07 listopada 2011

Takie różności listopadowe

Mały zaczął czytać. Skok był natychmiastowy- jednego dnia nie umiał, drugiego umiał.  Klękajcie narody. Owszem, znał literki, ale widząc napis, wymieniał literki po kolei i nie umiał jakoś tego zsyntetyzować w całość. A teraz poszedł ze mną do miasta i z dumą czytał szyldy.

- B-a-n-k. Bank!
- K-a-s-a. Kasa!

Niestety, przy szyldzie MONOPOLOWY zaciął się i stwierdził, że tego jeszcze nie umie :)
Natomiast Średniak po kolejnej utarczce z babcią, która coś od niego chciała i czegos nie rozumiała ( zapewne, że nie może przerwać gry w Leage of Legends, znając życie), przyszedł do mnie naburmuszony.
- Mamo, jak nazywa się po łacinie człowiek rozumny?
- Homo sapiens - odparłam, pochylona nad ugniataniem kruchego ciasta i zadowolona, że mam dziecko tak żądne wiedzy, że domaga się nauki łaciny.- A dlaczego pytasz?
- No to babcia nie jest homo sapiens!

Oznajmił i poszedł sobie.
Po raz kolejny matka obstupuit.

A poza tym robię projekt  szaf bibliotecznych w sypialni, chcę męczyć miłego, żeby mi zrobił je "pod Święta"- zgrabione liście, zwiezione drzewo i zima może przychodzić. Mam melancholię i patrzę na jasmin i sikorki, a one patrzą na mnie. Małe, wesołe grubaski..Chyba już im słoninę wywieszę, niech się przyzwyczajają do miejsca karmienia.Czytam "Doline Muminków w listopadzie" i nie chce mi się za bardzo nic.Ale chyba musze posprzątać dom- jak Filifionka...



Filifionka sprzątała. Wszystkie garnki, jakie tylko były, stały na kuchni i grzała się w nich woda, szczotki, ścierki i miski, tańcząc wyskakiwały ze swoich szaf. Poręcz  werandy zdobiły przewieszone przez nią dywany. Odbywało się kolosalne wręcz sprzątanie, największe jakie ktokolwiek kiedykolwiek widział. tamci stali wszyscy w ogrodzie i dziwili się widząc jak Filifionka wpada i wypada, wychodzi i wraca, z chustką na głowie, w fartuchu Mamy Muminka tak dużym, że okręcona nim jest trzy razy.
(…)
Cudownie było znów sprzątać. Wiedziała dokładnie gdzie kurz się pochował. Miękki szary, zadowolony z siebie, zalegał wygodnie wszystkie kąty. Wypędzała każdy kłębek , który od toczenia się urósł i napęczniał, nabił się włosami i myślał, że jest całkiem bezpieczny, cha, cha! Larwy motyli, stonogi, wszelkiego rodzaju pełzające, czołgające się paskudztwa przewracały się do góry nogami pod wielką miotła Filifionki, a cudowne strumienie gorącej wody i pieniących się mydlin spłukiwały wszystko i mnóstwo tego wyjeżdżało za drzwi, wiadro za wiadrem. Naprawdę przyjemnie było żyć.
(…)Po jakimś czasie radość sprzątania udzieliła się wszystkim z wyjątkiem Wuja Truja. Nosili wodę, trzepali dywany, szorowali podłogi, gdzie popadło, każdy dostał swoje okno do umycia, a gdy chciało im się jeść, szli do spiżarni i brali sobie resztki z przyjęcia. Filifonka nic nie jadła i wcale nie rozmawiała, gdzie tam miałaby czas i ochotę na coś takiego! Czasem gwizdała sobie trochę, lekka i giętka poruszała się jak podmuch wiatru – zjawiała się to tu, to tam, wynagradzała sobie wszystkie chwile osamotnienia i strachu  i myślała mimochodem: „Co mnie takiego napadło? Nie byłam przecież niczym innym jak tylko ogromną, szarą kulą kurzu… I dlaczego?” Ale tego nie mogła sobie przypomnieć.
I tak minął, szczęśliwie bez deszczu, ów wielki wspaniały dzień sprzątania. O zmierzchu wszystko znalazło się na swoim miejscu – czyste wybłyszczone i wywietrzone, a zdziwiony dom patrzył na wszystkie strony przez świeżo umyte okna. Filifionka zdjęła chustkę z głowy i powiesiła fartuch Mamy Muminka na odpowiednim kołku.   


Aha- poza tym wprowadziły się do nas myszy. Przyszły w gości na zimę, tak myślę...

    

3 komentarze:

  1. Muminkii! Uwielbiam Muminki. Uśmiałam się patrząc na rysunek, kapitalny, A wcześniej uśmiałam się czytając o babci:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślisz, że jak posprzątam chałupę, to mi się poprawi? Czy raczej, tak jak Filifionka - posprzątam, gdy mi się poprawi? Czytałam niedawno 'Dolinę...' i również skupiłam się na tym fragmencie...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)