Tak czy inaczej, pewne rzeczy muszą iść swoim trybem. Zaczęły się wiosenne porządki w sadku i szklarni. Pogodę w dzień mamy słoneczną, niebo lazurowe, w nocy spada do minus dziewięciu, czasem mniej. Z czułością obserwuję, jak natura sobie radzi, mimo wszystko, kwitnie marcowa drobnica, mali dworzanie pani wiosny; przebiśniegi, krokusy, zieleni się kurdybanek, wczoraj Miły widział pierwszego bociana. Ale trawy ciągle rude, brązowe, drzewa nagie, pączki zaciśnięte.
Koty szaleją na ugorku, a popołudnie wczoraj było jak darowane w prezencie, złote, jasne, pełne nawoływań turkawek. Dzisiaj zamierzam porządnie zlać ziemię w szklarni i zostawić do ogrzania. I nazbierać do sałatki kurdybankowych listków. A już lada dzień będzie wielkie tadaaam, święto siania pomidorów. Obróciło się koło roku, znowu przyszedł na to czas. Tak mi dziwnie, że zaczęłam już pięćdziesiąty rok życia. Jak to pięknie Magda Umer kiedyś z Andrzejem Poniedzielskim ujęli "czasami to się czuję, jakbym był konferansjerem bitwy pod Grunwaldem". No czasem bywa, zdarza się.
Ale nie wtedy, kiedy przychodzi wiosna.
A tak mieliśmy ósmego marca.
Witamy po drugiej stronie magicznej granicy. Jeszcze tylko niespełna 50 lat do setki!
OdpowiedzUsuńU nas też wiosna się zbiera do skoku!
Fajnie Cię widzieć, Minn 😍 A moje parapetowe pomidory już mają ze 2cm!
OdpowiedzUsuńPięknej i zdrowej następnej pięćdziesiątki!
OdpowiedzUsuńWiosna już w blokach startowych i u nas.
U, 2 cm. Szaleństwo:)
OdpowiedzUsuńAgniecho, zleci jak lot jaskółki, nie?
Do Afryki i z powrotem!
UsuńWszystkiego co najlepsze a przede wszystkim zdrowia!
OdpowiedzUsuńDziękuję, serdeczności:) w sobotę sieję pomidorki.Już się cieszę.
OdpowiedzUsuńZdrowia i radości, pięknej wiosny!
OdpowiedzUsuń