braterski, piosenka o miłości do świata:)

 


 
"Peaceful our valley, fair and green,
And beautiful her cottages,
Each in its nook, its sheltered hold,
Or underneath its tuft of trees."

Spokojna jest nasza dolina, piękna i zielona,
​​I piękne jej chaty,
Każda skrywa się w swoim zakątku, w osłoniętym miejscu,
Lub pod kępą drzew.
Jest ich wiele i są piękne;
Ale jest jedno miejsce, które kocham najwięcej; skromna szopa,
braciszek całej reszty.
 
Jednak kiedy siedzę na skale lub wzgórzu i
patrzę w dół na piękną dolinę,
Ta chata z kępami drzew
woła do mego serca.
 
Kocham ten dom, to dziecko gór.
zielone pola, szare, surowe skały.
Ogrodzenia z górskich kamieni, 
zarosłe porostami i mchem.
A kiedy burza nadchodzi z północy  
i  zatrzymuje się w pobliżu tego zacisza pasterzy,  
 przenikając przez omszałe ściany,
wydaje się być zachwycona swoim losem. 
 
Jest tu zielony, niewiędnący gaj,
Obrośnięty wieloma mniejszymi drzewami,
Leszczyną i ostrokrzewem, bukami wśród dębów.
Jasne i kwitnące towarzystwo
osłania domek, który kocham;
Słońce wdziera się na dach,
a w górze wznoszą się wysokie sosny. 
 
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam to kochane miejsce,
był piękny, zimowy dzień.
Po nocy pełnej niebezpiecznej burzy
Zachodni wiatr wiał łagodnie;
Dzień tak łagodny, że mógłby to być
pierwszy dzień radosnej wiosny;
Rudziki zaćwierkały i usłyszałam
Jeden samotny śpiew.

Spieniony potok, toczący sie obok
Zdawał się mówić: „Radujcie się!” 
 
Wszystkie moje młodzieńcze pragnienia zostały spełnione.
To, o czym marzyłam spełniło się, dojrzało; taki był mój wybór.
Stałam się Mieszkańcem tej doliny.
Jak mogłabym nie cieszyć się i nie radować?

I w oryginale, zakończenie:

My youthful wishes all fulfill'd,
Wishes matured by thoughtful choice,
I stood an Inmate of this vale
How could I but rejoice?

 


 

09 marca 2024

Dziewiąty marca, minus osiem, słońce.

 

 
Kolejna noc poniżej minus ośmiu.
Zastanawiam się, jak sobie radzą pączki i czy będą w tym roku morele, nektarynki i czereśnie. Bo ałycze przetrwają, zahartowane kresowymi przymrozkami, śmieją się z tych koronkowych, lodowych płaszczyków.  Po kilku dniach z temperaturą w nocy powyżej plus dziesięciu teraz mamy czas mrozu, dni rześkie, noce wygwieżdzone, zachody słońca cudne, purpurowe, oszałamiające odbiciami na rozlewiskach.  W ogródku nadal nie robię prawie nic. podwiozłam tylko trochę kompostu pod tulipany i zrobiłam porządek z jedną różą, bo łuk się pod nią załamał. Krokusy wyglądają rano tak:


 


 
Przebiśniegi mdleją.
Szron okrywa wszystko sztywnym kocykiem z igiełek. Będę wycinać ten wielki żylistek w tle, zasłania mi skrzyniom słońce, wysiał się obok jaśmin i jasmin zostawię wróblom i sobie, dla zapachu.



 
Światło o szóstej rano już jasne, wiosenne, złote zupełnie. Kiedyś tu będzie gąszcz kwiecia...

 
... ale teraz kwitnie tu szron, jakby powiedziała Too Tiki.
Ale cóż, zimo, i tak obróciliśmy czapkę na niebieską, wiosenną stronę, odchodzisz, pakujesz walizki:)

                                                                  Mój ogród ziołowy póki co śpi.



