Śnieg przysypał zieloną aptekę, gdzie pachną zioła ojca Gabriela, wrotycz i lipa. Przysypało mur cerkiewki, stare chatki, drogowców, pracowicie robiących nowe rondo, drogę i most, wielki, potężny most nad naszymi bagienkami i ługiem. Latem chodziliśmy tam na spacery, rosły maki i rumianki, a teraz rośnie tam śnieg, jakby powiedziała Too Tiki. Pora obrócić czapkę na czerwoną stronę. Mam teraz minus osiem na termometrze, a w kuchni ostatni talerz pomidorów. Dzień dobry grudniu, dzień dobry, zimo.
Pora posłuchać Żmiciera. Zaczęłam ze swoją klasą adwentowy kalendarz.
Czasem wyobrażam sobie, że w grudniu rok drepcze jak taki zgarbiony staruszek. Już tak niewiele dni mu zostało, trzeba je otulić czułością, jak ciepłym kocem, podsunąć pod łokieć kubek z gorącą herbatą i anyżowe cukierki.
Nie robię podsumowań, cieszę się czasem odpoczynku dla nas, dla ogrodu, dla ziemi. Słowo na grudzień - trudno. Nie sprzątnęłam resztek pomidorów pod okapem garażu, trudno. Zostały na zagonkach buraczane liście i zmarznięta brukselka, trudno. Nie wszystko się da, nie na wszystko są siły. Ale posadziłam tulipany i żonkile, zakwitną wiosną, a zimą zamówię nowych nasion i będę planować nowe zagonki. Przyjadą na święta dzieci, kupiłam sobie książkę kucharską z przepisami "Rozkoszne. Wegetariańska uczta z polskimi smakami" i będę na nich wypróbowywać.
Kicia nie lubi śniegu, dekuje się w domu, najlepiej gdzie najcieplej. Albo u pana ukochanego.
Ach. I amarylis zakwitł:) Taki uśmiech wiosny na początek zimy.
U nas też zima. Amarylis piękny, kot również :)
OdpowiedzUsuńLubię nastrój tego bloga. Blog szczęśliwych ludzi. Domek w zimowej, wieczorowej oprawie jak nierzeczywisty.
OdpowiedzUsuńDziękuję za grudniową piosenkę, piękna, coś ścisnęło za serce.. Ewa
OdpowiedzUsuń