Luna ma osiem lat. Chodzi po szkolnym korytarzu tak, jakby chodziła po zaklętym lesie. Czasem coś obraca w palcach, patrząc pod światło. Czasem po prostu nuci sobie, wędrując tam i z powrotem i łagodnie ignorując rozrabiającą resztę. Ostatnio, kiedy dyżurowałam, podeszła do mnie, stanęła obok i nic nie mówiąc, zaczęła mnie głaskać po plecach. Po minucie czy dwóch znowu sobie poszła gdzieś, bardzo zajęta byciem sobą i zadowolona. Namalowała mi piękny rysunek na konkurs Pentela - bardzo kolorową tęczę nad jesiennym lasem. Podpisała się starannie.
Dwie Julie z Samorządu prowadzą szkolną gazetę i chodzą do mnie na teatr w soboty, do domu kultury. Jedna musi przyjeżdżać w sobotę autobusem, ma do swojej wioseczki z cerkwią osiem kilometrów, wracając po zajęciach do domu widziałam, jak czeka na przystanku, w futrzanych nauszniczkach. Już ciemniało, wiatr był tak zimny, jakby Buka chuchała z daleka. Julia przyjeżdża po to, by grać Drzewo w spektaklu o drzewie, co umiało dawać. Kiedy widzę jej jasny warkocz i zmarznięte policzki, mam więcej siły.
Siostra Andrzejka prawie nie mówi. On przychodzi do niej na przerwie i stoi obok, żeby było jej weselej.
Kubuś autystyczny przyszedł do mnie, gdy rozmawiałam na korytarzu z panią od angielskiego. Nie dosłyszałam go w harmiderze przerwy, więc metodycznie zaczął szarpać mnie za rękę. Kiedy odwróciłam się, zaskoczona, oznajmił z pretensją:
- Dzień dobry pani mówiłem!
Tymek miał przynieść trochę kasztanów do klasy. Przyniósł z pięć kilo.
Martyna ma same jedynki z angielskiego. Wzdycha, gdy rozmawiamy.
- Przez te oceny to mama mnie nie puściła do cyrku!
Krzyś, mój sześcioletni siostrzeniec z racji nieobecności księdza spędził godzinę na sąsiedzkiej religii prawosławnej. Zapytany, co robił, oznajmił, że rysował.
- Aniołki?
- Nie, Shreka!
Dzieci są dowożone do nas z 46 wiosek. To jedyna szkoła w gminie, która została. Pozostałych, małych, wiejskich szkół już nie ma. Na zdjęciu niżej moja stara szkoła. Zburzona, zostały tylko jesiony.
O godzinie szóstej trzydzieści rano zaczyna się pierwsza świetlica, dla tych dzieci, których rodzice idą do pracy na siódmą. Kiedy robię swoim chłopcom poranne gorące kakao, myślę o tych małych, zaspanych, siedzących w pustej jeszcze szkole, przy letnich kaloryferach. Dnia Nauczyciela nie byłoby bez uczniów.
A na pewno ja bym nigdy nie chciała go obchodzić, nie pamiętając o moich.
Krzyś jako Frasobliwy Superman