Pod koniec roku zawsze nachodzą człowieka takie podsumowania. A może gdybyśmy kapustę posadzili na jednej grządce i nie obok nasturcji, to nie pożarłyby jej lotne brygady?:)
Jeśli chodzi o nas, to uczymy się ogrodu cały czas. I nie chodzi mi o te wszystkie ogrodowe trendy, że w tym roku modne są metalowe ozdoby w kształcie owadów a teraz wszyscy okadzamy szklarnię wrotyczem i sadzimy miskanty. Od zawsze sadziłam w ogrodzie po prostu to, co lubię i co mi się podoba. Z różnym skutkiem, jedne roślinki ziemia i klimat przyjmują, inne przechodzą szkołę przetrwania, jeszcze inne niestety ku mojemu żalowi odeszły. Nie mogę na przykład utrzymać tamaryszku, wymarza. Trzeci rok walczymy z węgierkami i kalinami, pożerają je mszyce.Tak pięknie wyglądające w ogrodzie Dziadziusia lilie św. Józefa u mnie nie przetrwały. Reklamowana lilia drzewiasta sięgnęła imponująco kolan:)
Ale uczymy się czegoś innego, kochania i rozumienia ziemi. Jej potrzeb, nie tylko naszych. Uczymy się ogrodu naturalnego, nieinwazyjnego, przyjaznego ziemi. To będzie nasz drugi sezon "no- dig", bez przekopywania, i zostanie z nami to podejście na dłużej, bo daje świetne rezultaty. Uczymy się ogrodu bez chemii, z akceptacją, że nie będzie doskonale, że będą pogryzione malowniczo liście tu i tam, na trawniku mlecze ze stokrotkami, a za szopą łany podagrycznika. I bardzo dobrze, w ogrodzie jak w domu. Nie może być pod linijkę, zawsze uczesane i gotowe do zdjęcia.
Mam tyle planów na nowy rok!
Dostaliśmy od dzieci świąteczny prezent, Bio ogród dr Brunhilde Bross - Burkhardt. To pani doktor z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie, autorka wielu książek, na które mam ochotę. "Bio ogród to dla mnie coś więcej, niż tylko miejsce, w którym rośliny rosną zdrowo i są zdrowym pożywieniem. " - pisze. "Biologiczne ogrodnictwo jest wyrazem mojej postawy życiowej."
Nasz ogród jest też taki wyrazem naszej postawy życiowej. Tego, jak bardzo nam się podoba świat. Tego, co jemy, czym się otaczamy, jaką przestrzeń tworzymy dla naszych dzieci, zwierzaków i dla nas. Jak żyjemy, nie obciążając za bardzo świata, ale w ciągłym zachwycie, że możemy tu być. Kocham każdy podagrycznik na moim podwórku i każde parchate jabłuszko. Nasze róże i każdą taczkę kompostu, którą rozgrabiamy z Miłym na grządki. Nie ma w tym komercji, do ogrodu zawsze dokładamy, większość wiedzy zdobywamy dla siebie, uczymy się na błędach, ale to był dobry, wspaniały rok nauki!
Z życzeniami wspaniałych ogrodów dla wszystkich nasz ogrodowy rok.
Uściski, Kalina.
I jeszcze trochę ogrodu. Od wiosny do zimy!
Dobranoc, ogrodzie. Do kolejnego wspólnego roku:)
Kalino, zaglądam tutaj od pewnego czasu, podziwiam Twoj ogród, a także ogrom pracy, który wkładasz w to wszystko! Sama praca bez miłości nie dałaby jednak takich efektów:) U mnie na wielkopolskich piaskach niestety ciężko o tak wspaniałe plony. Przesyłam najcieplejsze życzenia dla Was wszystkich! Dużo radości i spokoju w Nowym Roku! Pozdrawiam, Ania
OdpowiedzUsuńA metalowe ozdoby tez ładne :-(
OdpowiedzUsuńOczywiście. Nie pisalam, że nieladne:) sama chętnie bym przyjęla taką przyrdzewialą wazkę:)
UsuńPiękne, aż się oczy śmieją. Też pozdrawiam ogrodniczo, trochę się uczę od ludzi, trochę sama, trochę czytam i też mnie moja działeczka cieszy, chociaż mała.
OdpowiedzUsuńBuziaki, Minn, i żeby było fajnie!
Piękny ten ogród i Wy wszyscy w nim też;)
OdpowiedzUsuńNiech chociaż popatrzę, bo chory jestem od tych listopadowo-grudniowych szarych ścierek przyklejonych do siatkówki oka, czasu gdy robiąc sobie kawę można przeoczyć te pół godziny światła dzielące ciemność świtu od ciemności wieczoru.Pięknie piszesz Kalino, barwnie i "doludnie" - jakoś mi lepiej po wizycie w Twoim ogrodzie;) Może to nie plotka z tą wiosna i tym razem też przyjdzie, choć jak co roku czarno to widzę? ;)
Dziękuję i kłaniam się, zgrabnie niczym "stara grusza nad rowem nieudanej melioracji" ;)(ja też doceniam Andrzeja Poniedzielskiego);)
Cudowna relacja z ogrodu! Wspaniałe plony i widoki ☺
OdpowiedzUsuńNie pamiętam czy Ci pisałam, że u mnie zupełnie nie udały się buraki siane na parapecie po kilka do jednego pojemniczka, przesadzone do gruntu zupełnie nie zawiązały główek. Dużo lepsze były siane bezpośrednio do gruntu, tradycyjnie w rządki. Późno też doczekałam się wschodów innych warzyw, bo w przesuszonym kompoście nie miały siły ruszyć. Jedynie selery i jarmuż były moją pociechą w tym sezonie. Tak więc nie byłam zachwycona metodą no-dig, bo nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Czytałam że lepiej sprawdza się na glebach suchych, piaszczystych, niż gliniastych, jak u mnie, ale nie rezygnuję, może w tym roku będzie lepiej ☺