Już po dwudziestym lipca, już po Małgorzacie. I kopy siana w polu, i orzechy, i ciemnieje aronia.Jest teraz taka przyjemna pora, kiedy lato jest głębokie jak rzeka, której nurt nie wysechł. Jeszcze nie brodzimy po kolana. Jeszcze poranki są ciepłe, a nad stawem brązowieją pałki. Takie przyjemne w dotyku, miękkie, jak aksamitne obicia foteli dla ważek.
Co u ciebie kwitnie, zapytała dzisiaj mama. I zaczęłam wymieniać - że rudbekie, dalie, lilie, krwawniki, róze. No i zapomniałam o groszkach, a one przecież w parze i Ewa Demarczyk śpiewała - groszki i róże.
Winogrona rosną, pęcznieją, tak samo pomidory. Codziennie większe. Lubię zapach pomidorowych liści - jak mi źle albo smutno, siadam na deseczkowej ławce w szklarence i zanurzam się w pomidorach. Pomidory są łagodne. Nikogo nie ukrzywdzi taki pomidor, a ze światem różnie bywa. Tym światem poza - pomidorowym oczywiście.
Ale na szczęście jest lawenda, są ważki, ślimaki po deszczu, ciepłe łapki dzieci i mądre książki. I jeszcze pół lata przed nami - a ja kupiłam planer na nowy rok szkolny. I to bardzo ładny planer, żeby było mi weselej zaczynać. Zawsze tak miałam - lepiej pisało mi się w ładnym zeszycie, kawa smakuje mi w ładnej filiżance, a kiedy mama kupiła mi kiedyś tornister z Czechosłowacji, to nie chodziłam, ale latałam do szkoły pół metra nad ziemią. To były czasy, gdy po płaszcz dla siostry mama jechała do Łodzi, a pomarańcze były raz w roku. Teraz jest łatwiej. I trudniej - zapomina się, jak się tęskniło i pragnęło. I jak cenne, bezcenne sa te rzeczy niematerialne, niby niemożliwe do dotknięcia, ale cieżkie jak cały wszechswiat zamknięty w skorupce orzecha. Lato. Głosy dzieci, śpiew Średniaka,który układa własne piosenki i przygrywa sobie na balkonie, zapach lawendy, kawa z mężem na tarasie, rodzina, głaskanie kota, światło przesiane przez jaśmin. I trzeba sobie przypominać, że ludzie codziennie modlą się o rzeczy, których my nie doceniamy.
A to migawki z ogrodu: groszki, róże,lawendy, anyżki i inne cuda.
Trawnik nie wysechł - zasługa Miłego i jego systemów nawadniających;)
A to już się pnie, czepia i kwitnie. I szklarnia letnia.
Z wieści z frontu przetworowego - zakończone ostatnie truskawki. Nadejszła wiekopomna pora ogórków. ogórki nam nie schodzą z planów, zmieniajątylko nature - od małosolnych po korniszony, teraz będzie faza na kiszone.
A to już ugorek za domem, przydrożne piękności. Pełne lata po najmniejszy kwiatek. Deml o nich pisał:
Macierzanko, nie widzę cię,
tak bardzo zagubiłaś się w swym otoczeniu,
ale zda się, jakbyś tylko ty pachniała z sukni lata,
przyjaciółko pastuszków-
moja myśl nie jest odrobinę mniej zagubiona,
nie wiedziałem, że cię będę kiedyś nazywał siostrą.
A ugoprek jest taki teraz - pachnie wniebogłosy.
A po miedzach dzikie róże. Kolejna symfonia zapachów.
I tawuły
I jabłka z tawułami. I podróżniczki. Połowa lata - nasycić duszę, żeby starczyło na kolejny rok.
Twój ogród niezmiennie zachwyca, Kalino! Pozdrawiam wakacyjnie:)))
OdpowiedzUsuńprze-pię-knie!
OdpowiedzUsuńEch......ładnie u Was....a i pojadłby człowiek,tyle smakowitości!?
OdpowiedzUsuńJak dobrze się to czyta ... Te słowa nasycone latem, nie pozwalające przeoczyć jego obfitości. Zamknięta wśród miejskich murów tęsknie, by go dotknąć na łące, w lesie, w sadzie, by się nim ucieszyć do głębi ☺
OdpowiedzUsuń