29 września 2013
O dębach, gęsiach i magicznym kocie.
Odwiedzaliśmy dzisiaj stare dęby w Smolanym Sadku. Mikroskopijna wioseczka dawniej była siedzibą strzelców Straży Augustowskiej, czyli straży leśnej ( jednej z dwunastu). Nazwa nawiązuje do króla Augusta II Sasa, który ponoć właśnie tutaj w 1705 roku zaatakowany przez niedźwiedzia wydostał się z jego łap własnoręcznie. Tyle legenda. Dzisiaj to kilka domów - i dęby. Cudowne, stare, ponad czterystuletnie. Ojcowie lasu. Samo dotknięcie kory, objęcie drzewa jest niezwykłym doznaniem; można zamknąć oczy i czuć pod palcami historię. Dębów jest dużo, część niedostępna, bo otoczona oczeretami zielska, chaszczy, jest spore zapadlisko i leśne jeziorko w nim. Ale te, których można dotknąć i je objąć, wynagradzają wszystko.
Kora jak miasto; ulice, kaniony, szorstkie góry, mech, obrastający dół grubaśnych pni. Dęby są zdrowe, choć spotkany smolanosadkowianin twierdził, że co najmniej trzy leżą zwalone dalej, w lesie. Cudownie się go słuchało; powiedział, że sam sadził lipy z lipowej alei, w 1966 roku, że las był dawniej czyściutki, że wystarczyło z koszykiem wyskoczyć za drogę i już kosz borowików. A jadąc za żwirownię, to dwa żubry wczoraj widział, a jakie wypasione, aż sierść błyszczała. I jelenie, a poroże jakie cudne! Miły gawędził, a ja zbierałam koniczynę wśród lipowego złota, co opadło w ściółkę, słuchając jednym uchem, a drugim chłonąc las, piękno jesiennego popołudnia. Przyplątał się do nas rudy kot, myślę, że to duszek tego miejsca, stróż dębów. Koty mają tyle żyć, że na pewno pamięta króla Sasa i polowania w tym miejscu. kto wie, może i młode dąbki pamięta? Był przyjazny, łasił się do mnie i Miłego, a nawet wskoczył nam do samochodu, jakby chciał, byśmy go zabrali. I nawet, nawet, łamałam się, ale pomyślałam, że ktoś będzie za nim tęsknił, więc otworzyliśmy drzwi i elegancko wyskoczył.
Potem były cudne chmury, niektóre brzemienne deszczem, siwe, brzuchate, sunące nad ugorami i łąkami. Inne jak bita śmietana, na błękicie idealnie wyważone w konturze i bieli, jak ambrozja aniołów, tylko wziąć niebiańską łyżeczkę i jeść :)
Nad rzeką spotkaliśmy odlatujące gęsi. Do zobaczenia wiosną, kochane. Będziemy czekać, otuleni w koce, u kominka... Juz tęsknię za głosami powracających wiosną, za zadzieraniem głowy ku błękitowi.
Ale najpierw musimy przetrwać zimę...
Mnóstwo nasionek przyczepiło mi się do rajstop nad rzeką, chciały zostać przetransportowane w inne miejsca, mali wędrowcy. Będę pamiętać ten chłodny, piękny dzień, dęby, rudzielca kociego, gęsi nad rzeką i przewiany przez wiatry przestwór nieba, jak misę z niebieskiej emalii, w której dziadziuś niegdyś nosił drewno....
Pozdrawiam wszystkich czytających i zaglądających, a na deser kawałek sprawdzanego wypracowania, dzieło czwartoklasisty. Ortografia i interpunkcja oraz słownictwo oryginalne. Uśmiechamy się :)
Na boisku
Na boisku jest drzewo po lewej stronie koło stoi bramka i pada deszcz i latają ptaki. Rośnie trawa i kwiaty na środku stoi bramka pada deszcz są też liście pod bramką ptaki latają i szukają porzywienia byle czego byle zjeść. Jest wszystko dobrze na boisku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak zwykle, wszystko ubrane w ciepłe,serdeczne pełne życia, nadziei i optymizmu
OdpowiedzUsuńsłowa... jak zwykle czyli cudownie :)
pozdrawiam
Nastrój idzie w górę, bo słońce, babie lato i plus dwanaście, a ja tak jeszcze bym chciała nacieszyć się jesienią^^
OdpowiedzUsuń