15 października 2014

Reminiscencje niepedagogiczne i oskarowy bonus dla Malowanej

Z okazji Dnia Edukacji tak sobie szperam w archiwach bloga, żeby znaleźć coś niepedagogicznego, ale życiowego. Ulubione historyjki mam dwie - o zrywacielach wiśni i o skarbonkach. Dzisiaj więc przypomnę tę skarbonkową, o tym, jak babcia chciała naszych chłopców nauczyć oszczędności. Żeby się milej czytało, popełniłam ilustrację niepedagogiczną. A w ramach bonusu, dla Malowanej Marzeniami - koty o minach Oskara Wilde'a, bo chciała je zobaczyć:)

7 grudnia 2006


Babcia wpadła na doskonały pomysł.
- Najwyższa pora nauczyć dzieci oszczędności - oznajmiła głosem królowej Elżbiety - Dostaną od babci na mikołajki skarbonki!
Jak powiedziała, tak zrobiła.
Skarbonki były dwie, metalowe, jedna zielona w lwy i papugi (i małpy), druga żółta w misie i pieski.
Babcia wręczyła zieloną Średniemu, a żółtą Dużemu i powiedziała:
- Babcia nauczy was, kochane dzieci, oszczędności. Teraz będziecie zbierać sobie pieniążki!
- Czemu on dostał zieloną?- zapytał Duży, nie zwracając uwagi na słowa babci.
Średni, który już chciał zapytać  ”czemu on dostał żółtą” czym prędzej schował zieloną puszkę za plecami.
- Mamo, on zabiera moją skarbonkę!- rozdarł się.
Duży, który jeszcze nie zabierał niczego, czym prędzej podchwycił pomysł brata i zaczął mu wydzierać puszkę z papugami (i małpami).
- Mamo, on zawsze lepsze rzeczy dostaje!
- Mamo, on zabiera moją puszkę!
- Czemu ja muszę mieć taką durną, dzidziusiową skarbonkę! Ja chcę w małpy!
- Ja też chcę w małpy!
- Nie podziękowaliście babci za prezent - bąknęłam pedagogicznie.
- Dziękuję! Ja chcę w małpy!
- Dziękuję! Sam jesteś małpa!
- Mamo, on mówi na mnie małpa!
- Tylko nie zgubcie kluczyka - oznajmiła niefrasobliwie babcia i oddaliła się krokiem królowej Elżbiety.
Dopiero teraz chłopcy zauważyli kluczyki przy skarbonkach i kłódeczki, na które się owe skarbonki zamyka.
Płaskie, blaszane, jednakowe kluczyki.
Otworzyli puszki, zamknęli puszki, otworzyli puszki, zamknęli puszki…
- Mamo, on zabrał mój kluczyk!- rozdzierający głos Średniego przywabił mnie z kuchni. Stanęłam w drzwiach, patrząc na kotłujące się po dywanie dwa kłęby odzieży i nóg.
- To mój kluczyk!
- Wcale nie bo mój!
- Mamo, on zabrał..!
- Zgubił swój kluczyk i zabiera mój!
Rozdzieliłam walczących, uspokoiłam płaczącego i wściekłego Średniego i poszłam do kuchni, pełna złych przeczuć.
- Mamo…- rozpaczliwy szloch w dwie minuty później- Mój kluczyk wpadł do skarbonki!
Średni wsunął kluczyk w szczelinę puszki i teraz grzechotał nim na dnie.
Drugiego kluczyka nie było.
Wbrew pozorom, kluczyki Dużego nie pasowały do skarbonki Średniego.
- Agrafką - zasugerował Miły, pijący kawę i z rozbawieniem obserwujący rozwój  wypadków.
Wściekła, rozbebeszyłam pokój, biurko, łóżko i znalazłam kluczyk w pościeli.Ten drugi, zgubiony.
Otworzyliśmy puszkę,wyjęli pierwszy kluczyk, zamknęliśmy puszkę.
Przyczepiłam kluczyk do smyczy od komórki.
- Nie chcęęę!- zawył Średni - Nie chcę nosić kluczyka na smyczy jak psa!
Poszukałam sznurka,  nie znalazłam, wyciągnęłam sznurówkę z buta i uwiązałam oba kluczyki.
- Dasz mi trzy złote?- zagadnął chytrze Średni w minutę potem.
- Dam, weź sobie z portfela.
- Dasz mi trzy złote, tatusiu?
Dasz mi trzy złote, babciu?
Następna godzina była horrorem.
Nie odczepił się od nas, dopóki nie pozbyliśmy się wszystkich drobnych z portfeli, kieszeni, szuflad.
Duży poszedł sobie na górę grać  i na szczęście oszczędził nam kłopotów. Jego skarbonka w misie upchnięta została pogardliwie na biurku.
Ale Średni… nosił się z puszką po całym domu, z namiętnością inkwizytora przeglądał kurtki i płaszcze, robił przegląd filiżanek , kosmetyczek, szkatułek na biżuterię.
Towarzyszył mu niesłychanie zainteresowany Mały, nieustannie jęczący za nim:
- Yyyy!- i pokazujący zieloną puszkę w małpy.
Też chciał taką.
Padłam na krzesło obok męża, patrząc na niego wzrokiem zbitego spaniela.
- Mogę zobaczyć, czy nie ma piniendzy w twoim pokoju?- zawołał do niego Średni przez korytarz.
- Idź poszukaj u babci - mruknęłam, ale usłyszał i pognał na górę z entuzjazmem.
- Yyyy?- zapytał Mały żałośliwie spod stołu, wyciągając do mnie puszkę po bebilonie.

 Bonus dla Malowanej

Koty o minach Oskara Wilde'a, niżej oryginał


9 komentarzy:

  1. Kalinko, jesteś boska! Cudownie opowiadasz. Ja dziś też u siebie dialogi uskuteczniłam (ku pamięci). ;))
    Dziękuję Ci za bonus, uśmiałam się do łez! :))) Ach, chyba cię poproszę o maila z kotami, abym mogła je sobie wydrukować na pamiatkę i powieścić nad biurkiem - dobry humor miałabym zagwarantowany!
    Uściski najcieplejsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podrzuć maila, to wyślę^^

      Usuń
    2. Nigdzie nie mogę dojrzeć namiarów na Ciebie, więc zostawiam swój:
      blog@marzeniamimalowane.pl

      Usuń
  2. Poturlałam się trochę ze śmiechu. Twoja opowieść przypomniała mi książkę Shirley Jackson "Życie wśród dzikusów". I fantastyczne rysunki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś, Hanuś, z życiem wśród dzikusów. Ale teraz się ucywilizowali trochę, naprawdę:)

      Usuń
  3. Świetne rysunki i tekst :-) Jeszcze tylko mała drukarnia w garażu i jednoosobowe wydawnictwo gotowe. To byłaby "Oficyna Calkowicie Niezależna" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Tesiu, nie wątpię, że byliby chętni do drukowania, gorzej z chętnymi do czytania. Niepedagogiczne:)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. O tak, to do ciebie podobne, Kreciku:) Wspólny duch z Dużym:)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)