Robimy sok z winogron. W tym roku są ciężkie, jędrne, napiły się deszczu, ale cukru w nich mało, więc dosładzam. Życie. Z węgierkami i odrobiną cynamonu sok jest genialny, w porywach eksperymentu dodałam do jednej partii malin i też pyszne. Spiżarnia się zapełnia, dni jesiennieją, koty się grubaszą.
Na froncie przyjaźni (trudnej, ale jednak) kocio - kociej mamy w domu chwilowe zawieszenie broni. Kicia przynosi myszy i zostawia przed drzwiami, małe koty bawią się nimi, trącając łapką i przerzucając, bo nie wiedzą, co z tym mysim dobrem robić, ale instynkt się odzywa i warczą jedno na drugie, gdy mysz zmienia właściciela. Wczoraj były dwie myszy. Przedwczoraj jakaś ruda, leśna.
Poza tym małe koty śpią w piwnicy, gdzie mają klapkę w drzwiach do wyjścia na dwór, a Kicia otwiera im drzwi z piwnicy do domu, skacząc na klamkę i o takiej trzeciej w nocy wpadają wszystkie trzy, a galop małych kotów to nie jest tupot białych mew. Po co nam te koty, mruczy Miły, ale jak widać na zdjęciach, koty są głównie do tulenia, mruczenia i kolorowania jesieni. Poza chwilami bratania się nad myszą i wspólnego wdzierania się do domu, najlepiej relacje kocie oddaje to zdjęcie.
A dajcie mi wszyscy święty spokój
Dla ukojenia kocich nerwów i u pana najlepiej
A z Rudego już całkiem spory kocurek rośnie.
Ostatnio lało niemal codziennie,
kartofle niewykopane, ale u nas kopie się "do Pokrowy", więc czekam na
przejasnienia i trochę ciepła, dzisiaj nadal tylko 5 w nocy na plusie.
Trawa zimna, mokra, wysoka. Nikt już nie kosi, a w ogrodzie zanęciły się
krety i mam kretopolis. Za to kolory szaleją, bez węgierski robi się
burgundowy, a brzozy złote. Miskanty dostały pióropuszy i wachlują
nostalgicznie mgłę i mżawkę.
Melancholizuję strasznie, sprawdzam
diagnozy przedmiotowe, a w wolnych chwilach podziwiam taras i dynie.
Tylko wyznałam smętnie, że w tym roku nie mam dyń, a kochane ludzie z
okolic i internetu obdarowali mnie tyloma dyniami, że moje schody
przypominają dyniowe królestwo. Dziękuję wszystkim, ta zima będzie
pomarańczowa, pachnąca dyniową zupą z cynamonem i pieprzem i muffinkami z
dyni.A koty mają dyniową radość. Przepraszam za brak ostrości na zdjęciach, koty nie chcą pozować, nie mogę złapać je nieruchomo, chyba, że śpią. No i zmieniłam telefon...
Na koniec trochę przydługiej relacji jeszcze ogrodowe zdjęcia. Koty, grzybowe hatifnaty, dużo spadających liści, dużo mokrego, kolorowego i budzącego uśmiech. Ostatnio zrobić zdjęcie bez przemykającego w tle małego kota to wyzwanie...
A w szklarni adio, pomidory. Te, co kwitną już nie zawiążą się, za zimno, a te, co dojrzewają, muszą chyba pójść leżeć do domu, są niesłodkie, mają dużo pesteczek i gdy biorę je w ręce, przypominają zimne, wilgotne piłeczki. Ale papryki mnóstwo.Pokażę następnym razem.
I tak to wygląda:)
„Bo koty są dobre na wszystko:
na wszystko co życie nam niesie,
bo koty, to czułość i bliskość
na wiosnę, na lato, na jesień.
A zimą, gdy dzień już zbyt krótki
i chłodnym ogarnia nas cieniem,
to k o t – twój przyjaciel malutki
otuli cię ciepłym mruczeniem.”
fragment piosenki Franciszka Klimka
Ta zielona piękna dynia dojrzeje? Czy taka zielona jest już dobra do jedzenia ? Jesień , jesień wszędzie …..
OdpowiedzUsuń