Hortensje jeszcze nie obcięte.

Skrzynki nie uzupełnione kompostem - ale już z kubkiem kawy moge obejśc ogród w klapkach. Tak, prosze państwa.

I to się nazywa szczęście:)

03 marca 2024

Dzień dobry, marcu.

 Dzień dobry, marcu.

Witam cię pierwszym powieszonym na podwórku praniem, pierwszymi zabrudzonymi w ziemi rękoma, pierwszą kawą w szklarni po otwarciu sezonu. Witam cię bez pośpiechu, szwendajac się po zmarniałym po zimie ogrodzie, machając do lecących gęsi, rysując w szlafroku od czwartej rano, słuchając Dwóch Stron w pięknym wykonaniu Jackie Evancho.



Urywki i strzępy anielskich włosów
I lodowe zamki w powietrzu
I mnóstwo pierzastych dolin
Tak zawsze patrzyłam na chmury
A teraz tylko zasłaniają mi słońce
Pada z nich deszcz i śnieg na wszystkich


Tylu rzeczy bym dokonała
Gdyby chmury mi nie przeszkadzały
Teraz spoglądam na chmury z obydwu stron
Z góry i z dołu i mimo wszystko
Lepiej pamiętam obraz chmur z marzeń
I dalej wcale nie znam chmur…


Księżyce, czerwce i parkowe karuzele
Zawrotny taniec uczuć twych
I każda bajka dobrze kończy się
Tak zawsze patrzyłam na miłość
Lecz teraz to po prostu zwykłe show
Zaśmieją się gdy będzie po wszystkim
I nawet gdy się zaangażujesz
Nie daj tego po sobie poznać
Nie zdradzaj się z tym


Teraz spoglądam na miłość z obydwu stron
Dawanie i branie i mimo wszystko
Lepiej pamiętam obraz miłości z marzeń
I dalej wcale nie znam miłości…


Łzy, strach i poczucie dumy
Gdy mówiłam Ci na głos „Kocham cię”
Sny i plany i cały ten cyrkowy kram
Tak zawsze patrzyłam na życie
Lecz teraz starzy przyjaciele dziwnie się zachowują
Kręcą głowami mówiąc, że się zmieniłam
No cóż! Coś się traci, a coś zyskuje
Każdego dnia życia


Teraz spoglądam na życie z obydwu stron
Poprzez zwycięstwa i porażki i mimo wszystko
Lepiej pamiętam obraz życia z marzeń
I dalej wcale nie znam życia…



 
Ziemia pieczarkowa, przeleżana całą zimę w pryzmie.


 
Płotek uplotłam na szybkiego, żeby chronić maluchy tulipanowe przed zadeptaniem, no ale koty i tak włażą


 
Bo mają miętkę na wschodząca kocimiętkę

 
Pierwsze pranie pachnące wiatrem

 
Zrujnowany przez traktor trawnik

 
Pierwsza kawa w tym samym składzie ogrodowo - roboczym, czyli Miły i ja:)

A to zdjęcie zrobiłam rano jeszcze bez okularów, zszokowana, że sowa siedzi na naszym słupie, nie no, sowa, musze jej zrobić zdjęcie! O szóstej rano.


A to nie sowa, a Puchatka.

29 lutego 2024

Wiosenne nowości zeszytowe, kolorowanka w środku, pierwsze przebiśniegi w ogrodzie, skończona druga część Mokraczka, wolniej, łagodniej

 Dzisiaj rześkie plus pięć, po nocnym deszczu wszystko w kroplach.

 

 

Jeszcze nic nie robię, poza planowaniem i przygotowywaniem ziemi i nasion, czekam na 1 marca na sianie liściowych, a pomidorki ruszę w drugiej połowie marca.

W ogrodzie też się nie śpieszę z pracami: jeszcze nie grabię, nie przycinam, nie pielę, żeby nie uszkodzić wychodzących maleństw, kiełków, młodych roślinek. Zdążymy, przyroda nadrobi wszystko.

