06 września 2020

O różnych sztukach i otulaniu

 Ćwiczymy sztukę zbierania i sztukę odpuszczania i tracenia. Marchewki są ładne, a w ziemniakach jakieś niedoskonałości, dziurki i plamki. Została brukselka, ostatnia kapusta podzielona ze ślimakami. Piękne słoneczniki i dalie, ale już po truskawkach. A karczoch jest cudowny, ale kolczasty jak wyrzuty sumienia. Brzozy żółcieją, dzieci wyjeżdżają, kot się pakuje pod koc, bo koce już też wyciągnięte i gotowe do otulania chłodnych ranków.

Dynie grubaszą się na zagonku, coraz dorodniejsze. 

Przekwitły ostatnie groszki, teraz pora astrów,  które Ania Shirley wpinała we włosy. Na szczęście po wrześniu będzie październik, nie listopad i to pociesza serce. 

Jestem dobra dla siebie i otulam się czym mogę, dostałam herbatkę ziołową monastyrską od Macierzanki i pora zaparzać w czajniczku i łapać te cichutko odchodzące, letnie światła. Czas dobroci!

Jeszcze trochę. Na szczęście w słoiczkach zamknięte i zaklęte lato i zostanie z nami nawet na listopady!







Zebrane, gotowe do posiania koperku i zimowego olbrzyma szpinakowego






Ach  jesień idzie, nie ma na to rady! :)


4 komentarze:

  1. Dynie gubaszą się..... Kalino ależ to piękne, muszę zapamiętać

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bliżej moja ulubiona jesień, u Ciebie już ją czuc ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Grubaszą - czyli tyją nieprzyzwoicie, prawie że rubasznie - łądne :) U mnie już pranie nie chce schnąć mimo że słońce, czyli jesień :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)