06 czerwca 2013

Gdy pachną ogrody. Kocham Zagajewskiego.

(...)Letni wieczór w małym miasteczku,
gdy pachną ogrody, a koty spokojnie siedzą przed domami, jak chińscy filozofowie
 (Obrona poezji, etc.)

http://thescaredycat.com/will-cat-fence-keep-cats-garden/

Czytam Zagajewskiego. Po Miłoszu kolejny, którego mogę czytać namiętnie, z wypiekami na policzkach, powtarzać całe linijki tekstu jak mantrę, smakować słowa i zachwycać się tym, że człowiek ma rozum i czuje piękno. 
Zagajewski jest niesamowity.


Pisanie wierszy jest pojedynkiem,
w którym nie ma zwycięzcy - po jednej stronie
wznosi się cień, masywny jak łańcuch górski

widziany przez motyla, po drugiej
migają tylko krótkie chwile jasności,
obrazy i myśli...
                           (Pisanie wierszy)

A ogrody naprawdę pachną. Nazbieralismy akacji, a tu już jaśmin w pąkach. Jak rozkwitnie, naplotę wianków. Jaśminowe wianki to kultowe dla mnie przeżycie, mistyka czerwcowa, pachnie to to w domu, wieszam nad łóżkiem, z miętą i melisą, nurzam się w perfumerii leśmianowskiej po uszy. Kosimy trawniki, podcinam i pielę, robię bukiety z piwonii, a tu już lilie w drodze! I deszcz za deszczem, niebo na zmiane błękitne i ołowiane, rzęsiste krople na przekwitłych bzach. 
O dziwo, w tym roku się nie śpieszę. Nie wiem, czy fatalizm mnie dopadł, czy pogodzenie się z losem; wiosna mija, lato idzie z flecikami, z głosami kosów, z drozdami w jodłach, w bukach i modrzewiach. Czekam na truskawki.  Opalam nogi na tarasie. Medytuje jak oczyścić oczko bez męża. Czy uruchomię pompę?

Trzeba wziąć na siebie cały ciężar świata 
i uczynić go lekkim, znośnym. 
Zarzucić go sobie na ramiona 
tak jak plecak i ruszyć w drogę. 
Najlepiej wieczorem, na wiosnę, kiedy 
spokojnie oddychają drzewa, a noc zapowiada się 
pogodnie, w ogrodzie trzaskają gałązki wiązów. 

Improwizacja – zawsze tylko improwizacja, 
nic innego nie znamy, mała albo wielka, 
w muzyce, gdy trąbka jazzowa wesoło płacze, 
albo kiedy patrzysz na białą kartkę papieru 
czy też wtedy, kiedy uciekasz 
przed smutkiem i otwierasz ulubiony tom wierszy; 
zwykle w tym momencie dzwoni telefon 
i ktoś pyta – czy reflektuje pan/pani na nasze 
najnowsze modele? Nie, dziękuję bardzo. 
Zostaje szarość i monotonia; żałoba, 
której nie uleczy najwspanialsza elegia. 

Ale może są rzeczy ukryte przed nami 
i w nich melancholia miesza się z entuzjazmem, 
zawsze, codziennie, jak narodziny świtu 
nad brzegiem morza, albo nie, poczekaj, 
jak radosny śmiech tych dwóch małych ministrantów 
w białych komeżkach, na rogu Jana i Marka,
pamiętasz?


Kocham Zagajewskiego:)

3 komentarze:

Dziękuję, że zostawisz ślad :)