Zima była dla mnie czasem pisania i rysowania - nadrobiłam bardzo dużo, skończyłam druga część Mokraczka i teraz obie będą dostępne do kupienia, już w przyszłym tygodniu, pierwsza w drugim wydaniu, z nowymi ilustracjami - 42 ilustracje na osiemdziesięcioparu stronową książeczkę:), druga  takiej samej prawie wielkości. 

 

 

Miły wydrukowal mi portret Mokarczka, wisi na ścianie. Czekałam na wydanie pełnej opowieści dwadzieścia parę lat, napisałam to, kiedy Duży miał parę latek, czytałam kolejno wszystkim moim chłopcom. Każdy z nich jest w Mokraczku w jakimś stopniu. Z jednego ma oczy, z drugiego uśmiech, z trzeciego nos;)

Zamówiłam sobie tez pocztówki z ilustracjami Mokraczka, chcę wydrukować też naklejki, może kubek czy koszulkę z cytatem. Będą na spotkania autorskie i prezenty, może zrobię sobie sklepik na etsy, zobaczę. Tak czy inaczej, przyszła wiosna, a ja witam ją zmęczona, szczęsliwa, wyciszona.

Koty też są zdania, że na razie koniec pracy, starczy:) 


Rzutem na tasmę jeszcze powstały wiosenne zeszyty w kratkę. Można je kupić na dowolnym amazonie, nie tylko polskim, wpisując nazwę mojej marki Dobry Zeszyt, albo internetowy nick Minstrella May. Podrzucę też do menu na lewą stronę bloga.



Kiedy marzenia są wewnątrz tylko marzeniami, wydają się tak odległe. A teraz, spełnione, kiedy trzymam w rękach papier, wdycham drukarską farbę, jest tak zwyczajnie. Nauczyłam się dużo, wspierał mnie Miły, został moim edytorem, składaczem i wydawcą; ogarnia technicznie to, czego ja nie umiem. Ja tylko pisze i rysuję.


 

W ogrodzie przebiśniegi.

Tak, wiosna- Kalina wstawia przebiśniegi, lato- słoneczniki.

Dzień dobry, wiosno, bądź dla nas łagodna i dobra, proszę.

Fragmenty wnętrza kolorowanki z wierszykami:)

 







 


27 marca 2023

Podwójność wiosny, Zagajewski, pączki i rączy czas.

 [...]Chodziłem na coraz dłuższe spacery, chciwie poszukując nowych śladów wiosny. Olchy stały w topniejącym śniegu jak termometr zanurzony w lodowatej rzece. Wieże kościołów niknęły w oddali w chmurze, która zatrzymała się nad rynkiem. Wzgórza odsłaniały coraz to nową linię horyzontu, delikatną i błękitną jak chińska porcelana. Wielkie stada szpaków o błyszczących skrzydłach biegały po pustych polach, podniecone powrotem na znane im miejsca.[...]Forsycje płonęły żółtym ogniem tygodniowej chwały. Na targu pojawiały się pierwsze kiełki wiosennych warzyw, niezbity dowód na istnienie życia na Ziemi.[..]Zrozumiałem, że świat jest podwójny, podzielony, zarazem wspaniały i trywialny, ciężki i lotny, bohaterski i tchórzliwy. Piękno mieszka w nim, lecz nigdy nie przeprowadziło się do niego całkowicie, raz na zawsze; ma tylko w święcie swoje pied-à-terre."

