26 listopada 2011

Nic na to nie poradzę!

Czajnik poświstuje nonszalancko, jak Adolf Dymsza w starym filmie, Mały z kolegą robią w pocie czoła zamek z dwóch tekturowych pudeł i sporej ilości taśmy malarskiej, a że zaanektowali połowę salonu, który chciałabym posprzątać, nic na to nie poradzę.
Właśnie odkryłam genialną zasadę "nicnieporadzenia" i ulżyło mi.
W piecu się kopci, bo trza by komin przeczyścić- nic na to nie poradzę!
Nie mogę posprzątać salonu, bo bawią się tam dzieci- nic nie poradzę! Nie będe im zabawy przerywać.
Zakwas mi się zbiesił i chleb nie wyrósł- nic na to nie poradzę!
Kret zaprosił na moje podwórko chyba całą wielodzietną rodzinę z Australii, bo ilość krecich nor osiągneła masę krytyczną- nic na to nie poradzę!
Jutro mam koncert, a boli mnie gardło i chrypię jak nędzna kopia Armstronga- nic na to nie poradzę!
Ale są rzeczy, na które mogę poradzić. Kupiłam sobie świece zapachowe, żeby mi pachniało. Wyciągnęłam swetr w kolorze śliwek, niebieskie puchate kapcie, zrobiłam dzbanek herbaty i kuruję gardło. Myślę o przyjaciołach, o starych zdjęciach, upiekę zaraz szarlotkę i posłucham Agi Zaryan...

Jesień mnie smuci, nic na to nie poradzę.
Ale czy naprawdę muszę?


2 komentarze:

Dziękuję, że zostawisz ślad :)