25 października 2020

Potrzymać za rękę listopad. I w sumie całą jesień.

 



 
W Kalinowie jesień, a jak jesień to Rilke, Panie, już czas, tak długo lato trwało.  Na zegarach słonecznych cień bezlistnej godziny coraz bliżej, teraz październik jak alchemik dokonuje zamiany wszystkiego na złoto, a potem to złoto spadnie pod nogi, zbrązowieje i przepadnie. Nie miałam jeszcze czasu uporządkować zagonków przed zimą, licze na ten tydzień. Pomidory nadal owocują, ostatnio zebrałam dwa kosze, przymrozków nie było, młody koper gotowy do ścięcia i mrożenia, szpinak tak samo. Zebraliśmy gruszki i ziemniaki, buraki w pudłach czekają w garażu, aż znajdę czas przerobić je w słoiki. Na razie czasu nie mam. Ale robiłam babkę ziemniaczaną w sobotę, z dodatkiem dyni i tymianku i była cudowna. Jesteśmy wszyscy zdrowi, zapracowani, kicia też zapracowana, bo namiętnie znosi nam ryjówki i myszy. Jest teraz czas jesiennych owoców, możnaby robić dżem z żywopłotu, musze obmyśleć plan, jak tu zbierać dziką różę i kiedy. Ostatnie dwa dni padało i złoto na zdjęciach oraz błękit to efekt tylko sobotniego przebłysku. Miły wykorzystał czas na murowanie.






 
Głóg, dzika róża, jarzębina, tarnina, pigwy, idealne na dżem żywopłotowy - granatowy, twardy jak marmolada, z duża ilością pektyn



 
A domek Dużego i Elfa ma juz okno do wyglądania i drzwi, którymi można wejść.

 

  I zbudujemy dom...  Bez strychów i bez piwnic, zapłonie lampą klon, zapachem lasów grzybnych....



 Mały na zdalnej nauce w domu, Średni i Duży na zdalnych studiach. Ja od poniedziałku na zdalnej pracy, ale nie z domu, lekcje prowadzimy ze szkoły i póki co, na razie nie wiem, gdzie mam początek, koniec, głowę i mózg, serce też - muszę sobie poukładać. Pożegnałam się z klasą w piątek, a rozmowy były takie: 

- Maju, masz jak odbierać lekcje i pracować? Masz na czym?
- Na telefonie proszę pani, bo mama pracuje na laptopie na zdalnej pracy, a starszy brat na komputerze, bo on jest w technikum, a ja będę na telefonie się uczyć...

No to będziemy sie uczyć na telefonach. I czym się da. Poddać się nie zamierzamy.
Mocno się trzeba przytulić z jesienią, chyba tego potrzebujemy, i ona, i ja. A jeszcze nawet listopada nie ma!
 
Fragment wiersza Średniego - jak zawsze, oszałamiający i w punkt:
 
(...)sztywne palce pod koronką rękawiczek
szukają schronienia gdzieś w płaszczu
wtedy myślę, jak bardzo chciałbym potrzymać
ten nieszczęsny listopad za rękę
wiedząc, że jest ktoś
kto rozumie
 

 
 


6 komentarzy:

  1. Ostatnie zdjęcie wygląda jak ilustracja początku końca świata.
    Trzymajcie się Tam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podobnie jak Ty od jutra nauczanie zdalne ze szkoły. Na razie tego nie ogarniam. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwna pogoda. Dziwne czasy...wszystko stanęło na głowie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Proponuję napisać do ministra edukacji i szkolnictwa wyższego prośbę o komputer dla Majki. Dzieciak zniszczy sobie oczy na tym telefonie. Pan Czarnek to taki dobry i życzliwy człowiek i na pewno pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak się wydaje, że poeci powiedzieli już wszystko i użyli już wszystkich metafor, ale ten Listopad trzymany za rękę - jaki nowy i piękny. Jak nie Listopad zupełnie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Długo jeszcze masz warzywka, u nas sezon dawno się skończył. Jakiś jeden ogórek jeszcze siedzi ale nie wiem, czy mąż go niezauważył czy trzyma na nasiona? Zostały nam winogrona i owoce pigwowca do zbierania. Piękne zdjęcia. Zdrowia zyczę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)