Od kilku dni pogoda nam sie ustaliła, mamy dzwoniącą świerszczami i upałem kanikułę, tylko wieczorem i o świcie lżej oddychać - głosy kosów, rosa, a potem przychodzi południowa godzina i tak do zmierzchu żar. Wczoraj skala na termometrze w słońcu nam się skończyła.
Cisza sierpniowa nad rzeką jest jeszcze cichsza. Węższa teraz nasza rzeka, zarośnięta, znikły plaże, można przejść brodem na drugą stronę w zasadzie wszędzie. Każdy wie, że to przez Siemianówkę, odkąd zrobiono zalew, nigdy już roztopów nie było, nie wylewało na wiosnę pod kościół, nie było ślizgawek zimą na łąkach. Taka struga niewielka z naszej Narwi teraz. a kiedyś było tak - archiwalne zdjęcie, zobaczcie. To jest ta sama rzeka...
I Tuwim mi się przypomina, choć to rzeka, nie staw, i nie chłopięce smutki, lecz dziewczę moje, ale to samo sitowie:
Wonna mięta nad wodą pachniała,
Kołysały się kępki sitowia,
Brzask różowiał i woda wiała,
Wiew sitowie i miętę owiał.
Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
Będą w wierszach słowami po latach
I że kwiaty z daleka po imieniu przywołam
Zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.
Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,
Słów szukając dla żywego świata,
Nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,
To potem trzeba cierpieć długie lata.
Boże dobry moich lat chłopięcych,
Moich jasnych świtów Boże święty!
Czy już w życiu nie będzie więcej
Pachnącej nad stawem mięty?
No i oczywiście, pomidory, ukochane. Chtney pachnie w całym domy, trzy razy dziennie talerz na stół, posypane pieprzem i solą, z cebulką lub bez. Dzisiejszy poranny zbiór:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że zostawisz ślad :)