Nadal choruję, a koty mnie leczą.
Z siedzenia w domu jest jeden wielki pożytek - maluję. Zabrałam się za Mokraczka. W drugiej części urósł, wiadomo, wodniki szybko rosną, miesiąc dla niego to jak dla nas rok. Ilustracje wrzucam na artstation i instagrama, ale będę też tutaj pokazywać dla pokrzepienia kaszlącego serca. Jak śnieg za oknem, to w tęsknocie lato. I puszcza nasza, i łąki, i ugorki.
Ta dam, Mokraczek.
A tu gdy był jeszcze małym wodnikiem.
Mokraczek i Słowik
A tu Pani Żaba
I las
Bardzo czekam na drugą część.
OdpowiedzUsuńNo i nie wiem, czego Ci życzyć. Zdrowiej? Wtedy nie będziesz mieć czasu na malowanie... ;)
Mam gotową tylko przepisać. Zdrowia bardzo trzeba. Malowanie to dobra terapia 🙂
UsuńZa ładny ten Mokraczek, za ładny. Będą go złe kobiety uwodzić i wykorzystywać. ;-)
OdpowiedzUsuńOj tam:) LIlijka dobra rusałka, krzywdy mu nie zrobi:) ale w drugiej części napisalam mu fajnego przyjaciela, to książę Sit. Taki entuzjastyczny D'Artagnan:)
Usuń