Po lecie
Po pniach, po sękach, piosenkach gałązek
złocie bursztynu skąpanego w winie
późnego lata ślizgają się krople deszczu;
woń żywicy
już ustąpiła miejsca mchom i cieniom,
zapachom grzybów, butwiejących liści.
Snują się nici pajęczyn i woda
w tamtym strumieniu, nad którym stawałeś
brązem przejrzystym i chłodem oznajmia
że koniec lata. Paprocie są czarne,
mokre i obce śmiechom dawnych czerwców;
żadnego kwiatu, poza plamą krwistą
grona kaliny nad zielenią liścia.
Tylko sosnowa muzyka ta sama,
melancholijna, nasycona ciszą.
Czołem oparta o pień brzozy, wdycham
tak uroczystą woń, jak na pogrzebie,
jak gdyby lato umierało własnie,
a kurhan z liści sypią mu jesiony.
A jednak - szczęście.
Nawijam na palec
pierścionek z nitek wrześniowych pajęczyn.
Niech kropla deszczu zaświeci jak diament
na dłoni lasu, wyciągniętej w błękit.
Piękne..nostalgiczne, wzruszające...
OdpowiedzUsuń..wspomnienie lata
OdpowiedzUsuńOstatni dzień lata - aż się wierzyć nie chce. Jesień w powietrzu czuć już od miesiąca.
OdpowiedzUsuń