25 sierpnia 2020

Lata złote nogi, pomidorowa przetwórnia i koniec sierpnia w warzywniku

Gdy trzcina zaczyna płowieć,   
a żołądź większy w dąbrowie,
znak, że lata złote nogi
już się szykują do drogi.

Lato, jakże cię ubłagać?
prośbą jaką, łkaniem jakim?
Tak ci pilno pójść i zabrać
w walizce zieleń i ptaki?

Ptaków tyle, Zieleni tyle.
Lato, zaczekaj chwilę.

K.I. Gałczyński "Kronika olsztyńska" (fragm.)


Żołędzie już są, jarzębina też czerwienieje. Znak, że lata złote nogi juz się szykują do drogi. Ale wiedziałam już wcześniej, bociany odleciały szesnastego sierpnia - gniazdo u sąsiada zrobiło się puste. Jeszcze tylko potem jednego samotnego na łąkach widziałam i po bocianach. Czują już nadchodzącą jesień?




Obiecałam pokazać "przetwórnię". To żart trochę, po prostu ostatnio kuchnia jest miejscem intensywnej wekowej alchemii. Zrobiłam chutney, ajwar i z pieczonych bakłażanów taką pastę, co nazywa się baba ganush, bardzo zabawnie. Teraz w garnku pyrkocza pomidory z gruszkami, na kolejny chutney. Gruszkowe dżemy też już są. Lubię mieć zapasy, to mnie uspokaja, że na półce słoiki. Lubię smak lata zimą. Absolutnie to się nie opłaca, ale jakie sklepowe przetwory dorównają tym domowym? Każda roślinka wyhodowała swój owoc dla nas, na naszej ziemi, jadła słońce i lato i stała się darem. Więc korzystamy.
A praca przy tym to przyjemność. Poza tym, nabyłam w tym roku porządny kociołek z grubym dnem i nic się nie przypala;)










Koniec sierpnia jest pracowity i nostalgiczny. Wyrwałam krzaki po fasolce szparagowej, skończyły się ogórki, więc w skrzyniach posiałam dwa kolory bratków, szpinak, koper i sałatę z rzodkiewką. Koper jeszcze w dwóch innych miejscach. Wyrasta szybko, ścinam nożyczkami tak dwa cm nad ziemią, mrożę, a reszta odrasta na codzienne używanie.
Wyrwałam dzisiaj trochę buraków i brukiew. Nie mam pojęcia, co zrobić z brukwi, posiałam z ciekawości. Może zapiekankę z ziemniakami? Powyrywałam przekwitnięte  kosmosy, posadziłam wrzos. Nasiona kosmosów wysiałam za brzozy i powrzucałam do lasu, może rozsieją się na drugi rok. W ogrodzie mam już kosmosowe pola, bardzo wędrowna roślinka. Słoneczniki jak rycerze herbu słońce, wyższe ode mnie.




Poszłam tylko po nasiona koperku, wróciłam z kolejnymi wrzosami. I dwie doniczki hebe nabyłam – jeszcze nie miałam. A to już warzywnik na koniec sierpnia.






Ten rok nauczył mnie dużo – w tym pokory; ogórków nie uratowało nawet naturalne pryskanie, kapustę i brokuły uratowaliśmy. Trzeba będzie niektóre warzywka sadzić rzadziej, a kapustne dać na oddzielną grządkę i chować pod siatkami. Arbuzów nie mozna sadzić przy dyniach, bo dynie je zagłuszyły. Mięta w szklarni odpada, zbyt inwazyjne korzenie. Mniej sałaty siać, ale w odstępach czasowych co 2, 3 tygodnie. I nie śpieszyć się. Ogórki u nas spokojnie można siać w maju, a wysadzać po 20 czerwca. W tym roku jeszcze po 15 czerwca była temperatura do 0 w nocy! Pomidory nawet po 15 kwietnia posieję. Niczego nie można być pewnym:)




A taki widok mam o szóstej rano po drodze do sklepu:)




5 komentarzy:

  1. dziękuję za wszystkie Twoje wpisy. Wyczekuję każdego, są takie kojące! Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, spiżarnia piękna! Tak jak myślałam :)
    Mateusz pewnie by wiedział, co zrobić z brukwią, ale zamiast ją siać, pojechał po Anię. Na szczęście zresztą.
    Może parobków nią karmili? Chyba nadaje się do zupy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatecznie jakie opryski pomogły uratować kapustne?
    Widoki piękne ☺ Uwielbiam pierwsze jesienne nuty w powietrzu. I przetwory także ☺
    Pozdrawiam, Ogrodniczko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach ta spiżarnia ..... piękna. A te etykietki toż to kupa pracy. Ja tylko małe naklejki naklejam , takie jak ceny na produktach, tak żeby mi się nie pomerdały🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. Armia słoików w spiżarni robi wrażenie.
    Pięknie tam u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)