Jagody są oniryczne. Pachną snem. W tym śnie jesteśmy dziećmi, które biorą się za ręce i idą w las. Dalej już będą wiedźmy, barghesty i straszliwe utraty, ale w momencie smakowania słodyczy na języku jesteśmy tylko dziećmi na początku ścieżki.
Pachną jagody, kołyszą się paprocie i nikt jeszcze nie zna przeznaczenia. Ale jagody wiedzą o tym, co stracimy, zyskując mądrość. Dlatego mają w sobie gorzki posmak, rozpryskujący się na języku....
Jestem owym tchnieniem powietrza, które żywi zieleń i pozwala rosnąć owocom. Mogę płynąć niczym najgłośniejsze strumienie. Jestem owym deszczem, który pochodzi z rosy, a poprzez który uśmiechają się do mnie wszystkie zioła, bym żyła radośnie. Uczyń mnie Panie niczym maść na każdy ból, aby mowa moja była sprawiedliwa....
Farta mają wszyscy, którzy mogą sobie jagód nazbierać parę kroków od domu. Ja muszę jechać 25 km do najbliższego lasu...
OdpowiedzUsuńA przy okazji, gratulacje dla syna!
Dziękuję! A jagody rzeczywiście, pyszne, prosto z lasu i słodkie jak marzenie.
OdpowiedzUsuńSzukałem Schuberta w necie, a on ukrył się wśród jagodowych krzaczków. Wiolonczela mówi o niekończących się pasmach jagodzisk, o ściółce pachnącej miękkim mchem i jałowcach - przyjaciołach sosen.
OdpowiedzUsuńMówiłem Ci to wiele razy - uwielbiam Twoje pisanie.
Dziękuję, Pansiu :)
OdpowiedzUsuńKalinko , chciałabym mieć Cię tylko dla siebie :-). Coś mnie opętało.Niech ja się tylko dowiem co to...
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:))) Teraz rzadziej wpadam na bloga, ale twoje komentarze daja mi poczucie, ze nawet te stare posty żyją, więc pisz, jesli będziesz chciala tylko, zaglądam, czytam i uśmiecham się. Tulimy ciepło, Maszku:)
Usuń