Zagajewski,W stronę zmierzchu 


Odszedł w pierwszy dzień wiosny, pamiętam. I tak pięknie o niej pisał. Mam to samo, tą podwójność, trywialnośc i zachwyt, zdumienie każdym nowym liściem mniszka i ciężkością lodowatych poranków, gdy znów dmuchnęło zimnem, jakby wiosna była złudzeniem. Biegnę do pracy, pośpiech powrotu, na dwór, dzień  za krótki i tęsknota za niespiesznym spacerem, za oglądaniem kotków brzozowych, bocianów, robiących porządki w starym gnieździe. Rozdwajam się w tej wiośnie. W tym pięknie. Szpaki też już mamy, forsycje jeszcze w pąkach, a ja jestem dojrzalsza niż rok temu, weselsza i smutniejsza zarazem, starsza i młodsza, płacząca z byle powodu i śmiejąca się częściej. Niezbity dowód na istnienie wiecznej zmiany:)

Na Podlasiu wiosna się nie śpieszy. Mamy trochę pączków, chwasty na ugorku, ptaki, wiatr, zimne ranki i niesmiałe awangardy rzodkiewki i szpinaku. Nadal chodzę w fufajce po ogrodzie. Przebiśniegi przekiwtają, naprawdę. A ledwie co zakwitły... Czas jest rączy jak sarenka, pędząca przez oziminę.

Dzikie ałyczki na polach już już, kilka ciepłych dni i białe kulki pączków spęcznieją, kilka kolejnych i wybuchnie biel.

Celebruję każdy dzionek tęsknoty za hanami i słucham szpaków.











20 marca 2023

Wiosna, wiosenka

 




 

Wiosna, wiosenka. W krokusach po trzy pszczoły naraz, upracowane, zmordowane, z szalenczą energią wachlujące pyłek kosmatymi nóżkami. Kwitną derenie, leszczyna, pierwiosnki przyjechały do lokalnego sklepiku, naładowałam rowerowy koszyk. W szklarni posiane sałaty i rzodkiewka, szpinak wzeszedł, a na rozsadę już ukokosiły się buraczki i jamruż. Pomidory i papryki popikowane. 

 


Podcięte drzewka, dzisiaj wapnuję i jak się uda, zabieram się za porządki na kuchennym ogrodzie. Chcę nowe skrzynie, przestrzenie pomiędzy wysypię zrębkami.

Posadziłam dalie i floksy w donice, wystawiłam datury i pelargonie do podpędzenia, mają piknik w szklarni, aż pogoda na zewnątrz pzoowli wysadzić na stałe miejsce, pewnie w maju.

Oczko po zimie całe w glonach i liściach, czeka na czyszczenie, trawnik na grabieni i nawóz, pora pościągać liściową kołderkę ze skrzyń na dużym warzywniku.

W tym roku ziemniaków nie sadzę, na ich miejsce pójdą borówki. 

Marzenie - posadzić bukowy lub grabowy  żywopłot od ulicy. Chcę też zrobić kosmosowy szpaler na szybko, by osłonić miejsce koło jabłonek. Pogodę mamy bajkowa, wczoraj widziałam bociana, pierwszego. Szpaki urzędują, gęsi lecą, koty harcuja. Nie wiem w co ręce wsadzić, taka szczęśliwa jestem, czekałam całą zimę.


Co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem - ciepło:)


Widzę też w sobie zmiany, rok do roku. Większy spokój.Więcej luzu, nie ciągnie mnie do szkółek i na targi, raczej upraszczam ogród niż wzbogacam, precyzują mi się pomysły na bardziej wiejsko - dzikie, dziurawiec, anyżki, maki, malwy, łączki, taki drobiazg letni, kolorowy, cyna, drewno, stare czaj niki. Recykling ozdobowy, graty z piwnicy, białe płotki. Wiklina i gałązki. Z nowości rutewka. 

Łaziłam sobie wczoraj, absolutnie szczęśliwa, z kubkiem kawy w ręku i oglądałam, jak pszczoły chodza po łaszkach krokusowych, jak wyłażą narcyzy i żonkile. Nic mi nie trzeba, nic nie muszę, robię, co chcę, pławię się w błogim słoneczku i śmieję z kotów:)

Pozdrawiam wisoenne zapracowane i leniące się radośnie  ogrody i ogrodniczki:)